NHL: Z trybun po hat tricka (WIDEO)
Czasami trudno o lepsze zmotywowanie swojego zawodnika do lepszej gry niż odsunięcie go od składu. Tej nocy w Calgary przekonał się o tym trener Toronto Maple Leafs Mike Babcock.
Babcock w sobotnim meczu z Buffalo Sabres wysłał na trybuny Tylera Ennisa, którego kosztem do składu wskoczył pozyskany z Winnipeg Jets Nic Petan. Można powiedzieć, że trener upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu, bo Petan w debiucie w nowych barwach strzelił gola, a ambicja Ennisa zostałą podrażniona. Tej nocy w meczu wyjazdowym z Calgary Flames to on zagrał, a Petan przyglądał się grze z loży pod dachem hali. Ennis, dla którego odstawienie od składu akurat przeciwko drużynie, w której spędził 8 sezonów, mogło być szczególnie bolesne, odpowiedział na wiadomość od Babcocka najlepiej, jak mógł. Po raz pierwszy w NHL strzelił 3 gole w jednym meczu i poprowadził gości do zwycięstwa 6:2.
To on dał "Klonowym Liściom" sygnał do ataku, strzelając dwa pierwsze gole w meczu. W 10. minucie podczas gry w przewadze po raz pierwszy pokonał stojącego w bramce Flames Davida Ritticha, a na 2:0 podwyższył w 18. po rykoszecie od łyżwy obrońcy rywali Rasmusa Anderssona. Jeszcze przed końcem pierwszej części meczu na 3:0 łyżwą trafił Zach Hyman. Szansę w sytuacji "sam na sam" z Rittichem miał wówczas Mitch Marner. Bramkarz Flames obronił jego uderzenie, ale podążający za Marnerem Hyman siłą rozpędu wepchnął krążek do bramki. Sędziowie słusznie uznali, że nie kopnął krążka.
Hyman dorzucił gola na 4:0 w drugiej tercji, a "Płomienie" dopiero przegrywając czterema golami same potrafiły zdobyć bramkę. Matthew Tkachuk zmniejszył straty podczas gry w przewadze. W 44. minucie Ennis skompletował swojego hat tricka strzałem oddanym spod bandy, po którym krążek odbił się jeszcze od jednego z obrońców rywali. Jak na mecz wyjazdowy, na taflę w hali Scotiabank Saddledome w Calgary poleciało wówczas całkiem sporo czapek, bo już tradycyjnie w tym mieście drużynę Maple Leafs wspiera z trybun bardzo duża grupa kibiców. Wczoraj po głośności reakcji na strzelane gole naprawdę trudno było się zorientować, kto gra u siebie.
Zanim mecz się zakończył, jeszcze Derek Ryan zmniejszył straty Flames, a Mitch Marner ustalił wynik na 6:2, zdobywając bramkę w 53. minucie i zdobył swój 81. punkt w sezonie. Żaden gracz zespołu z Toronto nie miał na koncie 80 "oczek" w jednych rozgrywkach od sezonu 2013-14, gdy udało się to Philowi Kesselowi.
Bohaterem wieczoru był jednak Ennis, w którym szczególną motywację mogło wyzwolić nie tylko odesłanie na trybuny w poprzednim meczu, ale także miejsce, w którym odbywało się wczorajsze spotkanie. Urodził się on bowiem w Edmonton, czyli mieście największego rywala Flames, Edmonton Oilers. A w juniorskiej lidze WHL reprezentował barwy ekipy Medicine Hat Tigers, lokalnego rywala zespołu Calgary Hitmen. Wczoraj z trybun oglądali go rodzice.
- Medicine Hat jest kilka godzin jazdy od Calgary, a tam grałem w juniorach. Mieliśmy wtedy całkiem fajną rywalizację z Hitmen, więc dobrze znam tę halę - mówił po meczu. - Czuję się świetnie. To, że mogłem strzelić swojego pierwszego hat tricka w NHL przy moich rodzicach na trybunach to naprawdę coś szczególnego. Jego drużyna ma 86 punktów i ciągle jest trzecia w dywizji atlantyckiej. Do drugich Boston Bruins traci jedno "oczko", ale ma rozegrany o jeden mecz więcej.
Tymczasem Flames, z dorobkiem 89 punktów, ciągle prowadzą nie tylko w dywizji Pacyfiku, ale także w całej konferencji zachodniej. Wczoraj strzelali częściej od rywali (37-32 w strzałach celnych), ale też aż 20 ich uderzeń zostało zablokowanych, a 21 kolejnych poleciało obok bramki. Przegrali drugi z rzędu mecz u siebie po serii 7 zwycięstw. Matthew Tkachuk przekonuje, że nie ma powodów do paniki. - Ktoś w szatni zwrócił uwagę, że pierwszy raz od dłuższego czasu przegraliśmy dwa kolejne mecze w regulaminowym czasie - powiedział po spotkaniu. - To nie zdarza nam się często, więc wszystko z nami w porządku. Robimy w tym sezonie świetną robotę. Po prostu wracamy teraz do pracy, bo jesteśmy naprawdę dobrzy.
Calgary Flames - Toronto Maple Leafs 2:6 (0:3, 1:1, 1:2)
0:1 Ennis - Muzzin - Kapanen 09:50 (w przewadze)
0:2 Ennis - Marinčin - Moore 17:15
0:3 Hyman - Marner 18:51
0:4 Hyman - Marner - Rielly 24:11
1:4 Tkachuk - Gaudreau - Monahan 35:35 (w przewadze)
1:5 Ennis - Moore - Muzzin 43:15
2:5 Ryan - Giordano - Mangiapane 52:24
2:6 Marner - Tavares 52:56
Strzały: 37-32.
Minuty kar: 4-2.
Widzów: 19 289.
W drugim wczorajszym meczu Edmonton Oilers pokonali Buffalo Sabres 4:3 dzięki świetnej końcówce drugiej tercji. "Nafciarze" przegrywali już 1:3, ale w ciągu ostatnich 3 i pół minuty drugiej części meczu strzelili 3 gole i odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu. Zwycięską bramkę zdobył na 5 sekund przed końcem tercji nieoczekiwany bohater, Kyle Brodziak. W 60 dotychczasowych meczach tych rozgrywek udało mu się zdobyć tylko 5 goli. Po bramce i asyście dla zwycięzców zaliczyli: Leon Draisaitl i Darnell Nurse, a do siatki trafił też Zack Kassian. Nie udało się to, z kolei, asystującemu dwukrotnie Connorowi McDavidowi, który na minutę przed końcem, mając przed sobą pustą bramkę, trafił w słupek. Oilers mają na koncie 65 punktów i zajmują piąte miejsce zarówno w dywizji Pacyfiku, jak i tabeli drużyn walczących o dwie "dzikie karty" w konferencji zachodniej. Do miejsca premiowanego awansem do play-offów tracą w tej chwili 6 "oczek". Sabres co prawda też są na piątym miejscu w swojej dywizji (atlantyckiej) i konferencji (wschodniej), ale ich sytuacja jest gorsza. Przegrali 8 z ostatnich 10 meczów i mają 68 punktów, co oznacza, że od strefy play-offowej odstają już na 9 "oczek".
Strzał w słupek do pustej bramki Connora McDavida
Komentarze