NHL: Lider zatrzymany. Fenomenalny mecz Boston Bruins (WIDEO)
Trzeba było czegoś wyjątkowego, by przerwać serię 10 zwycięstw najlepszej drużyny NHL, Tampa Bay Lightning. I Boston Bruins coś takiego pokazali. "Niedźwiedzie" zatrzymały lidera najlepszej ligi świata w jej czwartkowym hicie.
To był wyjątkowy mecz, bo po raz pierwszyw historii NHL spotkały się dwa zespoły, które od 14 spotkań nie przegrały w regulaminowym czasie. Obie serie mogły zostać wydłużone, ale Bruins zadbali o to, by tak się nie stało. Wykorzystali to, że goście z Tampy grali trzeci mecz w ciągu czterech dni i kompletnie zdominowali rywala, który ma w zwyczaju sam zupełnie dominować swoich przeciwników.
Gospodarze ruszyli na lidera od pierwszych sekund i w pierwszej tercji oddali 17 strzałów, podczas gdy Lightning tylko 4. Po dwóch tercjach w strzałach mieli nad najlepszym w ataku zespołem NHL przewagę 32-9. Prowadzili jednak tylko 1:0 po golu Jake'a DeBruska w przewadze. Była to głównie zasługa znakomicie spisującego się w bramce gości Louisa Domingue'a. Na trzecią odsłonę przyjezdni wyszli co prawda nieco ożywieni, ale w końcu to Bruins swój znakomity występ przypieczętowali kolejnymi golami.
Zaledwie 88 sekund potrzebowali na 3 bramki, po których już powrotu dla "Błyskawicy" nie było. Zaczął w 52. minucie Noel Acciari, który strzelił swojego trzeciego gola w tym sezonie, dobijając strzał Chrisa Wagnera. Następnie Acciari zaliczył jedną z asyst, gdy Domingue'a pokonał Patrice Bergeron, a w 54. minucie Brad Marchand dostał podanie lobem za linię obrony od Dantona Heinena i w sytuacji "sam na sam" pokonał bramkarza gości, podwyższając na 4:0. Wściekły Domingue po tym golu złamał swój kij na poprzeczce. Lightning bardzo szybko odpowiedzieli trafieniem Anthony'ego Cirellego, ale nie mieli już szans na wielki pościg i przegrali 1:4.
To był mecz dwóch najlepszych drużyn konferencji wschodniej w tym sezonie, ale o tym, jak bardzo drużyna z Tampy uciekła w tych rozgrywkach reszcie ligi niech świadczy fakt, że przed nim Bruins tracili do niej aż 19 punktów. Brad Marchand przyznał po spotkaniu, że jego zespół wykorzystał nieco zmęczenie rywali, którzy musieli grać 3 razy w 4 dni. - Oni są najlepszą drużyną w lidze i każdy chce mierzyć swoje możliwości w odniesieniu do nich. Gdy kończy się sezon zasadniczy, terminarz dla różnych drużyn jest różny i można wykorzystać słabszy dzień każdego rywala. To był bardzo ważny test dla naszego zespołu - skomentował napastnik Bruins.
Jego zespół w lutym nie przegrał meczu w regulaminowym czasie. To pierwszy taki kalendarzowy miesiąc ekipy z Bostonu od listopada 2011 roku. Lightning też mogli przejść przez luty punktując w każdym spotkaniu, ale wczoraj ich passa dobiegła końca. Obrońca "Błyskawicy" Ryan McDonagh po spotkaniu mówił, że dawno jego zespół nie zaprezentował się tak słabo, jak w Bostonie. - Nie mieliśmy w tym sezonie zbyt wielu meczów, w których prawie przez cały czas graliśmy gorzej niż potrafimy. Zdarzały nam się słabsze tercje, ale zwykle w końcu znajdowaliśmy sposób na przełamanie - mówił. - Louis Domingue był w tym meczu niesamowity. Jest niesamowity przez cały sezon, ale ten mecz był najlepszym przykładem zostawienia przez nas bramkarza samego sobie. Dał nam wiele szans, by wrócić do gry. Lightning nadal zdecydowanie prowadzą w ligowej tabeli z dorobkiem 102 punktów. Bruins mają 85 i są drudzy w dywizji atlantyckiej.
Boston Bruins - Tampa Bay Lightning 4:1 (0:0, 1:0, 3:1)
1:0 DeBrusk - Krug - Rask 28:43 (w przewadze)
2:0 Acciari - Wagner 51:47
3:0 Bergeron - Heinen - Acciari 52:32
4:0 Marchand - Heinen - Krug 53:15
4:1 Cirelli - Palát 53:52
Strzały: 41-21.
Minuty kar: 11-21.
Widzów: 17 565.
To nie był udany powrót Johna Tavaresa do Nowego Jorku. Tavares wrócił, by zagrać w barwach Toronto Maple Leafs przeciwko zespołowi New York Islanders, w którym spędził 9 poprzednich sezonów, w tym 5 w roli kapitana. Jego obecna drużyna przegrała jednak z byłą aż 1:6. Brock Nelson strzelił dla zwycięzców gola i zaliczył asystę, a na listę strzelców w zespole gospodarzy wpisali się także: Anthony Beauvillier, obecny kapitan "Wyspiarzy" Anders Lee, Casey Cizikas, Valtteri Filppula oraz Nick Leddy. Punktowało aż 14 różnych graczy Islanders. Tavares punktu nie zdobył, choć był aktywny w ataku. Oddał najwięcej w swoim zespole, bo 5 strzałów, zaliczył jedno wejście ciałem i jedną stratę, a także wygrał 7 z 13 wznowień. Klub z Nowego Jorku w przerwie w grze podczas pierwszej tercji zaprezentował na telebimie specjalny film poświęcony Tavaresowi, który został wybuczany przez publiczność. Kibice kilkukrotnie podczas meczu skandowali pod jego adresem hasło "d*pek". Tylko niektórzy fani podziękowali mu za spędzony w Nowym Jorku czas brawami. Islanders mają 81 punktów i umocnili się na prowadzeniu w dywizji metropolitalnej. Maple Leafs zdobyli o jedno "oczko" więcej, ale w dywizji atlantyckiej wystarcza to jedynie do trzeciej pozycji.
Zespół Columbus Blue Jackets wrócił na premiowane bezpośrednim awansem do play-offów z dywizji metropolitalnej trzecie miejsce dzięki zwycięstwu 4:3 po dogrywce nad Philadelphia Flyers. Do klubowej historii przeszedł obrońca Seth Jones, który po raz siódmy dał drużynie z Columbus zwycięstwo właśnie w dogrywce i ustanowił rekord, bijąc dotychczasowy najlepszy wynik należący do Ricka Nasha. Ogółem to ósmy gol Jonesa w dogrywce meczu NHL. Od 2013 roku, gdy trafił do tej ligi, żaden obrońca nie może się pochwalić takim wynikiem. Gola i asystę dla zwycięzców zaliczył wczoraj Artiemij Panarin, a na listę strzelców wpisali się także: Oliver Bjorkstrand i Scott Harrington. Blue Jackets wygrali z Flyers wszystkie 4 mecze w tym sezonie, a z 14 ostatnich u siebie 13 wygrali. Panarin osiągnął granicę 70 punktów w czwartym kolejnym sezonie. Jest trzecim niedraftowanym graczem w historii NHL, któremu się to udało. Rekord należy do Wayne'a Gretzky'ego z 13 takimi sezonami. Zespół z Columbus ma na koncie 75 punktów i jest trzeci w swojej dywizji. Flyers z 68 "oczkami" zajmują w niej szóste miejsce, a w klasyfikacji "dzikiej karty" do play-offów w konferencji wschodniej są na czwartej pozycji. Do miejsca dającego awans tracą 6 punktów.
Edmonton Oilers pokonali najsłabszy zespół NHL, Ottawa Senators, 4:2. Colby Cave strzelił pierwszego gola w barwach drużyny z Edmonton po transferze z Boston Bruins i od razu po raz pierwszy w swojej karierze w NHL dał zespołowi zwycięstwo. Ponadto na liście strzelców w zwycięskim zespole znaleźli się: Connor McDavid, Sam Gagner i Zack Kassian. Gagner od powrotu do Edmonton zdobył 3 bramki w 7 meczach. Wcześniej w tym sezonie miał 1 w 7 spotkaniach Vancouver Canucks. Stojący w bramce Oilers Mikko Koskinen obronił wczoraj 35 strzałów. Jego drużyna ma 61 punktów i zajmuje szóste miejsce w dywizji Pacyfiku. Do pozycji dającej "dziką kartę" w konferencji zachodniej traci 7 "oczek". Senators przegrali szósty, a ich bramkarz Craig Anderson nawet ósmy mecz z rzędu. 49 punktów oznacza zdecydowanie ostatnie miejsce w ligowej tabeli.
O pozycję premiowaną awansem do play-offów na Zachodzie dzielnie walczy ostatnio zespół Arizona Coyotes. Tej nocy polskiego czasu "Kojoty" pokonały Vancouver Canucks 5:2 i odniosły już piąte zwycięstwo z rzędu. Fenomenalny mecz rozegrał Brad Richardson, który po raz pierwszy w swojej karierze w NHL strzelił 4 gole w jednym meczu. Piątego dołożył Alex Galchenyuk. Richardson wyrównał najlepszy wynik od przeniesienia klubu do Arizony. Prawie 22 lata temu także 4 gole w jednym meczu strzelił dla Phoenix Coyotes Keith Tkachuk. Wczoraj po 3 asysty dla zwycięskiego zespołu zaliczyli: Vinnie Hinostroza i Richard Pánik, a Darcy Kuemper obronił 37 strzałów. Richardson ma w tym sezonie na koncie 16 goli, co jest jego najlepszym wynikiem w karierze. Walczące o pierwszy od 7 lat udział w play-offach "Kojoty" zdobyły dotąd 67 punktów i są na czwartym miejscu w dywizji Pacyfiku, ale to jeszcze nie wystarcza do "dzikiej karty" w konferencji zachodniej. W tym rankingu są także na czwartej pozycji, a do miejsca premiowanego awansem do play-offów tracą teraz jedno "oczko". Canucks, z 63 punktami, są na piątej pozycji w dywizji Pacyfiku.
Rzutami karnymi zakończyła się wymiana ciosów w Las Vegas. Vegas Golden Knights ostatecznie pokonali Florida Panthers 6:5. W karnych jako jedyny trafił Shea Theodore. To jego pierwszy w tym sezonie gol z rzutu karnego w NHL na 3 próby. W dwóch poprzednich sezonach miał skuteczność 2 na 2. Z gry dwa gole dla "Złotych Rycerzy", w tym fantastycznego z przełożeniem kija między nogami, strzelił Reilly Smith. Po bramce i asyście zaliczyli Jon Merrill i Paul Stastny, a listę strzelców uzupełnił Colin Miller. Theodore z gry zaliczył dwie asysty. Bramkarz Golden Knights Malcolm Subban wygrał wszystkie 4 serie rzutów karnych w swojej karierze w NHL i nie wpuścił żadnego z 16 wykonywanych przeciwko niemu karnych. Z kolei jego wczorajszy vis-à-vis, Roberto Luongo, ma w historii NHL najwięcej serii rzutów karnych (110), najwięcej w nich porażek (58) i wpuszczonych goli (133). Golden Knights mają 73 punkty i zajmują trzecie miejsce w dywizji Pacyfiku. Panthers, z dorobkiem 66, są na piątym w dywizji atlantyckiej. Do miejsca dającego "dziką kartę" do play-offów w konferencji wschodniej tracą 8 punktów.
Fantastyczny gol Reilly'ego Smitha z przełożeniem kija między nogami
W Los Angeles Dalls Stars dogonili miejscowych Kings i pokonali ich 4:3 po dogrywce. "Gwiazdy" przegrywały już 0:2 i 2:3, ale zdołały odwrócić losy spotkania. W dodatkowej części meczu Roope Hintz strzelił swojego pierwszego zwycięskiego gola w NHL. Wcześniej bramki dla zwycięzców zdobywali: Tyler Seguin, Mattias Janmark-Nylén i Radek Faksa. Zwycięstwo pozwoliło drużynie z Dallas z 69 punktami awansować na czwarte miejsce w dywizji centralnej i pierwsze w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji zachodniej. Tymczasem Kings ponieśli już 10. porażkę z rzędu, co jest drugą najdłuższą serią w historii klubu. W tym czasie zdobyli 4 punkty za remisy w regulaminowym czasie gry. Ich 54 "oczka" to drugi najgorszy wynik w NHL i najgorszy w konferencji zachodniej.
TABELE
Komentarze