NHL: Rekord wejść ciałem i nieoczekiwany bohater Canucks (WIDEO)
Po raz pierwszy w tym sezonie Brendan Gaunce wystąpił w meczu NHL. Był na lodzie najkrócej ze wszystkich zawodników drużyny, ale to jego zaangażowanie w dwóch decydujących akcjach pozwoliło Vancouver Canucks odnieść zwycięstwo. A jeden z jego klubowych kolegów ustanowił nietypowy rekord sezonu pod względem liczby... ataków ciałem.
24-letni Gaunce został wezwany do drużyny w NHL z występującej w AHL ekipy Utica Comets zaledwie wczoraj. Wszystko przez kontuzję Brendana Suttera, który dzień wcześniej w spotkaniu z Minnesota Wild wybił bark. I niespodziewanie to właśnie debiutujący w tym sezonie Gaunce w jedynym tej nocy meczu najlepszej ligi świata dał zwycięstwo Vancouver Canucks nad Chicago Blackhawks. Najpierw w 50. minucie skorzystał z fatalnej straty Jonathana Toewsa, który z prawej strony podał wprost do niego. Gaunce przejął krążek i precyzyjnym strzałem zaskoczył stojącego w bramce Blackhawks Coreya Crawforda. Na to trafienie w NHL czekał niemal co do dnia 9 miesięcy. Zrobiło się 3:2 dla gospodarzy, a później ten właśnie gol okazał się być zwycięskim.
Podopieczni Travisa Greena podwyższyli jeszcze przewagę po akcji, w której znów uczestniczył Gaunce i jego koledzy z trzeciego ataku. Najpierw on zagrał to Antoine'a Roussela na skrzydło i ruszył pod bramkę. A gdy Francuz chciał mu się zrewanżować podaniem, to obrońca drużyny z Chicago Brandon Manning przeciął je tak nieszczęśliwie, że skierował krążek do własnej bramki i ustalił rezultat spotkania na 4:2 dla Canucks. Tego gola zapisano więc Rousselowi, a Gaunce miał przy nim asystę. Była to akcja dwóch zawodników, którzy grali tej nocy w drużynie gospodarzy najkrócej. Gaunce spędził na lodzie tylko 9 minut i 34 sekundy, a Roussel o zaledwie 7 sekund więcej.
To było dość niespodziewane zakończenie meczu, bo przez dwie pierwsze tercje to Blackhawks nadawali ton rywalizacji na lodzie. Mimo że grali bez chorego współlidera klasyfikacji strzelców NHL Patricka Kane'a. Dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, ale za każdym razem miejscowi odpowiadali. Najpierw w 7. minucie Brandon Saad skierował krążek do bramki między nogami Jacoba Markströma, a w 22. podczas gry w przewadze precyzyjnie, z nadgarstka, pod poprzeczkę strzelił Toews. Na oba gole odpowiedział Jake Virtanen. To był jego pierwszy w NHL występ z dwoma trafieniami. 22-latek dwa dni wcześniej strzelił także gola Minnesota Wild, a w poprzednich 11 meczach w tym sezonie w ogóle nie trafił do siatki.
- To było kolejne naprawdę zespołowe zwycięstwo - skomentował trener Green po meczu. - Cieszę się, że mamy punktujących zawodników w różnych formacjach. Nie zaczęliśmy tego meczu dobrze, ale myślę, że weszliśmy w odpowiedni rytm w połowie drugiej tercji. A trzecia bardzo mi się podobała.
Zwycięstwo Canucks okupili jednak kolejną kontuzją. Na początku trzeciej tercji w zderzeniu z Manningiem urazu doznał obrońca Troy Stecher. Gospodarze musieli więc dokończyć mecz zaledwie piątką obrońców. Dla drużyny, która ma już na liście kontuzjowanych sześciu graczy nie jest to dobra wiadomość, ale po meczu trener Travis Green powiedział, że ze Stecherem powinno być wszystko w porządku.
Co ciekawe, wczorajszego zwycięstwa drużyna z Vancouver nie osiągnęła wykorzystując elementy, które są w tym sezonie tak mocną jej stroną. Canucks są drudzy w NHL pod względem zablokowanych strzałów i odbiorów krążka. Wczoraj odbierali go rywalom tylko 5 razy, a zablokowali 13 uderzeń, czyli o jedno mniej niż rywale. Za to zupełnie nietypowy rekord sezonu ustanowił ich obrońca Michael Del Zotto, który aż 11 razy atakował rywali ciałem. Żadnemu graczowi NHL w tym sezonie statystycy nie zapisali aż tylu wejść ciałem w jednym meczu. Od kiedy NHL notuje takie statystyki, rekord wynosi 17 i należy do Zdeno Cháry oraz Gary'ego Robertsa. Obaj zaliczyli takie liczby w 1999 roku. W XXI wieku najlepszy jest Nikita Zadorow, który w ubiegłym sezonie 15-krotnie atakował rywali w spotkaniu Colorado Avalanche z Los Angeles Kings. Canucks są drugim najczęściej atakującym rywali ciałem zespołem w NHL, tylko za Vegas Golden Knights.
Za to w tabeli dywizji Pacyfiku gospodarze wczorajszego meczu awansowali z 16 punktami na pierwsze miejsce. Mimo że mają ujemny bilans bramkowy (-4) i że stracili najwięcej goli w dywizji (44), a wcale nie mają najwięcej bramek zdobytych. Najwięcej goli w całej lidze (47) stracili z kolei ich wczorajsi rywale, których 15 punktów daje im dopiero piąte miejsce w niezwykle wyrównanej dywizji centralnej. - Aż do końcówki drugiej tercji graliśmy tak, jak chcieliśmy. Ale niestety na trzecią trudno było patrzeć - ocenił wczorajszy mecz trener "Czarnych Jastrzębi" Joel Quenneville. - Sami się prosiliśmy o te stracone gole. Wszystkich mogliśmy uniknąć, a oni wykorzystali nasze straty.
Vancouver Canucks - Chicago Blackhawks 4:2 (1:1, 1:1, 2:0)
0:1 Saad - Kunitz - Anisimow 06:56
1:1 Virtanen 15:33
1:2 Toews - Gustafsson - Johnson 21:05 (w przewadze)
2:2 Virtanen - Granlund - Gudbranson 32:24
3:2 Gaunce 49:23
4:2 Roussel - Gaunce - Biega 56:33
Strzały: 28-26.
Minuty kar: 4-6.
Widzów: 16 955.
Komentarze