Hokej.net Logo
KWI
18
KWI
19
MAJ
3

Off-season – Damian Tyczyński

Off-season – Damian Tyczyński

Świetne występy Damiana Tyczyńskiego na zapleczu słowackiej ekstraligi przykuwały uwagę coraz większej liczby fanów hokeja znad Wisły, a 21-letni kryniczanin zwieńczył sezon awansując na najwyższy szczebel rozgrywkowy za naszą południową granicą. „Tyczka” w obszernej rozmowie szczegółowo opowiedział nam o minionej kampanii, uchylił rąbka tajemnicy na temat gry w reprezentacji oraz przedstawił bliżej klimat panujący w słowackim środowisku hokejowym.


HOKEJ.NET – Zacznijmy klasycznie – od podsumowania minionego sezonu. Czy ochłonęliście już po awansie do ekstraligi?

Damian Tyczyński: – Wiadomo, kotłują się jeszcze w nas drobne emocje związane z tym sukcesem. To, co mieliśmy świętować, już jednak poświętowaliśmy. Odnosząc się do całego sezonu, zanotowaliśmy dobry początek, podążaliśmy od zwycięstwa do zwycięstwa. W połowie rozgrywek coś się jednak zacięło. Graliśmy słabo, zajmowaliśmy niskie miejsce w tabeli. Oczekiwania w klubie były jasne – mieliśmy uplasować się co najmniej na drugiej pozycji, tuż za plecami Vlci Żylina, lecz dzieliła nas od niej ogromna przepaść. Wtedy doszło też do zmiany na stanowisku pierwszego trenera. Dało to całej ekipie pozytywną „iskrę”, powróciliśmy na właściwe tory. Co prawda, pod wodzą nowego szkoleniowca rozwinęliśmy skrzydła, to nasza gra w sezonie zasadniczym wciąż nie dawała solidnych argumentów przemawiających za tym, że dojdziemy aż do finału play-offów i jeszcze w nim zwyciężymy. Na lodzie nie prezentowaliśmy się aż tak rewelacyjnie, ale najważniejszym momencie stanowiliśmy prawdziwy monolit.

Czy zastąpienie Róberta Spišáka Miroslavem Mosnárem niosło za sobą głębsze zmiany taktyczne, czy w tym wypadku zadziałał po prostu efekt nowej miotły? Jak duży był wkład nowego trenera w wywalczenie awansu?

– Trener Mosnár przede wszystkim poświęcał na treningach więcej czasu aspektom taktycznym. Ponadto, skupiał się też na analizie wideo, czy to po zajęciach na lodzie, czy też samych meczach. Jego poprzednik nie przykładał do tych zagadnień aż tak dużej wagi. Po przyjściu nowego szkoleniowca każdy chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony. Stanowiło to więc dla nas dodatkowy bodziec i impuls, by wykrzesać z siebie jeszcze więcej.

A jak oceniłbyś ten sezon pod względem indywidualnym? Czy odczuwasz, że wykonałeś progres?

– Na pewno polepszyłem swoje umiejętności gry w destrukcji. To nigdy nie była moja najmocniejsza strona, co nie jest wielką tajemnicą (śmiech). Zostawałem często po treningach, prosiłem któregoś z kolegów, by „pokręcił” mną w rogu, a ja podszkalałem swą grę defensywną. Z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc czułem się coraz pewniej, nabierałem sporo doświadczenia w tym elemencie. Na tym polu poczyniłem zatem – w moim odczuciu – największy progres. Podsumowując natomiast mój dorobek, to zaliczyłem bardzo dobry start, w połowie sezonu zacząłem jednak odczuwać, że czegoś mi brakuje. Bodajże w dziewięciu meczach zdobyłem raptem jedną asystę, nie poznawałem samego siebie. Abstrahując już od punktów, to po prostu czułem, że w mojej grze coś nie pasowało. Powróciłem jednak do odpowiedniej formy na finiszu rozgrywek i mogę być zadowolony z play-offów.

Czy to właśnie wtedy, gdy znajdowałeś się w takim dołku, zdecydowałeś się na rozpoczęcie współpracy z psycholog?

– Można tak to ująć. Inicjatywa wyszła ze strony mojego taty. Zadzwonił do mnie pewnego dnia, gdy wracałem na weekend do Polski. Nie chciał powiedzieć mi tego wprost, gdyż nie wiedział, jak na to zareaguję, lecz zasugerował mi subtelnie taką opcję. Uznałem, że nie mam nic do stracenia, może mi to wyjść tylko na dobre. Pomogło mi to i pozwoliło ponownie uwierzyć w swoje umiejętności.


Brak opisu.

Po awansie do ekstraligi zadedykowałeś ten sukces swoim rodzicom. Twój tata – Robert – też był w przeszłości hokeistą. Czy stanowi on dzięki temu twoje dodatkowe wsparcie?

– Choćbym zagrał świetny mecz, to tata zawsze znajdzie najdrobniejszy mankament (śmiech), choć często udziela mi wskazówek. Jest dla mnie prawą ręką, lubię dyskutować z nim po moich spotkaniach. Równie cennym wsparciem służy mi też moja mama. Gdy jeszcze jako junior trenowałem na Słowacji i nie byłem w stanie zarabiać na swe utrzymanie, rodzice wspierali mnie finansowo w mojej pasji. Gdyby nie oni, nie byłoby mnie dzisiaj w tym miejscu. Wszystko zawdzięczam im. W czasach juniorskich uczęszczałem do szkoły w Polsce. Wyglądało to tak, że przez pierwsze dwa dni tygodnia chodziłem na lekcje, a we wtorki tata zawoził mnie na Słowację na treningi. Mogłem na niego liczyć również po niedzielnych meczach, gdy następnego dnia musiałem być obecny w szkole. Udało mu się to wszystko pogodzić, mimo pracy zawodowej. Nie mogę też nie wspomnieć o moim młodszym bracie Igorze, który jest moim najwierniejszym kibicem i przeżywa każde moje spotkanie.

Przejdźmy teraz do play-offów. W ćwierćfinale mierzyliście się z HK Levice. Uporaliście się z nim w zaledwie czterech spotkaniach, a w trzech pierwszych meczach nie straciliście nawet bramki. Czy spodziewaliście się, że przebrniecie suchą stopą do półfinału?

– Od pierwszego meczu graliśmy bardzo dobrze, ustrzegliśmy się jakichkolwiek błędów. Już wtedy przeczuwaliśmy, że jesteśmy w stanie powalczyć o większą stawkę. Tak naprawdę nikt na nas nie stawiał; już z Martinem mówiono, że nie mamy większych szans, jednak to my zwyciężyliśmy w finale. Wracając do ćwierćfinału, wygraliśmy 4-0, lecz nie były to łatwe mecze. Levice naprawdę się nam postawiły i były to zacięte starcia. Na pozór mogło to wyglądać jak łatwa przebieżka, ale wcale nie wygraliśmy tak gładko. Przygotowało nas to dobrze do trudów kolejnych spotkań.

Barwy klubu z Levic reprezentował Tag Bertuzzi, syn Todda – byłej gwiazdy NHL. Bertuzzi senior przebywał nawet na Słowacji. Co prawda jego syn zagrał tylko w jednym meczu ćwierćfinałowym, czy nie nałożyliście jednak na niego dodatkowej presji ze względu na jego nazwisko?

– Nie, absolutnie nie było na niego żadnej dodatkowej „napinki”. Podchodziliśmy do niego jak do każdego innego rywala – ani bez taryfy ulgowej i też w drugą stronę – bez zbędnych złośliwości. Odbywało się to raczej na zasadzie: „Bertuzzi? A kto to jest ten Bertuzzi?” (śmiech).

W półfinale skrzyżowaliście kije z HK Martin, który wyprzedził was przecież w zasadzie na ostatniej prostej, kończąc sezon zasadniczy w fotelu wicelidera. W play-offach rywalizacja rozpoczynała się jednak od nowa.

– W tegorocznych play-offach nie miało to większego znaczenia, czy zaczynaliśmy u siebie, czy też na wyjeździe. Brak kibiców całkowicie zmarginalizował ten element. Zawsze przyjemniej gra się na własnym lodowisku, teraz nie było to jednak przesadnie odczuwalne. Rozpoczynając rywalizację, chcieliśmy za wszelką cenę zwyciężyć w pierwszym meczu. Już w pierwszej odsłonie zdobyliśmy cztery bramki, byliśmy sporo lepsi. W kolejnym starciu przytrafił nam się błąd w dogrywce. Mogliśmy żałować także trzeciego meczu. Co tu dużo mówić – zagraliśmy fatalnie. Nic nam nie wychodziło, mieliśmy problemy z rozegraniem krążka, do tego doszły niewymuszone błędy. W czwartym meczu wróciliśmy jednak na właściwe tory i wygraliśmy ostatecznie 4-2. Bardzo ważne było dla nas piąte spotkanie, gdyż wiedzieliśmy, że trzecie zwycięstwo da nam sporą przewagę psychiczną, którą udało się nam wykorzystać.

Na ile pomógł wam fakt, że trener Miroslav Mosnár przed związaniem się z Nową Wsią Spiską pełnił obowiązki pierwszego trenera HK Martin, przygotowując tę ekipę do sezonu?

– Na pewno pomógł nam pod tym względem, iż znał tamtejszych hokeistów i potrafił przekazać nam, jakie są ich słabe i mocne strony. Jeżeli chodzi o taktykę, to ich nowy trener zdążył wprowadzić swój nowy system.

Niemałą furorę zrobiła twoja bramka z pierwszego meczu półfinałowego. Czy planowałeś od samego początku, by w tak ekwilibrystyczny sposób wykończyć tę akcję? Może poświęcałeś temu dodatkowy czas na treningach? Nie była to przecież pierwsza taka twoja próba.

– Już w trakcie sezonu zasadniczego byłem bliski zdobycia takiego trafienia. Na treningach próbowałem czasem podobnych zagrań, teraz wyszło to jednak spontanicznie. W ogóle nie byłem przygotowany, by wykonać akurat taki ruch. Dostałem krążek przed bramką i wykonałem to automatycznie – nie pozostało mi nic, tylko cieszyć się, że to weszło (śmiech). Presja była spora, w końcu był to półfinał. Gdybym miał intencjonalnie wykonać takie zagranie, raczej bym się na to nie zdecydował. Tak jak powiedziałem, wyszło to jednak bez zbędnego namysłu.




W przypadku tak efektownych bramek część środowiska uznaje to jednak za brak respektu do rywala, w szczególności gdy robi to młody zawodnik z zagranicy. Czy nie odczuwałeś potem dodatkowej „opieki” ze strony hokeistów z Martina?

– Na pewno nie ma to na celu ośmieszenia rywala, tylko demonstrację umiejętności. Skoro jesteś zdolny do takich zagrań, to dlaczego by nie zaprezentować ich na lodzie? Z tyłu głowy nie miałem intencji, by upokorzyć bramkarza, tylko przede wszystkim zdobyć bramkę. Nie odczułem potem żadnej dodatkowej presji ze strony przeciwnika, w play-offach z natury gra się po prostu ostro.

Wreszcie nadszedł finał, gdzie sprawiliście ogromną niespodziankę z Vlci Żylina. Co zadecydowało o waszym zwycięstwie? Przed tym meczem w wasz sukces wierzyli chyba tylko najzagorzalsi kibice.

– Tak jak wspominałem, już mało kto wierzył nas w półfinale. Wydaje mi się, że o finale zadecydowały dwa pierwsze mecze. W końcu Żylina nie przegrała do tej pory żadnego meczu domowego. Nadszedł finał i już na starcie przydarzyły się jej dwie porażki na własnym terenie. Myślę, że to był właśnie czynnik, który ustalił dalsze losy rywalizacji. Ogromny udział w naszym sukcesie miał również Marcel Melicherčík, który dołączył do nas w trakcie sezonu, od początku stanowiąc niezwykle pewny punkt. Gdyby nie on, to awans pozostawałby poza naszym zasięgiem.

W finale play-offów zaplecza słowackiej ekstraligi ciężko nie znaleźć analogii do Polskiej Hokej Ligi, gdzie w obydwu przypadkach motywem przewodnim było hasło „serce przeciwko pieniądzom”. Czy nie uważasz jednak, że umniejsza to nieco waszemu sukcesowi? O waszych rywalach z Żyliny nie da się przecież powiedzieć, że się nie starali, skoro zanotowali taką passę w sezonie zasadniczym, a w pierwszych dwóch rundach play-offów nie zaznali goryczy porażki.

– To prawda, bo kto nie chce wygrać finału? Cała ta otoczka stanowiła dodatek. Obydwa zespoły były skupione na swoim celu, nam udało się go osiągnąć, im natomiast nie. Być może dopiero po tym sukcesie nabrało to dodatkowego podtekstu, że „serce zatriumfowało nad pieniędzmi”.


Brak opisu.

Vlci Żylina uruchomili w tym sezonie medialną machinę. Poza świetną oprawą w mediach społecznościowych, klub realizował nawet własny serial, gdzie kibice mogli śledzić na bieżąco losy swoich podopiecznych. Czy nie sądzisz, że mogło to nakładać na nich dodatkową presję i zapeszyć w najważniejszym momencie?

– Nie znajduję się w ich butach, więc nie wiem jakie były ich odczucia. Mogło to mieć jednak swój udział. Od początku sezonu grali z łatką faworyta, mieli spore parcie na awans. Sama organizacja klubu również była na najwyższym poziomie. Niemalże przez cały czas w szatni otaczały ich kamery. Ciężko jednak jednoznacznie odpowiedzieć, czy spętało im to nogi, czy to jednak my zagraliśmy tak dobrze.

Zapytam cię więc wprost. Czy czułbyś się komfortowo w szatni naszpikowanej kamerami? Polskie kluby także coraz śmielej spoglądają w stronę filmów dokumentalnych, które przybliżają ich do kibiców, ukazując tę bardziej „ludzką” stronę hokeja.


– Być może na samym początku, przez pierwsze dwa tygodnie czułbym się nieswojo. Po jakimś czasie na pewno każdy by się do tego przyzwyczaił i nie odczuwał obecności tych kamer.

W finale sprawiliście nie tylko niespodziankę, ale też ogromną radość swoim kibicom. Sam nie ukrywałeś, że Nowa Wieś Spiska żyje hokejem na lodzie.

– Olbrzymia szkoda, że nasi kibice nie mogli być obecni na trybunach. Mieszkańcy Nowej Wsi Spiskiej kochają hokej, a koledzy z zespołu wspominali, że fani zapełniliby w całości halę już w półfinale. Pokazali oni jednak swoje zaangażowanie, gdy czekali na nas dwie lub trzy godziny po meczu w Żylinie, by z nami świętować, mimo wprowadzonej godziny policyjnej, która na Słowacji obowiązuje już od godziny 20.00. Czapki z głów, że nie bali się do nas przyjść. To były emocje nie do opisania, które zostaną z nami do końca życia.

A jak wyglądała kwestia waszej rozpoznawalności na mieście? Czy często byłeś zaczepiany na ulicy z prośbą o autograf lub zdjęcie?

– Przyjeżdżając na mecze, kibice często ustawiali się pod halą z kartami hokejowymi do podpisu; niezależnie, czy mówimy tu o meczach domowych, czy wyjazdowych. Nieraz czekały na nas też w szatni kartki do złożenia autografów dla fanów. Na ulicy czy w sklepach nie dochodziło jednak do takich sytuacji.

To pewnie przez maseczki albo też kratę w kasku, która na pewno nie ułatwia na lodzie zapamiętania twojej twarzy. Na Słowacji chyba wszyscy już znają przyczynę, dlaczego nie występujesz w klasycznej pleksie, dla części polskich kibiców pewnie wciąż stanowi to zagadkę.

– W 2012 roku doznałem wypadku rowerowego, straciłem część zębów. Trzymają się one na specjalistycznym aparacie i lekarze zalecają, bym dla bezpieczeństwa występował w ochronnej kracie. Na razie nie mam innej możliwości, choć chętnie zagrałbym w pleksie. Pyta mnie o to masa ludzi, a ja już powoli mam dość odpowiadania, dlaczego jestem zmuszony do gry w metalowej osłonie (śmiech). Myślę jednak, że już wkrótce stanie się ona zbędna.


Brak opisu.

Porozmawiajmy teraz o przyszłości. Czy wiążesz ją z Nową Wsią Spiską?

– Pojawiły się już pierwsze oznaki zainteresowania ze strony klubu, by kontynuować współpracę. Ja jednak dałem sobie czas do namysłu do końca kwietnia. Myślę, że w przyszłym miesiącu będę już wiedział, co dalej. Teraz chcę po prostu odpocząć po długim i męczącym sezonie.

A jak wyglądają realia w klubie? Nie da się ukryć, że w zespole sporą rolę odgrywali zawodnicy zaawansowani wiekiem, którzy już niekoniecznie dawaliby sobie radę na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Czy HK Nowa Wieś Spiska nie uniknie gruntownego odmłodzenia kadry?

– Wszystko jest zależne od polityki klubu. Sam słyszałem już informacje, że włodarze planują utrzymać 80% kadry. W play-offach ich ogromne doświadczenie zrobiło różnicę. Mają oni przecież w swoim dorobku tyle ważnych meczów, co stanowiło to dla nas spory atut.

Jak przedstawiają się natomiast nastroje w słowackim środowisku hokejowym? Eksperci lubią przecież spekulować na temat tego, jak w nadchodzącej kampanii poradzą sobie beniaminkowie. Nie brakowało też głosów, że Vlci Żylina mogliby powalczyć tym składem na poziomie ekstraligi.

– W sezonie zasadniczym panowała taka opinia, że graliby oni na najwyższym szczeblu jak równy z równym. Play-offy tego jednak nie potwierdzały. Patrząc na ich wyniki, przydarzały im się zwycięstwa jedną bramką, nie brakowało też spotkań, kiedy przegrywali po dwóch tercjach i rehabilitowali się dopiero w ostatnich dwudziestu minutach. Nie było tu więc mowy o deklasacji. Co do Nowej Wsi Spiskiej, wciąż w klubie czeka się na kolejne decyzje, które pomogą ustalić cele. Ciężko przecież porównywać budżet pierwszoligowca do warunków finansowych panujących w ekstralidze.

W trakcie meczów komentatorzy lubili podkreślać, że jesteś Polakiem. Patrząc na ścieżkę, jaką obrałeś w wieku juniorskim, śmiało można nazwać cię jednak wyrobem słowackiego hokeja. Czy za południową granicą jesteś traktowany jako swojak, czy jednak czujesz presję ciążącą na tobie jako obcokrajowcu?

– Na pewno ta druga opcja jest bliższa rzeczywistości. Każdy patrzy mi na ręce, muszę zawsze dawać z siebie dwa razy więcej niż inni, w myśl zasady, że obcokrajowiec musi być lepszy od zawodnika krajowego. Nigdy nie byłem traktowany ulgowo jak Słowak, tylko od początku spoczywały na mnie oczekiwania wiązane z cudzoziemcem, bo to ja miałem robić różnicę na lodzie.

A jak odczuwasz to w lokalnej społeczności hokejowej? Nie da się chyba ukryć, że słowackim kibicom łatwiej identyfikować się z Polakiem, który spędził już sporo czasu w ich kraju, aniżeli z przybyszem z – dajmy na to – Kanady.

– Ze względu na fakt, że w Nowej Wsi Spiskiej grałem już w wieku juniorskim, moje nazwisko jest tam rozpoznawalne. W mediach społecznościowych czekają na mnie czasem wiadomości od kibiców, można więc powiedzieć, że jako hokeista jestem im dobrze znany.

Jesteś też przykładem, że można spróbować swoich hokejowych sił za granicą i wyjść na tym na dobre. Jak myślisz, dlaczego tak mało polskich hokeistów decyduje się na wyjazd do klubów zagranicznych? Czy uważasz, że każdy zawodnik w młodym po otrzymaniu oferty spoza Polski powinien na nią przystać?

– Od początku byłem nastawiony na to, by spróbować swoich sił za granicą, by później nie powiedzieć, że czegoś żałuję. Szybko moim celem stal się debiut w słowackiej ekstralidze, systematycznie pnąc się po szczeblach juniorskiej kariery. Po dobrym sezonie w Nowej Wsi Spiskiej otrzymałem szansę w Popradzie, gdzie wygrałem klasyfikację kanadyjską w rozgrywkach do lat 20. Okupiłem jednak ten sezon kontuzją i byłem zmuszony do powrotu do Polski, by się odbudować. Jestem bardzo wdzięczny Zagłębiu Sosnowiec za zaufanie i daną mi szansę, gdy znalazłem się w niezbyt komfortowym położeniu. Pojawiła się jednak okazja, by ponownie spróbować swoich sił na Słowacji. Dołączyłem do Nowej Wsi Spiskiej w zeszłym roku przed play-offami, pokazałem się z dobrej strony i otrzymałem propozycję pozostania na przyszły sezon, gdzie u startu rozgrywek ustaliliśmy, że naszym celem jest awans. Spodobała mi się taka wizja. Wiedziałem, że gdy ją wypełnimy, to będę miał okazję pokazać się z dobrej strony w ekstralidze.


Brak opisu.

Wybrnąłeś trochę z tego pytania, ponadto w słowackim hokeju jesteś obecny już od lat nastoletnich. Transfery zawodników, którzy wkroczyli w wiek seniora nie są już jednak takie częste. Z czego to wynika?

– Ciężko odpowiedzieć mi za innych. Gdy chce się wyjechać w młodym wieku, trzeba w to włożyć pieniądze. Od początku miałem swój plan, inni natomiast są odpowiedzialni za samych siebie. U mnie pojawiła się taka możliwość dzięki temu, że mieszkałem blisko słowackiej granicy, na czym skorzystałem.

Opisywałeś też siebie jako zawodnika, który lubi bezkompromisową grę na skraju ryzyka. Czy nie sądzisz, że w polskim systemie szkolenia młodym hokeistom brakuje nieco swobody? W hokeju seniorskim nie mogą liczyć na zbyt wiele szans w takich elementach, jak chociażby przewagi, na czym później cierpi gra reprezentacji.

– Trener trenerowi nierówny, patrząc chociażby na JKH GKS Jastrzębie, nie boją się tam zaufać młodym. Każdy szkoleniowiec wprowadza swoją filozofię hokeja, a zawodnicy muszą grać to, czego od nich oczekuje. Jedni stawiają na więcej indywidualizmu, inni podchodzą do tego rygorystycznie. Wszystko jest więc zależne od tego, jakiego szkoleniowca spotka się na swojej drodze.

Podczas Turnieju o Puchar Trójmorza ponownie ominęła cię okazja do debiutu w seniorskiej reprezentacji, mimo że tym razem byłeś powołany z pierwszej listy. Najbliższą okazją do debiutu wydaje się być zatem słoweński turniej „Beat COVID-19”. Czy nie obawiasz się, że jedno zgrupowanie to za mało, by odpowiednio wkomponować się do kadry narodowej przed nadchodzącymi kwalifikacjami olimpijskimi?

– Mój udział w Turnieju Trójmorza został wykluczony ze względu na termin finału play-offów, który kolidował z tą imprezą. Na domiar złego, w trakcie jego trwania nabawiłem się kontuzji ręki, która uniemożliwia mi również obecność na zgrupowaniu w Słowenii. Razem ze sztabem uznaliśmy, że najlepiej będzie, gdy będę rehabilitował się bez zbędnej presji. Komplikuje to mocno moją sytuację w obliczu kwalifikacji olimpijskich, lecz zrobię wszystko, by wywalczyć miejsce w kadrze.

Obserwowałeś jednak grę reprezentacji z perspektywy telewidza, jakie są więc twoje odczucia po dwóch pierwszych meczach biało-czerwonych?

– Estonia i Litwa nie okazały się być rywalami z najwyższej półki, co pozwoliło naszym reprezentantom na większą swobodę w ofensywie. Zaprezentowali oni składką i płynną grę, a to dobrze wróży na przyszłość. Znacznie więcej wniosków mogę wyciągnąć po meczu z Łotwą. Przeciwnik dotrzymywał nam tempa tylko w pierwszej tercji, a następnie Polacy boleśnie wypunktowali jego pomyłki.

Nasz ostatni wywiad zakończyliśmy życzeniami noworocznymi, dziś spytam cię natomiast o to, czego byś życzył sobie w nadchodzącym sezonie?

– Przede wszystkim chciałbym zanotować kolejny dobry sezon, w którym będą omijały mnie kontuzje. Wciąż chcę pokazywać się z dobrej strony, co może mi pomóc w wywalczeniu jeszcze lepszej szansy do dalszego rozwoju.



Rozmawiał: Kacper Langowski.


Wywiad przeprowadzono 21 kwietnia 2021 roku.


Zdjęcia: Facebook– HK Spisska Nova Ves.

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Wypowiedz się o hokeju!
Shoutbox
  • Polaczek1: Dla mnie osobiście niczym mnie szczególnie OV nie przekonał. Ale to tylko moje zdanie. Na pewno nie byłby jakimś super wzmocnieniem a tutaj jak coś takich trzeba szukać.
  • 6908TB: Polacy po 10minutach 5:0
  • Grzegorz Kordecki: Wie ktoś czy gdzieś można obejrzeć mecz naszych hokeistów do lat 20 grają od 20 ?
  • Jamer: KubaKSU: Tego nie wiem…
  • 6908TB: u20 chyba nie gra. u18 kanał Polski Hokej TV na YouTube
  • omgKsu: Grzegorz u18 jest na youtubie
  • PanFan1: Brawo młodzież 👏 jestem dumny i pod dużym wrażeniem
  • PanFan1: YT polskihikej . tv
  • PanFan1: polskihokej. tv
  • Grzegorz Kordecki: No o u18 mi chodziło, dzięki już mam znalazłem na youtube
  • KubaKSU: Też mi siw wydaje,że OV to przesada
  • omgKsu: Syn Golden Majka ładnie śmiga .
    Widać gra w Porubie procentuje.
  • hubal: dobrze, że to hokej a nie kopana
  • weekendhero: Serio jesteś pod wrażeniem tego, ze wygrywamy na poziomie 4 ligi? To był raczej obowiązek rozjechać farmerów i powoli próbować atakowac za rok drugi szczebel…
  • Simonn23: Olli Valtola to nie jest wzmocnienie, tylko uzupełnienie a chyba nie o to chodzi 😐
  • Simonn23: Mam nadzieję że to tylko plotka niesprawdzona
  • PanFan1: A co mam nie być, chłopaki rozjechali całą konkurencję, do tej pory stracili ledwo 5 bramek, strzelili 31, zdaję sobie sprawę który to poziom, tak jak i z paru innych rzeczy które miały wpływ że dziś jesteśmy gdzie jesteśmy
  • omgKsu: Paś czy Valtola ? 🤔
  • PanFan1: W nadchodzącym sezonie 6 Polaków w składzie to już mało, w zeszłym tyloma graliście cały sezon 😉
  • PanFan1: reszta fińczyki szwedy i uk[****]
  • PanFan1: u k r y
  • omgKsu: Ukr 🙃
  • omgKsu: Lepszy Paśiut jak Paś 🤣
  • KubaKSU: 6? Ja tam widziałem 8 ,tak jak limit nakazywał ;)
  • szop: Oaś to na bank jeszcze Crosby bedzie na lige mistrzow
  • unista55: Jak Heikkinen do nas przychodził to też wielu pisało, że przeciętny chłop z Sanoka przychodzi, a OV na prawdę fajnie sobie śmigał w nie za mocnym Sosnowcu
  • emeryt: OV solidny chłop do orania,w każdej piątce jest ktoś taki potrzebny,zapomnijcie dzieci ze przyjdo same gwiazdy za duży piniondz...ktoś wnosi fortepian a ktoś inny na nim gra
  • omgKsu: Byli juz bracia Streltsov , pora na klan Valtola 🤣🇫🇮
  • uniaosw: OV ok ale nie w kategorii wzmocnienie tylko bardziej uzupełnienie
  • dzidzio: Feta w Sosnowcu w końcu medal :)
  • PowrótKróla: Przede wszystkim to OV na ten moment ma złamaną nogę. Jak chce do Unii do brata to ja bym go na siłe nie trzymał.
  • PowrótKróla: W drugim kierunku nasz chłopak Sadłocha i git.
  • born-for-unia: Kamila nie oddamy ;D
  • dzidzio: To będzie wojna grrr..
  • hubal: oby tak w Ostrawie seniorom Mazurka zagrano
    ze 2 razy
  • dzidzio: to na razie daleka perspektywa cieszmy się dniem dzisiejszym
  • uniaosw: Uładzimir Kopać sto lat
  • rawa: PF1 miałczysz?
  • rawa: No i zaczeła się druga bitwa Florydy.
  • rawa: Bennett 1:0
  • dzidzio: challenge ale czysta bramka
  • rawa: Siemka Dzidzio
  • dzidzio: Siema ja tylko na chwilkę
  • rawa: Sie zakotłowało pod brama Vasilevskiego. Kara dla Kocurów.
  • dzidzio: Tak sieją spustoszenie pod bramką Vasilevskiego
  • rawa: Bob teraz sporo szczescia. Słupek
  • dzidzio: Stamkos ma kowadełko
  • dzidzio: 141 km/godz
  • rawa: Ma
  • rawa: Może e drugim PP cos wiecej zdziałają
  • dzidzio: sporo kar do tego Błyskawice w tej tercji za dużo nie mają do powiedzenia
  • rawa: Bolts zaczęli tercje bardziej agresywnie niż w pierwszym meczu.
  • rawa: Taras 2:0
  • rawa: Ale Bennett miał okazję.
  • dzidzio: śmierdziało tą bramką
  • dzidzio: ale te przyśpieszenia akcji imponujące
  • rawa: Vasilevski znowu trzyma Boltom wynik
  • rawa: Ciekawe jak nasi w Ostrawie wytrzymaja takie tempo
  • dzidzio: 11-1 w strzałach wiadomo część zrobiły kary ale to tylko część prawdy
  • dzidzio: Amerykanie zapowiadają pełną mobilizację przed igrzyskami więc będzie na ostro
  • dzidzio: Jak się to zakończy to się okaże ale będzie przynajmniej przygoda
  • rawa: Kocury wiekowo młodsi więc zajeżdzą Błyskawice
  • rawa: Bedziesz na jakimś meczu?
  • dzidzio: wybiorę się może na 1-2 mecze
  • rawa: Wybieram sie do Leeds i Nottingam na mecze z Brytolami
  • dzidzio: droga impreza ale blisko więc grzechem byłoby nie zajrzeć
  • rawa: Jak chcialbym byc na z USA, Niemcami i Kazachami
  • dzidzio: No to zróbcie tam z PanFanem piekło Brytolom :)
  • dzidzio: ma być strefa kibica więc jakaś alternatywa będzie nie biletowana
  • rawa: PF1 nie bedzie niestety na Wyspach w tym czasie. W Leeds biletow juz chyba nie ma
    Male lodowisko.
  • rawa: Czesi z cenami troche przegieli.
  • dzidzio: dlatego jeżdżą do nas na zakupy
  • dzidzio: Ogólnie mistrzostwa świata to droga impreza choć z reguły wynikała przede wszystkim z zakwaterowania i transportu
  • rawa: Tanie nie są ale po tylu latach gramy w Elicie i jeszcze Ostrawa jest blisko. Tak jak mówisz, grzechem jest nie być na mistrzostwach
  • dzidzio: najważniejsze żeby to nie była dla nas jednorazowa impreza
  • dzidzio: tymczasem znikam udanej zabawy przy kocurkach
  • rawa: Dzięki Dzidzio
  • rawa: No i mamy 2:1
  • rawa: I zrobił się remis
  • rawa: Ale obrona Boba
  • rawa: Niestamowity Bobo
  • rawa: Teraz Vasilevsky daje popis
  • rawa: Popis obu bramkarzy w drugiej.
  • rawa: Kocury przetrwały 4 minuty osłabienia
  • rawa: Dogrywka
  • rawa: Jeeeest Verhaeghe.
    2:0 w serii dla Kocurów 🐀
  • rawa: Bobrovsky gracz meczu. Obrona play offów.
  • rawa: https://m.youtube.com/shorts/-9MaizO2bsY
  • rawa: https://m.youtube.com/watch?v=9yrVLqzEwpw
  • szmaciany75@tlen.pl: wiecie moze czy beda transmisje meczow z Wielka Brytania?
  • omgKsu: Wybiera sie ktoś na mecz Słowacja - Polska 3 maja do Ziliny?
  • AdaM1234: Ja myślę nad wyjazdem... Podeślesz stronkę, gdzie zakupię bilety na ten mecz?
  • PanFan1: Sz75 mecze jeżeli nie w TVP sport, to pewno będą na stronce onhockey
  • PanFan1: Rawa ta interwencja Boba z drugiej tercji już dostała swoje życie i wieszczę jej dłuuuuugie życie
  • PanFan1: Skończyłem właśnie oglądać ten mecz (Panthers/Tampa) powiem Ci że miałem pewne obawy przed dogrywką, bo drugą i trzecią tercję Lightning grali lepiej.
  • PanFan1: Skoro Kocury potrafią wyjść zwycięsko w takim meczu, to tej serii raczej nie przegrają, tym bardziej że Panthers w tym sezonie grają lepiej na wyjazdach.
  • rawa: PF1 Bob w swoim żywiole ale Vasi też bronił niesamowicie. To dopiero drugi mecz tej serii a już można na zawał zejść😁
  • emeryt: Bob czy bób...oto jest pytanie
  • Sammael78: wiadomo czy zostaje HENRY KARJALAINEN
  • Prawdziwy Kibic Unii: Sammael pewnie gdyby bylo wiadomo Rado by juz nas poinformowal …takze pozostaje czekac na wiesci z Chemikow
Tylko zalogowani użytkownicy mogą korzystać z Shoutboxa Zaloguj się!
© Copyright 2003 - 2024 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe