Camp Byrskiego oczami polskich trenerów
Dwa tygodnie temu zakończyła się pierwsza edycja Campu Jarosława Byrskiego. Jak oceniają go trenerzy, którzy w nim uczestniczyli? Oddajemy im głos.
Wojciech Milan (trener grup młodzieżowych w Sanoku):
– Jarek Byrski to znakomity profesjonalista. Współpraca z nim to czysta przyjemność. Co do campu, to wszystko było ustalone przed każdymi zajęciami. Miałem to szczęście, że mogłem w sensie praktycznym wziąć udział w zajęciach na lodzie. Każdy z nas miał swoje obowiązki do wykonania. Zawsze przed zajęciami były one szczegółowo omówione. Jarek Byrski, jak i Mateusz byli bardzo otwarci na pytania, jakie mieliśmy do nich. Widać był, że mają ogromną wiedzę, którą chcą się z nami podzielić.
Pod względem organizacyjnym obóz wyglądał naprawdę super. Mieliśmy zapewnione bardzo dobre warunki, a zajęcia odbywały się od rana do wieczora z przerwami na posiłki. Były to zajęcia praktyczne oraz zajęcia teoretyczne.
W pamięci - oprócz super ćwiczeń - zapadło mi również niesamowite poczucie humoru i podejście Jarka Byrskiego do dzieci. Sam sposób komunikacji z dziećmi, jak i z trenerami oraz bardzo dobra jazda i sposób demonstracji ćwiczeń przez syna – to zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
Oczywiście będę się starał wdrażać wszystko to, czego się dowiedziałem na tym campie. Wiadomo jednak, że my polscy trenerzy mamy trochę inne warunki pracy. Chociażby ilość trenerów na lodzie, która prowadzi zajęcia z dziećmi. W klubach jest tak, że z całą grupą musi radzić sobie tylko jeden trener.
Otrzymaliśmy od Jarka kilka fachowych wskazówek, które powolutku można już wdrażać. Małymi krokami do celu.
Łukasz Kiedewicz (trener grup młodzieżowych w Toruniu):
– Przede wszystkim Jarek Byrski jest bardzo otwartym człowiekiem, z którym dobrze się współpracuje.
Ma w sobie wielką pasję do hokeja, a jego warsztat pracy oferuje szeroki wachlarz ćwiczeń i metod treningowych potrzebnych do tego, aby wykształcić naprawdę zdolnych zawodników. Jego syn Mateusz jest z kolei doskonałym demonstratorem szczególnie jazdy na łyżwach, jak i techniki użytkowej kija. Widać u niego tysiące godzin spędzonych na lodzie i poza nim. Doskonale się uzupełniają w swojej pracy, tworząc jedną z najlepszych szkół hokejowych w Toronto.
Co do obozu, to był on przygotowany bardzo profesjonalnie zarówno ze strony PZHL, jak i samego Jarka. Zajęcia trwały od rana do wieczora - teoria przeplatała się z praktyką. Było to bardzo dobre doświadczenie, gdyż na gorąco analizowaliśmy technikę zawodników po treningach na lodzie. Na co zwracać uwagę podczas ćwiczeń, jak wykonywać poszczególne zadania. Zainspirowały mnie również jego pomysły wykonania prostych przyrządów do treningu. Oprócz treningu lodowego omawiane były również ćwiczenia na sucho. Tu specjalistą był kolejny trener z grupy Jarka – Spancer. On również miał wiele do zaoferowania, jednak to zobaczymy dopiero w materiałach szkoleniowych z obozu, gdyż w tym czasie byliśmy z moimi kolegami trenerami na lodzie. Wrażenia z campu oceniam bardzo pozytywnie. Po pierwsze było to nowe doświadczenie, ale również wspaniała okazja do tego, aby dzielić się wiedzą i umiejętnościami z trenerami innych klubów.
Maciej Ożóg (trener grup młodzieżowych we Wrocławiu): – Współpraca przebiegała bardzo dobrze, choć może Jarek nie do końca zna polskie realia. Jest jednak bardzo otwarty na nowe pomysły i uwagi. To profesjonalista, który bardzo poważne traktuje swoje obowiązki. Jest dobry w tym, co robi, poza tym pewny siebie i tą cechą zaraża innych.
Te rzeczy, które wpaja na co dzień zawodnikom z NHL i nieco młodszych, w Polsce traktuje się po macoszemu. Mówi się o nich mało lub wcale. Grałem w drużynie Szkoły Mistrzostwa Sportowego i ani razu nie było tam treningu bez kija, samej jazdy czy power skatingu. Może dzięki obecności Jarka Byrskiego w Polsce zwrócimy większą uwagę na umiejętności takie jak technika użytkowa kija, stick handling czy body separation. Już teraz dużo ćwiczeń przenoszę na treningi dzieciaków i muszę przyznać, że przyjmują te nowinki z wielką ciekawością i są w nie bardzo zaangażowane.
Komentarze