A. Parfionow: To najsilniejszy skład, jakim dysponujemy
Za 50 dni hokejowa reprezentacja Polski do 20 lat rozpocznie zmagania w turnieju mistrzowskim na bezpośrednim zapleczu światowej Elity. O to, jak przebiegają przygotowania do turnieju, który odbędzie się w Sanoku, zapytaliśmy Andrieja Parfionowa, szkoleniowca naszej młodzieżowej kadry narodowej.
Do mistrzostw świata Dywizji I Grupy A dwudziestolatków, które zostaną rozegrane w Sanoku, pozostało dokładnie 50 dni. Jak oceni Pan przygotowania młodych polskich hokeistów do tej imprezy?
- Okres letni przebiegał bez zarzutów. Dobrze pracowaliśmy podczas obozu letniego w lipcu. Po zakończeniu zajęć na sucho weszliśmy na lód i wykonaliśmy dwa bardzo ważne dla nas mikrocykle treningowe. Zagraliśmy też w memoriale Aleksieja Czerepanowa na Litwie i uważam, że osiągnęliśmy w nim niezłe wyniki. Zajęliśmy trzecie miejsce, ale było widać, że drużyna "idzie do góry". Wówczas chcieliśmy zrealizować taki pomysł, aby wszyscy zawodnicy, kandydujący do gry w mistrzostwach świata, byli w jednych rękach. Żeby trenowali i grali razem w ekstraklasie, bądź w pierwszej lidze, przez cały ten czas. Niestety, ta drużyna nie powstała. Moim zadaniem jest obecnie obserwacja tych zawodników, którzy grają w ekstraklasie i pierwszej lidze. Zobaczymy w jakiej formie są obecnie, podczas zgrupowania, które rozpocznie się 4 listopada. Mamy zaplanowane dwa mecze, z Krakowem i w Czechach. Te spotkania dadzą nam odpowiedź na pytanie - gdzie jesteśmy?
Jakie są przyczyny tego, że wspomniana przez Pana drużyna, oparta o hokeistów kadry U20, nie powstała?
- O te przyczyny lepiej popytać w związku. To nie moja działka. Ja jestem od trenowania zawodników, aby byli przygotowani najlepiej, jak to możliwe.
Przyznać jednak trzeba, że sporą część zawodników z szerokiej kadry Polski ma Pan pod swoim okiem w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu. Czy gra tych hokeistów w pierwszej lidze to dobry pomysł, biorąc pod uwagę pierwotne plany występów kadry U20 w ekstraklasie?
- Pomysł gry w ekstraklasie był bardzo dobry. Trudno byłoby jednak grać w tych rozgrywkach od początku do końca, ale to nie było najważniejsze. W takiej sytuacji najlepsze dla tej drużyny byłoby to, że wszyscy zawodnicy byliby w jednych rękach, byliby dobrze przygotowani pod kątem nie tylko fizycznym, ale i mentalnym do gry w mistrzostwach. Sytuacja, jaką mamy obecnie jest jednak, jaka jest. Musimy z niej wyciągnąć wszystko, co najlepsze.
Czy fakt, iż niepełna drużyna gra w pierwszej lidze, a nie w ekstraklasie, wpływa negatywnie na tych zawodników?
- Dla mnie to bez różnicy, w jakiej lidze gra ta drużyna. Taktyka byłaby taka sama, jak jest teraz. Jedyny minusem jest to, że nie ma w niej wszystkich kadrowiczów.
Przed rokiem prowadzona przez Pana drużyna zaprezentowała się świetnie w Doniecku (wygrane z Kazachstanem, Wielką Brytanią, Chorwacją i Włochami). Przegrała co prawda z Ukrainą, ale i tak w bardzo dobrym stylu uzyskała awans. Jak Pana zdaniem będzie teraz, kiedy przyjdzie naszemu zespołowi zmierzyć się z dużo mocniejszymi, przynajmniej teoretycznie, ekipami?
- Bardzo trudno prognozować, jak potoczy się rywalizacja w mistrzostwach świata. Nasza drużyna jest zupełnie inna niż przed rokiem. Prezentuje inny poziom, niż ta z Doniecka. Jedno co będzie takie samo, to przygotowania do mistrzostw. No i jeszcze to, że każdy z zawodników będzie grał na sto procent.
Prognozy zapewne jest robić o tyle trudno, że rocznik rocznikowi, w grupach młodzieżowych, nie jest równy.
- Dokładnie.
Ci, którzy w jednym roku uzyskują awans mogą być zdecydowanie lepsi od młodszych graczy, którzy po roku spadną do niższej ligi. W naszym kraju już to przerabiano. Czy obecni kadrowicze są w stanie utrzymać się na zapleczu Elity?
- Reprezentanci, którzy uzyskali awans byli przygotowani bardzo dobrze fizycznie i mentalnie. Oni spędzili wiele miesięcy na przygotowaniach do tej imprezy. Myślę, że teraz utrzymaliby się na zapleczu Elity. Jak będzie z tymi rocznikami? Nie wiem. Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Jedną z przyczyn może być to, że pracujemy w trudnym okresie. Mamy pewne problemy. Wiem jednak, że ta kadra, która spotka się 4 listopada, to na ten moment najsilniejszy skład, jakim dysponujemy.
No, właśnie. Problemy. Jestem pewien, że przed przyjazdem do Polski nie znał Pan problemów tutejszego hokeja.
- (śmiech) Nie znałem.
Teraz poznał Pan zapewne wszystkie plusy i minusy. Może więc Pan szerzej ocenić polski hokej. Jaka jest Pan diagnoza?
- Tak. Największym problemem jest szkolenie zawodników, którzy trenują na co dzień w polskich drużynach młodzieżowych. Widzę duży problem z jazdą na łyżwach, z podaniami i ze strzałami. Trudnych tematów, na które moglibyśmy rozmawiać, jest wiele. Chciałbym zorganizować spotkanie dla kolegów, trenerów, abyśmy wspólnie mogli rozwiązać problemy polskiego hokeja. Trudno na gorąco wyliczać wszystkie kłopoty, bo jest bardzo dużo.
Ile dni zajęłoby Panu przedstawienie wszystkich problemów polskiego hokeja podczas takiego spotkania?
- Może nie dni, ale na pewno sporo czasu.
W ostatnim czasie pojawiły się pytania dotyczące przyszłości rosyjskich szkoleniowców w Polsce. Oczywiście pytania dotyczą w większym stopniu trenera Igora Zacharkina, ale i Pana również, co jest pokłosiem braku pieniędzy oraz zadłużenia PZHL-u. Jak widzi Pan swoją przyszłość, biorąc pod uwagę wspomniane problemy? Może być Pan pewien, że poprowadzi Pan swoją drużynę w grudniowych mistrzostwach świata?
- Trudno mi na ten temat rozmawiać. Hm. Nie mogę powiedzieć nic więcej.
Więcej odpowiedzi na przygotowane przez nas pytania - niestety - już nie uzyskaliśmy.
Komentarze