Łopuski: - Wierzyliśmy, że jeszcze nic nie jest stracone
Mikołaj Łopuski zdobył wczoraj swojego 40. gola w biało-czerwonych barwach, a Polacy pokonali Słowenię 4:1 i wrócili do gry o czołowe lokaty w mistrzostwach świata zaplecza elity.
Po pierwszej tercji podopieczni Jacka Płachty remisowali ze Słoweńcami 1:1. Drugą rozpoczęli z animuszem, chcąc jak najszybciej odzyskać prowadzenie. Na słoweńską bramkę mknęły ataki, a Robert Kristan musiał sporo się nagimnastykować.
Aż w końcu w 24. minucie na indywidualną akcję zdecydował się Patryk Wronka, który po wjechaniu do tercji uderzył z nadgarstka. Guma odbiła się od bandy za bramką, a następnie trafiła do Mikołaja Łopuskiego. Wychowanek Stoczniowca Gdańsk dokonał rzeczy niemożliwej: z niemal zerowego kąta posłał gumę do siatki i kompletnie zaskoczył golkipera "Rysiów".
– Chciałem zmieścić krążek między słupkiem a bramkarzem albo nabić bramkarza. Krążek wpadł bezpośrednio do bramki – wyjaśnił 30-letni skrzydłowy.
To był jeden z kluczowych momentów tego spotkania. Biało-czerwoni po tym trafieniu zyskali sporo pewności siebie i zaczęli grać tak, jak najbardziej lubią – z kontry. Po czterdziestu minutach prowadzili już 4:1 i taki też wynik utrzymali do końcowej syreny.
Wypada więc zapytać, co było przyczyną metamorfozy biało-czerwonych? – Przeanalizowaliśmy pewne sytuacje i porozmawialiśmy sobie konstruktywnie. Nie załamaliśmy się i cały czas wierzyliśmy, że jeszcze nic nie jest stracone – zaznaczył Łopuski.
I dodał: – Wróciliśmy też do swojej gry, no i przede wszystkim poprawiliśmy skuteczność. Świetnie ze swoich obowiązków wywiązywał się Rafał Radziszewski, który pomagał nam i dodawał pewności siebie.
Dziś biało-czerwoni zmierzą się z drugim spadkowiczem z elity – Austrią. Podopieczni Daniela Ratushny'ego jako jedyni utrzymali status niepokonanych (zwycięstwa z Koreą 3:2 k., Japonią 3:1, Włochami 4:2) i z ośmioma punktami są liderem tabeli.
– Przed nami kolejny ciężki mecz. Musimy przed nim dobrze się zregenerować i przystąpić do niego tak, jak do starcia ze Słoweńcami. Koncentracja na sto procent – zakończył Mikołaj Łopuski.
Komentarze