Warto zaufać trenerom
O zakończonym turnieju EIHC w Katowicach – Janowie rozmawiamy z nowotarżaninem Patrykiem Wronką, który w meczu przeciwko Korei Południowej zdobył swoją pierwszą bramkę w dorosłej reprezentacji.
Nie ma drugiego takiego reprezentant Polski, który zebrałby aż tyle komplementów po tym turnieju. Ty sam ze swojej postawy jesteś zadowolony?
- Myślę, że nie było źle. Dobrze się czułem, dałem z siebie tyle ile mogłem. Fajnie, że ktoś inny to dostrzegł. Komplementy zawsze są miłe, ale dla mnie najważniejsza jest opinia trenera. Zaufał mi, desygnując do pierwszej formacji, co przyznam, że było dla mnie sporym zaskoczeniem. Mam nadzieję, że sprostałem jego oczekiwaniom, choć zdaje sobie sprawę, że przede mną jeszcze dużo pracy, aby moja pozycja w reprezentacji była mocna.
Czujesz, że po tym turnieju jesteś bliżej miejsca w kadrze na mistrzostwa świata?
- Nie wiem, nie myślę o tym. Robię swoje. Do Mistrzostw zostało jeszcze bardzo dużo czasu. Jeżeli dostanę kolejne powołania, będą się starał udowodnić że na miejsce w kadrze zasługuję.
Co bardziej cieszy? Gol w meczu z Koreą Południową, który był pierwszym Twoim golem w piątym oficjalnym meczu w dorosłej reprezentacji, czy wyróżnienie dla najlepszego polskiego zawodnika spotkania z Austrią?
- Specjalnie się nad tym nie zastanawiałem. Nie przywiązuję jakoś wagi do indywidualnych osiągnięć. Liczy się dobro drużyny. Dlatego gol strzelony Korei cieszy mnie głównie dlatego, że przyczynił się do naszego zwycięstwa. Z kolei z Austrią mecz przegraliśmy, więc nie było za bardzo z czego się cieszyć.
Grałeś w formacji z 10 lat starszym od Ciebie, kapitanem reprezentacji Marcinem Koluszem, do którego wielu Cię porównuje. Zresztą cech wspólnych macie wiele, choćby tą, że obaj grać w hokeja zaczęliście w Nowym Targu...
- Zgadza się. Pamiętam jak z wysokości trybun, jako młody dzieciak patrzyłem z podziwem nie tylko na Marcina, ale też i Krzyśka Zapałę. Obaj są świetnymi zawodnikami. Gra z nimi w jednej formacji to przede wszystkim duże wyróżnienie. Myślę, że nasza gra całkiem nieźle wyglądała, a na pewno może wyglądać jeszcze lepiej.
Już chyba na dobre przyszło Ci się pożegnać z rolą środkowego napastnika, która - jak sam wielokrotnie podkreślałeś - była dla Ciebie pozycją najbardziej optymalną. Zarówno trener reprezentacji, jak i trener klubowy ustawiają Cie na pozycji skrzydłowego...
- I z każdym meczem przekonuje się, że jednak na skrzydle mogę dać więcej drużynie. Zresztą najlepiej obrazują to statystyki. Warto więc zaufać trenerom.
Jak przyjęliście to trzecie miejsce w turnieju?
- Wyniki czy sprawa miejsca w tabeli nie miała znaczenia. Chodziło by sprawdzić się z drużynami, z którymi przyjdzie nam grać w Mistrzostwach. Wypadliśmy całkiem nieźle, więc możemy być zadowoleni. Oczywiście to nie może uśpić naszej czujności. Wiadomo, że na mistrzostwach drużyny będą w innych, zdecydowanie mocniejszych składach, dlatego na kolejnych zgrupowaniach musimy jeszcze mocniej pracować, by trafić z formą w najbardziej odpowiedni moment.
Ciężko było przestawić się z poziomu ligowego?
- To inny świat. Całkiem inny hokej. Szybki, dynamiczny, non stop trzeba iść za akcją. Nie ma miejsca i czasu by pozwolić sobie na odpoczynek na lodzie. Ja jednak lubię kiedy cały czas coś się dzieje.
Teraz pora już wrócić do ligowej rzeczywistości. Blisko dwutygodniowa przerwa nie wybija was z rytmu...
- Nie sądzę. Może być nawet jeszcze lepiej. Odpoczynek się na pewno przydał.
Maciej Zubek
Komentarze