Chmielewski: Bardzo chciałem udowodnić, że zasługuję na więcej
W składzie reprezentacji Polski na turniej Euro Ice Hockey Challenge w Gdańsku zastąpił w ostatnim momencie Leszka Laszkiewicza. Jak ocenia swój występ i kolegów z reprezentacji, a także czy przekonał do siebie szkoleniowców kadry narodowej pytamy Arona Chmielewskiego, skrzydłowego Comarch Cracovii.
Od początku sezonu walczysz o miejsce w składzie reprezentacji, więc choćby z tego względu turniej rozegrany kilka dni temu w Gdańsku mógł być dla Ciebie wyjątkowy.
- Rzeczywiście, aczkolwiek każdy z nas walczy o miejsce w składzie, choć niektórzy mogą czuć się bardziej pewni. Do tej pory nie grałem jeszcze w mistrzostwach świata i od początku obecnego sezonu chcę swoją grą w Cracovii udowodnić trenerom, że zasługuje na powołanie. Niestety, tego powołania nie było. Zdarzyły się jednak pewne okoliczności, w których Leszek Laszkiewicz odniósł kontuzję, więc tak naprawdę tylko przez to pojechałem do Gdańska. Podobnie było z Sebastianem Kowalówką, który zastąpił Tomasza Malasińskiego. Dostaliśmy takie "dzikie karty" i wykorzystaliśmy je jak najbardziej mogliśmy. Jeśli chodzi o moją osobę, to cieszę się podwójnie, że udało się nam wszystkim wygrać turniej, a mnie zagrać trzy równe spotkania, strzelając przy tym bramkę i notując dwie asysty, grając w dodatku przed własną publicznością. Myślę, że zarówno ja, jak i każdy z chłopaków, mogę uznać ten turniej za udany. Cieszę się tym bardziej, gdyż byłem "rezerwowym", a trenerzy zobaczyli moje zaangażowanie i wolę walki. Bardzo chciałem im udowodnić, że zasługuję na więcej.
Satysfakcja jest pewnie tym większa, gdyż nie dość tego, że wygraliście silnie obsadzony turniej, to jeszcze rozrywaliście go w Twoich rodzinnych stronach.
- To był piękny happy end. Nie można było sobie tego lepiej wymarzyć. Wiadomo, że był to tylko turniej, ale nas - chłopaków, którzy w nim zagrali - to było coś więcej. Nabraliśmy wiary i nadziei, że polski hokej nie jest na takim złym poziomie i potrafimy grać na równi z wyżej sklasyfikowanymi rywalami. Każdy z tych meczów, nawet ten przegrany z Węgrami, był wyrównany. Żadna z ekip nie dominowała w tym turnieju. Choć graliśmy z teoretycznie lepszymi drużynami, to było widać, że poziom był bardzo podobny. Cieszę się ogromnie, tak jak każdy z nas, ze zwycięstwa w tym turnieju. Dla mnie, jak już wspominałem, jest to podwójne szczęście, gdyż mogłem grać przed własną publicznością. Mogę tylko szczerze podziękować gdańskiej publiczności za to, jak kibicowała i nas wspierała. Również im zawdzięczamy to zwycięstwo. Każdy z nich dał kawałek serca, który my odebraliśmy i mogliśmy przełożyć na lód i naszą grę. Wielki szacunek za to, że tak licznie zgromadzili się na trybunach. Wielkie podziękowania. Każdy z chłopaków mówił, że świetnie się grało przed tą publicznością.
Widać, że w Gdańsku zainteresowanie hokejem nie mija.
- Ludzie są głodni hokeja, głodni tego, aby dopingować. Widać było na forach, że ludzie są szczęśliwi, że mogą po trzech latach przyjść oglądać seniorski hokej. Ja oczywiście szczerze żałuję, że w Gdańsku nie ma hokeja, bez względu na to czy gram tam, czy nie. Ważne, że ludzie chcą tam oglądać hokej. Dobrze byłoby, żeby znalazł się sponsor, aby ta dyscyplina mogła w Gdańsku odrodzić się.
Wróćmy jeszcze do tematu rywalizacji w turnieju Euro Ice Hockey challenge. Patrząc przez pryzmat wyniku osiągniętego przez Was w Gdańsku, a także stylu gry, w jakim ten wynik uzyskaliście, można zaryzykować stwierdzenie, że czołowe drużyny Dywizji IA i słabsze ze światowej Elity nie są aż tak daleko przed nami, jak można by było sądzić.
- Nie są przed nami. Różnią się od nas tylko tym, że grają na co dzień w lepszych ligach. Nie ma co się oszukiwać, że nasza liga może równać się z EBEL-em czy KHL-em, gdzie występują Włosi, Węgrzy czy Białorusini. Chodzi tylko o to, że w lidze gramy słabsze mecze, nasza liga nie jest na wysokim poziomie i nie jest wyrównana. A tak naprawdę każdy z nas nie różni się indywidualnie niczym od tych graczy, a uważam, że mamy nawet więcej ambicji, co pokazaliśmy na tym turnieju. Zwycięstwo z Białorusią 4:0, bo tak wyglądała trzecia tercja, tylko tego dowodzi. Nasza drużna ma charakter i to pokazała.
Polska liga nie może równać się z jej odpowiednikami z innych krajów, ale za to zgrupowania reprezentacji Polski niwelują tę różnicę.
- Dokładnie. Mamy bardzo dobrych trenerów, którzy wykonują świetną robotę podczas zgrupowań. Cóż mogę więcej powiedzieć? Szkoda, że te zgrupowania nie są dłuższe i nie odbywają się częściej. Mało ich było ostatni. Trzeba pamiętać, że w grudniu nie odbyło się żadne zgrupowanie ze względów finansowych i to z pewnością nie pomogło naszej reprezentacji osiągnąć ten sukces. Myślę, że gdyby się ono odbyło, to w Gdańsku pokonalibyśmy także Węgrów. Takie długie przerwy w zgrupowaniach nie służą reprezentacji, naszej wizytówki hokejowej. Kadra powinna być na pierwszym planie. Mamy dobrych trenerów i świetnie, ale potrzebne są jeszcze sprawy zgrupowań i tym powinien zająć się związek, aby to miało ręce i nogi, bo na razie jesteśmy od tego trochę daleko.
W Gdańsku oprócz Igora Zacharkina i Jacka Płachty obecny był także Wiaczesław Bykow. Jaka była jego rola w osiągnięciu tego sukcesu?
- Trener jest zawsze obecny na takich meczach i wspiera swoimi słowami drużynę w szatni. Przekazuje swoje uwagi. Najczęściej stoi gdzieś obok boksu, na trybunach, aby widzieć więcej i na chłodno analizować, a później swoją wiedzą i spostrzeżeniami dzieli się z nami, bądź trenerem Zacharkinem, czy Płachtą. Świetnie, że mamy takiego koordynatora. To wszystko fajnie składa się w jedną całość. Ja sam dostałem wiele wskazówek od Sławy Bykowa podczas turnieju w Gdańsku, które na pewno mi pomogły i które będę dalej wdrażać w swoją grę i treningi.
W turnieju w Gdańsku - jak już wspomniałeś - zastąpiłeś Leszka Laszkiewicza i możesz być chyba zadowolony ze swoich występów. Myślisz, że swoją postawą przekonałeś do siebie Igora Zacharkina i Wiaczesława Bykowa?
- Myślę, że w tych trzech meczach wykonałem pracę, która do mnie należała. Co do kwietnia i przyszłych mistrzostw świata, to są jeszcze dwa miesiące. Jeśli Bóg da zdrowie i dobre występy w play off i dalej będę prezentować formę i dyspozycję, jaką obecnie prezentuje, to - mam nadzieję - pojadę na mistrzostwa świata. Natomiast uważam nie mnie odpowiadać na to pytanie. Ja dalej będę robić swoje i swoją grą zasłużę na to, aby wziąć udział w tych mistrzostwach. Wszystko jest w moich rękach, nogach i głowie.
Komentarze