Polaków "la bestia negra" na drodze do grupy A
Z żadnym zespołem reprezentacja Polski nie gra w ostatnich latach tak często, z żadnym tak regularnie o stawkę nie przegrywa. Czy w sobotę Ukraina znów stanie na drodze polskiego hokeja w górę?
Ukraina w dobie kryzysu swojego hokeja, przez który wylądowała na trzecim poziomie rywalizacji w cyklu Mistrzostw Świata stała się rywalem, którego dość łatwo można zaprosić do rozegrania meczu towarzyskiego. PZHL na sparingi z naszym wschodnim sąsiadem umawia polską kadrę częściej niż z jakimkolwiek innym przeciwnikiem, a do tego układ sił w światowym hokeju sprawił, że Polacy grają ze "Zbirną" regularnie również w Mistrzostwach Świata.
Wciąż bez wygranej
Sobotni mecz w Doniecku będzie już dwunastym pojedynkiem obu reprezentacji w ostatnich czterech latach. Do pewnego momentu "biało-czerwoni" nie potrafili wygrywać w ogóle. Ukraina stała się dla nich tym, co Hiszpanie nazywają "la bestia negra" - zespołem, z którym wygrać po prostu nie potrafią, niezależnie od tego, jak wielkie ma problemy. Jedno zwycięstwo w 2000 roku w Oświęcimiu bardzo długo było jedynym triumfem nad ukraińskim zespołem. W XXI wieku Polska z 12 pierwszych rozegranych z tym rywalem spotkań 11 przegrała, a raz w Kijowie był remis, gdy "biało-czerwoni" pod wodzą Wiktora Pysza nie chcieli po spotkaniu zakończonym remisem 2:2 strzelać rzutów karnych, by wyłonić zwycięzcę.
W ostatnich latach Polacy wreszcie wygrywać zaczęli, ale tylko w meczach towarzyskich, na które Ukraińcy nierzadko przysyłała krajowy skład, a które w hokeju żadnego rankingowego znaczenia nie mają. Nasi sobotni rywale znajdują się za to w towarzystwie Białorusi, Kanady i Słowacji w grupie istniejących wciąż państw, z którymi Polska grała o punkty, ale nigdy nie zdołała wygrać.
Od dobrych kilku lat "biało-czerwoni" w ogóle przestali zresztą wygrywać z potencjalnie silniejszymi od siebie. Trudno o bardziej dobitny dowód na stagnację polskiego hokeja, niż fakt, że reprezentacja w meczu z cyklu Mistrzostw Świata lub kwalifikacji Igrzysk Olimpijskich (same Igrzyska od 21 lat są dla nas marzeniem ściętej głowy) nie wygrała z wyżej notowanym rywalem od 2007 roku, gdy w Chinach pokonała Kazachstan. Potrafili za to biało-czerwoni od tego czasu przegrać z klasyfikowanymi wówczas niżej Japonią, Wielką Brytanią i Koreą Południową, a w rankingu dali się wyprzedzić również Węgrom. Brak zwycięstw nad silniejszymi powoduje zastój, a porażki z teoretycznie słabszymi spadanie w światowej hierarchii.
Klątwa Szachrajczuka
We wspomnianym 2007 roku, kilka tygodni po zwycięstwie Polski nad Kazachstanem, Ukraina spadła z elity Mistrzostw Świata i do dziś do niej nie wróciła. Wtedy zaczynał się kryzys hokeja nad Dnieprem. Gdy latem 2010 roku wielokrotny reprezentant kraju Wadym Szachrajczuk ostrzegał w jednym z wywiadów, że bez wprowadzenia programu ratunkowego Ukraina w ciągu 5 lat spadnie na trzeci poziom Mistrzostw Świata, niewiele osób brało to na poważnie. Ukraińcy spadli już dwa lata później i choć ich degradację, podobnie jak w przypadku Polaków przyspieszyła reforma systemu MŚ, to dobrze ukazywała ona skalę kryzysu ukraińskiego hokeja.
Władze krajowej federacji nie zamierzały czekać na dalsze staczanie się z założonymi rękami. Tak dołączenie Donbasu Donieck do KHL (wcześniej bez powodzenia próbował Budiwelnyk Kijów), jak i powołanie Profesjonalnej Ligi Hokejowej (PHL) miały być krokiem do przodu, a kadrę czekało odmłodzenie.
Polska liga jako wzór
PHL na razie profesjonalna jest jednak wyłącznie z nazwy. Wobec wydarzeń ostatniego sezonu, gdy mecze były odwoływane wskutek bojkotu zawodników, którym kluby nie płaciły, a sprawa wykluczenia z play-offów zwycięzcy sezonu zasadniczego zakończyła się w sądzie, zarówno trener kadry Ołeksandr Kulikow, jak i ukraińskie media w ostatnich tygodniach wręcz za wzór stabilności stawiają... naszą PLH.
Selekcjonerowi udało się za to odmłodzić kadrę, której średnia wieku na przestrzeni dwóch lat spadła o prawie 3,5 roku. W Doniecku Ukrainę reprezentuje trzech graczy poniżej 20 roku życia, co dla selekcjonera jest sporym sukcesem, bo wśród młodzieży wybierać nie ma za bardzo z czego. Kadra U-20 też spadła do światowej "trzeciej ligi", reprezentacja U-18 w trwającym turnieju dywizji IB w Tychach dała radę jedynie Korei Południowej, a wśród młodych próżno szukać wielkich talentów choćby na miarę Rusłana Fedotenki.
Kulikow narzeka, że zbyt dużo miejsc w składach drużyn PHL zabierają obcokrajowcy, którzy - co potwierdził nasz raport o obcokrajowcach w ligach europejskich- akurat do ukraińskiej ekstraklasy nie wnoszą zbyt wiele, choć jest ich tam więcej niż średnio w Europie. Efekt jest taki, że trener Ukrainy ma w Doniecku do dyspozycji dwóch bramkarzy, którzy łącznie uzbierali w ostatnim sezonie zasadniczym PHL 21 meczów. O sile Donbasu w KHL także nie stanowią miejscowi. Pierwszą drużynę donieckiego klubu reprezentuje na Mistrzostwach Świata dywizji I grupy B tylko czterech graczy.
Teraz albo...?
Wobec problemów, które dotknęły ukraiński hokej alarmujący może być fakt, że dystans Polski do Ukrainy nie wydaje się zmniejszać. Co więcej, "biało-czerwoni" przegrywają z sąsiadami coraz wyżej. Najbliżej w ostatnich latach wygranej w meczu o punkty Polacy byli w 2009 roku w Toruniu, gdy przegrali 1:2 po karnych. Dwa lata temu w Kijowie było już 1:4, a na listopadowym turnieju preeliminacyjnym do Igrzysk Olimpijskich 1:5.
Polacy co prawda wygrali później 3:2 w Miercurea-Ciuc, ale towarzyski turniej EIHC nie ma tej samej wagi. Trener Wiktor Pysz po podobnym zwycięstwie w 2010 roku w Sanoku wierzył, że przed Mistrzostwami Świata daje ono jego drużynie psychiczną przewagę, a podobnie wypowiadali się tym razem polscy hokeiści, ale trudno uwierzyć, by Ukraińcy wychodząc w sobotę na lód hali "Drużba" w Doniecku o porażce pamiętali, choć połowa z nich w grudniowym meczu w Rumunii grała.
Jeden z ukraińskich portali przed Mistrzostwami Świata dywizji I grupy B zwracając uwagę na uznane nazwiska trenerów reprezentacji Polski i kryzys ukraińskiego hokeja pytał kiedy, jeśli nie teraz Polska wygra z Ukrainą. Polscy kibice mogą to pytanie zadawać od kilku lat. W sobotę zadajmy je jeszcze raz.
@grabowski_j
Komentarze