Komorski: Wierzę, że czasem trzeba zrobić krok w tył, by potem dwa do przodu
O zakończonych Mistrzostwach Świata Dywizji IA w Budapeszcie rozmawiamy z napastnikiem reprezentacji Polski Filipem Komorskim.
Hokej.Net: Jak podsumujesz turniej w Budapeszcie jeśli chodzi o reprezentację Polski?
Filip Komorski: - Jesteśmy dosyć mocno rozczarowani. Mało osób w nas wierzyło, ale my czyli te dwadzieścia trzy osoby w szatni, powiedzieliśmy sobie, że wierzymy w to, iż możemy zrobić niespodziankę. Niestety się to nie udało. Planem minimum było utrzymanie. Tego planu nie wykonaliśmy i mocno nad tym ubolewamy.
A jakie wnioski możecie wysnuć z tej porażki?
- Ciężko powiedzieć tak na gorąco. Otrzymaliśmy srogą lekcję, ale nie możemy się teraz załamywać i paść na kolana. Wierzę, że czasem trzeba zrobić krok w tył, by potem dwa do przodu.
Czy problemy organizacyjne w PZHL mogły być przyczyną słabego wyniku?
- Nie chciałbym zwalać tego na problemy w związku. My staraliśmy się od tego odciąć. Może na poszczególnych osobach się to w jakiś sposób odbiło, ale jako drużyna nie myśleliśmy o tym. Wierzyliśmy w to, że możemy dobrze zagrać, bo przecież to potrafimy. Trener Ted Nolan cały czas nam wpajał, że jeśli się chce to można wszystko osiągnąć. Mówił, że potrafimy ciężko pracować, ale wynik niestety tego nie pokazał.
Czy rozgrywki ligowe, które nie stoją na wysokim poziomie, mają wpływ na grę reprezentacji?
- Z pewnością. Wystarczy popatrzeć na Słowenię, której zawodnicy grają w silnych europejskich klubach. U nas większość graczy zostało powołanych z Polskiej Hokej Ligi. Zarówno Słoweńcy, jak i Kazachowie brutalnie zweryfikowali poziom naszej ligi.
A byłbyś w stanie wskazać największe mankamenty w waszej grze?
- Najgorsza była nierówna gra, gdzie potrafiliśmy jedną tercję zagrać fantastycznie, drugą fatalnie, a w trzeciej znów się przebudzić. Musimy grać na równym poziomie od pierwszej do ostatniej minuty. Nie mamy jakichś super indywidualności, grających w topowych ligach, dlatego naszą siłą powinien być kolektyw i stabilna gra. Tego zabrakło, a przykładem może być mecz z Węgrami. Żeby wygrywać z takimi przeciwnikami trzeba zagrać trzy równe odsłony.
Co zatem należy zmienić w waszej grze, by za rok powrócić na zaplecze Elity?
- Musimy wyciągnąć z tej porażki naukę, która zaprocentuje w przyszłości. Jako zawodnicy w lidze się wyróżniamy, a po przyjeździe na kadrę tego nie widać. W naszej grze musi być więcej jakości i mądrej gry. Staramy się, mamy serce do gry, ale niestety jakoś nie możemy przełożyć tego na korzystny wynik. Czasem oprócz tego trzeba użyć głowy.
Rozmawiał w Budapeszcie: Łukasz Sikora
Komentarze