Ted Nolan: Polska to dla mnie perfekcyjne miejsce
Ted Nolan został nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. W środę 59-letni Kanadyjczyk, który podpisał dwuletni kontrakt, spotkał się z dziennikarzami i chętnie odpowiadał na ich pytania. Zapraszamy do lektury wywiadu z prawdziwym człowiekiem hokeja i trzecim w historii trenerem zza oceanu.
HOKEJ.NET: - Co będzie najtrudniejsze w pracy z reprezentacją Polski?
Ted Nolan, nowy selekcjoner biało-czerwonych: - Dla mnie największą trudnością jest to, że nie znam zawodników. W podobnej sytuacji byłem, gdy obejmowałem kadrę Łotwy. Można powiedzieć, że mam już w tej kwestii pewne doświadczenie. Mniej więcej po trzeciej, czwartej wizycie miałem już pełne rozeznanie względem graczy. Zebrałem ich nazwiska, fotografie, zrobiłem własne notatki, gdzie grają. Poznałem ich naprawdę szybko.
Teraz planuję zrobić to samo. Musimy zbudować między nami więź. Do tego potrzeba odrobiny czasu.
Co przekonało Pana do tego, by przyjąć ofertę prowadzenia biało-czerwonych?
- Wiesz, to było dokładnie to. Czekałem właśnie na taką ofertę. Kiedy dostałem maila od Rafała Omasty, w którym poinformował mnie, że Dawid Chwałka, prezes Polskiego Związku Hokeja Na Lodzie, interesuje się moją osobą, to byłem bardzo zadowolony. Czułem się, jakby otworzyło się nade mną niebo.
Od dłuższego czasu chciałem pracować z drużyną, która gra na niższym poziomie i chcę awansować wyżej. To stanowi dla mnie wielkie wyzwanie i dlatego tu przyjechałem. Chcę pomóc polskim zawodnikom i kibicom spełnić marzenia.
Czyli celem jest awans do elity?
- Tak.
Uda się to Panu w ciągu dwóch lat?
- Mam nadzieję. Ale to nie jedyny cel. Moim zadaniem jest także wyszukanie zawodników o wyższych umiejętnościach, tak by poziom gry prezentowany przez polską kadrę był wyższy. Swoista praca u podstaw. Z pewnością jest gdzieś ośmiolatek, dziesięciolatek, albo 12-letni młody zawodnik, który dopiero zaczyna grać i może zostać następną gwiazdą polskiego hokeja. A jego talent pociągnie za sobą następną generację zawodników. Moimi zdaniami są zatem zbudowanie obecnej drużyny, myślenie o tym, co potem, ale też wyszukiwanie zawodników w różnych miejscach.
Co Pan wie o polskim hokeju?
- Wiem, że kiedyś był mocny.
To było bardzo dawno temu.
- Dawno, dawno temu i z biegiem czasu utracił popularność. Naszą odpowiedzialnością jest teraz nowa generacja. Musimy zachęcić dzieci do hokeja, ponownie zrobić z niego ciekawy i fajny sport. Musimy uczynić go dostępnym dla dzieciaków. Hokej jest bardzo drogim do uprawiania sportem. Trzeba zadbać o infrastrukturę, lodowiska, sponsorów dla młodzieżowego hokeja - solidne firmy, które pomogą stworzyć program tak jak Tim Horton w Kanadzie.
Muszą i tu być jakieś korporacje, albo rząd, z którymi należy nawiązać kontakt tak, by wysyłać stąd najlepszą młodzież do innych krajów, by rozwijali swoje umiejętności. Tak jak to się dzieje w piłce nożnej, wyjeżdżają gdzie indziej, by się rozwijać. Musimy zrobić to samo w hokeju, stworzyć dla młodzieży warunki do rozwijania umiejętności.
Dlaczego przestał Pan trenować drużynę narodową Łotwy? W Soczi zagrali doskonale, z Kanadą przegrali tylko jedną bramką.
- Problemem był kontrakt, jaki miałem z Buffalo Sabres. W kontrakcie tym był zapis, że każdy dla kogo pracowałem, musiał płacić pewne sumy do Buffalo. Oni po prostu zabierali kasę, uważałem, że Buffalo Sabres nie potrzebują pieniędzy i nie chciałem pracować gdzie indziej, by pieniądze trafiały do nich. Wolałem poczekać aż ten kontrakt dobiegnie końca, co stało się 1 lipca tego roku i teraz jestem wolny.
Łotwa jest już „ustawiona”. Wiedzą, co mają robić grają w Elicie już dłuższy czas, mają ustabilizowany program. A tu w Polsce mam kolejne ekscytujące wyzwanie, ponieważ, gdziekolwiek nie jestem, chcę się wpisać w historię. Dla mnie historia jest ważna. Trzeba wiedzieć skąd się jest i jak staje się tym, kim się jest. Myślę, że młodzi ludzie powinni swą historię znać. Jak my uformujemy tę historię, to wykreujemy następne pokolenia zawodników, by uczynić Polskę krajem silniejszym hokejowo.
Gdzie chciałby Pan zostawić Polskę, po zakończeniu kontraktu?
- Ciągle chce mieć poczucie dumy i chciałbym mieć też poczucie osiągnięcia sukcesu. By Polska grała na stałe w Elicie i by stworzyć strukturę, która nie da tylko jednorazowy wynik, ale również brak zmartwień na jutro. Musimy stworzyć program dla młodzieży, dzieciaków, młodych ludzi chłopców i dziewczynek, by mogli się cieszyć tym wspaniałym sportem. Jak tego dokonamy, to zadbamy o przyszłość. Musimy ściągnąć też zawodników zza granicy, tak by w szybkim czasie podnieść poziom reprezentacji.
Chcę być częścią tego projektu. Usiąść na starość w fotelu i móc sobie powiedzie: popatrz na tę drużynę, pomogłeś jej.
Szczerze mówiąc, to nie myślałem o trenowaniu. Nie miałem takiego planu, ale jakoś tak wyszło. Jak już zacząłem być trenerem to wtedy przypomniałem sobie jak ważni dla mnie byli moi trenerzy. Jak niektórzy z nich zainspirowali mnie do tego, by być lepszym. Nie tylko hokeistą, ale przede wszystkim człowiekiem. Więc kiedy dostałem od życia szansę, by zostać trenerem, postanowiłem, że chcę dawać siłę ludziom tak, by stali się lepsi nie tylko w hokeju, ale w ogóle w życiu.
Sport uczy współżycia z ludźmi, ciężkiej pracy, jak polegać na koledze z drużyny i jak stać się lepszym obywatelem. Jak wykształcimy obywateli, będziemy mieli mocniejsze państwo, lepsze miasto. Bardzo wiele można osiągnąć przez sport. Sport, o którym ja mówię to akurat hokej, ale w innych dyscyplinach sportowych osiąga się to samo. Sport jest wspaniały dla młodzieży, trzyma ich z dala od kłopotów, daje im poczucie celu. Chociaż tylko niewielki procent wznosi się na poziom narodowy, to największy sens leży w przeżyciu tej przygody. Wspólne wyjazdy, turnieje i zawieranie przyjaźni. Dlatego udzielam się w hokeju.
Z nowym trenerem reprezentacji Polski Tedem Nolanem, wielkim pasjonatem hokeja. #tednolan #3nolans #hockey #icehockey #pzhl #hokejnet #hokej pic.twitter.com/YxvNfSCrmp
12 lipca 2017Czy zamierza Pan współpracować ze znanymi polskimi hokeistami? Nie ma ich zbyt wielu, ale powiedzmy, że z Mariuszem Czerkawskim?
- Oczywiście tak. Zdecydowanie się z nim skontaktuje, żeby wiedzieć dokąd się idzie, trzeba wiedzieć skąd się przyszło. Ci zawodnicy doszli do najwyższego poziomu i mogą zainspirować innych, o ile się na to zdecydują. To samo robiłem na Łotwie, pierwszym człowiekiem, z którym się skontaktowałem był Artūrs Irbe. On nigdy nie był związany z reprezentacją i nie rozumiałem, dlaczego tak jest, bo przecież powinien być. Wciągnąłem go w ten temat, Sandis Ozoliņš był wtedy na sportowej emeryturze, to wciągnąłem go z powrotem. Używałem starszych zawodników by pokazywali młodszym, jak powinno pokonywać się życiowe przeszkody. Nic nie zastąpi doświadczenia. W mojej kulturze my mamy starszyznę, to oni nas uczą, bo mają za sobą doświadczenie życia. Wiele przeżyli i teraz dzielą się tymi doświadczeniami i przez to czynią nas lepszymi. Więc i tu będziemy starć się wciągnąć tych starszych zawodników, by pomogli nam zainspirować resztę, dzieląc się doświadczeniami i tym, jak pokonywali przeszkody w ich życiu.
Kiedy Pan spotyka nowych zawodników, na jakie umiejętności zwraca Pan największą uwagę?
- Dla mnie najważniejszą sprawą u zawodnika jest jego charakter. Niektórzy jeżdżą na łyżwach szybko, inni wolno. Niektórzy są mali i zwinni inni mają większe gabaryty. Ja po prostu chcę wiedzieć, jakimi są ludźmi. Żeby stworzyć drużynę, nie wystarczy wyłącznie opierać się na talencie.
Oczywiście najpierw przyjrzę się, jakie umiejętności posiadają polscy zawodnicy. Jak jeżdżą na łyżwach, podają krążek, jak myślą i czy potrafią grać defensywnie. Dla każdego jest konkretna rola do odegrania. To jest wspaniałe, bo w hokeju są dokładnie rozpisane role. Każdy zna swoja rolę, swoje obowiązki. Ja nie chcę by facet odpowiedzialny za "checking" był strzelcem bramek, bo to nie jego rola. Nie chcę by obrońca, grał w ataku, bo to nie jego praca. Każdy musi być odpowiedzialny za swoje obowiązki. Gdy to robi, to tworzymy zespół i kolektywnie możemy robić postępy. Nie tak, że jest jeden lepszy od innych. On zdobędzie bramkę, a my przegramy 1:6. To nie ma sensu. Ja chcę wygrać choćby 2:1 i wiedzieć, że każdy miał to w zwycięstwo swój wkład.
Ted Nolan jest doskonale znanym nazwiskiem w hokeju na lodzie, czy będzie Pan korzystał z reputacji zdobywcy nagrody Jacka Adamsa, by namówić zawodników polskiego pochodzenia z Kanady lub Stanów Zjednoczonych do tego, aby grali w reprezentacji Polski?
- Jak tylko dostałem maila od Rafała Omasty, to od razu zacząłem myśleć, gdzie tu znaleźć zawodników, którzy wyemigrowali do Kanady. Gdzieś ktoś taki musi być, albo takich co wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych, też tacy muszą być. Będę ich szukał, jest z pewnością cała grupa tych zawodników, którzy się zgodzą na to za odpowiednie wynagrodzenie. Musimy ich przekonać, że tu jest doskonała okazja do tego, by po dwóch latach zagrać dla drużyny Polski. To była pierwsza myśl, o której pomyślałem, kiedy dostałem telefon. Dlatego byłem bardzo zadowolony, kiedy Dawid Chwałka i jeden z członków zarządu powiedział mi, że potrzebujemy sprowadzić takich graczy do polskich. To tak, jak w wolnym handlu. Musimy sięgnąć po dodatkowe zasoby, by uczynić wasz kraj mocniejszym.
Jeżeli w tym samym czasie zadbamy o pracę u podstaw, to w przyszłości nie będziemy się musieli martwić o ściąganie zawodników z zagranicy. Ale obecnie jest to niezbędne. Ja znam paru zawodników polskiego pochodzenie i zaraz po powrocie do domu do nich zadzwonię, by się dowiedzieć czy nie mają jakichś kuzynów, krewnych, o których nic nie wiem, po to by się zapytać czy nie zachcieliby przyjechać i grać w Polsce.
To by było wspaniale.
- Moją pierwszą reakcją po przybyciu do Polski było zaskoczenie. Oczekiwałem zabytkowej scenerii, dopiero po chwili uzmysłowiłem sobie, co się tu stało w czasie wojny. Zrobiło mi się najpierw smutno myśląc o tym, jak tu było i jak jest teraz. Spodziewałem się zabytkowych kamienic, spotkania z historią. Wybiorę się do innych historycznych miast w Polsce. Ludzie tu są bardzo mili i będę się starał, by mieli być z czego dumni.
Post udostępniony przez HokejNet (@hokejnet) 13 Lip, 2017 o 2:56 PDT
Można odnieść wrażenie, że już Pan polubił Polskę?
- O tak, bardzo mi się tu podoba. Jak na razie czuje się jakby spełniły się moje marzenia. Na to czekałem. Doświadczam honoru bycia trenerem kadry, jestem z tego bardzo dumny, przecież to nie jakaś drużyna hokejowa tylko reprezentacja narodu.
Stworzymy całościowy program rozwoju hokeja, chcemy pokazać, jaki to wspaniały sport i jacy wspaniali ludzie go uprawiają. Są przecież ciekawe historie, o których ludzie nie wiedzą, a trzeba je pokazać.
Co myśli Pan o Rafale Omaście, który doprowadził do tego że teraz będziesz pracował w Polsce?
- Bez niego nie było by mnie tutaj. Jestem mu bardzo wdzięczny. Bezpośrednio po spotkaniu z Dawidem, który przyleciał do Kanady, by się ze mną spotkać, wysłałem natychmiast tekst do Rafała, dziękując mu z całego serca, za to że dał mi tę szansę. Bez niego nic by się nie stało. Jestem mu za to bardzo wdzięczny, a Dawidowi za to że obdarzył mnie zaufaniem.
A jak na Pana decyzję zareagowała rodzina?
- Moi chłopcy byli zadowoleni, że byłem w domu. Ale oni rozumieją, że ja kocham hokej, a bycie trenerem drużyny narodowej to coś wyjątkowego, doprawdy specjalnego. Więc kiedy do nich zadzwoniłem byli za tym, a moja żona była szczęśliwa, bo wiedziała, ze czekałem właśnie na taką okazję. Żona jest wręcz podekscytowana, mój syn Jordan, który gra w Los Angeles jest ze mnie dumny, a Brandon, który grał kiedyś w NHL w Północnej Karolinie zapytał się czy może być moim asystentem (śmiech). Obaj są bardzo zadowoleni. Nie powiedziałem nikomu innemu, ani dalszej rodzinie, ani przyjaciołom. Dowiedzieli się dopiero teraz.
Proszę powiedzieć coś o Pana synach. Śledzimy NHL i wiemy, że Jordan jest doskonałym "walczakiem"?
- Ale on nie tylko umie się bić, on jest doskonałym zawodnikiem. Gdyby miał więcej szans, aby pokazać swój talent jako napastnik, byłoby dla niego znacznie lepiej. Od samego początku wpajałem swoim chłopcom, że niezwykle ważna jest etyka pracy. By nie oczekiwali nic za darmo, że na wszystko muszą w życiu zapracować. Mój ojciec nauczył mnie tego, jak dorastałem, myślę że najlepszy prezent, jaki możemy dać naszym dzieciom to nauczenie ich, by nie narzekali i wiedzieli, że na wszystko muszą zapracować. To niezbędne w hokeju. Obaj byli "draftowani", a Jordan zdobył dwa puchary Stanleya, z którymi przyjechał do domu.
Brandon pracuje w Pana Fundacji.
- Zgadza się. Niestety w 1980 moja matka zginęła w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę. Bardzo długo się zmagałem z tą tragedią. Przez dziesięć lat odczuwałem emocjonalne skutki tego wypadku. Kiedy się z tym uporałem, chciałem jej pamięć jakoś uhonorować. Stworzyłem Ted Nolan Fundation, by pomagać zbierać fundusze na stypendia dla kobiet „Pierwszych Narodów” w całej Kanadzie, by pomóc im w zdobywaniu wiedzy.
Pracowałem nad tym od 1990 roku. Fundację założyliśmy w 2004, by pomagać ubogim społecznościom. Założyliśmy również szkołę hokejową "Trzech Nolanów". W trójkę jeździmy do bardzo odległych osad i uczymy ich hokejowej techniki. Chcemy, aby miejscowe dzieci nabywały umiejętności, które pozwolą im grać w hokeja zawodowo.
Mówimy im o tym, jak ważne jest wykształcenie, o zdrowiu, o poczuciu własnej wartości, by uwierzyli we własne siły, by byli dobrymi ludźmi. Brandon jest dyrektorem tej szkoły. Mamy również linie odzieżową, którą nazwaliśmy 3N z fajnym logo z 3N i strzałą. Część dochodów ze sprzedaży odzieży idzie do Fundacji. Uczymy w ten sposób młodych ludzi nie tylko etyki pracy, ale również tego, żeby nie zapomnieli, skąd pochodzą i o tym, że trzeba podać innym rękę, by wyciągnąć z dołka. Obaj synowie doskonale sobie radzą, mają dobre podejście do dzieciaków. Organizujemy też różne wydarzenia, imprezy hokejowe i przemowy motywacyjne. Brandon jest mózgiem całego tego przedsięwzięcia.
Kiedy trener z powrotem przyleci do Polski?
- We wrześniu, na zgrupowanie przed turniejem. Przedstawię się zawodnikom, spotkam się z nimi wszystkimi i powiem im, czego się od nich oczekuję. Co będziemy tolerować, a czego nie. Dla mnie najważniejsza jest chęć pracy i rywalizacji. Zapewniam też, że będę przyglądał się zawodnikom, którzy do tej pory nie dostali szansy, bo wierzę, że każdy na nią zasługuje. W ten sposób zbudujemy rywalizację. Kto będzie lepszy, będzie grał w reprezentacji. We wrześniu rozpoczniemy proces. Potem w październiku przylecę ze dwa razy, by szukać nadal zawodników i przygotować się na turniej w listopadzie. Będę tak często w Polsce, tak jakbym nigdy z niej nie wyjeżdżał.
Rozmawiał Sebastian Królicki
Komentarze