Zapała: Praca nie idzie na marne
Powoli opadają emocje związane z niedzielnym sukcesem polskich hokeistów w Budapeszcie. O wygranej z drużyną gospodarzy opowiedział nam Krzysztof Zapała.
- Na początku było trochę nerwowo. Myślę jednak, że ten mecz był dużo lepszy w naszym wykonaniu od tego w Krakowie w zeszłym roku. Traktując to spotkanie jako rewanż to można powiedzieć, że nam się udał. Zasłużenie wygraliśmy chociaż wiadomo, że rzuty karne to loteria – podsumował spotkanie Krzysztof Zapała.
Zawodnik przyznał, że presja spotkania była bardzo duża. Polacy pierwszą groźną akcję przeprowadzili dopiero w siódmej minucie meczu.
- Nie można mówić o stresie. Jednak zaznaczmy, że nie często gramy spotkania podczas takich wydarzeń. Na pewno presja była i to być może sparaliżowało nas na początku – dodał napastnik.
„Kazek” jako jedyny wykorzystał rzut karny, który dał biało-czerwonym awans do dalszej rundy.
- Powiem nieskromnie, że właśnie w taki sposób chciałem wykonać rzut karny. Trenujemy je na treningach, gdyż również takie rozstrzygnięcie zakładaliśmy. Można powiedzieć, że seria rzutów karnych podczas meczu gwiazd w Spodku się przydała – żartował Zapała.
We wrześniu Polaków czeka dużo trudniejszy sprawdzian z wyżej notowanymi drużynami.
- Poprzeczka idzie o wiele wyżej jednak po to uprawiamy tą dyscyplinę i trenujemy, żeby polski hokej szedł do przodu. Poprzez takie sukcesy widzimy, że nasza praca nie idzie na marne i widać efekty – kontynuował Zapała.
Od początku turnieju naszych zawodników wspierali polscy kibice. Ciekawostką jest fakt, że byli to głównie sympatycy z miast, których zawodnicy nie grają w kadrze. Augustów, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza, Sanok, Tarnów czy Zabrze to tylko niektóre miejscowości, z których do Budapesztu przyjechali fani polskiej reprezentacji.
- Cieszymy się, że nas wspierają i jeżdżą za nami po świecie. Mamy nadzieję, że dobrymi wynikami jak najczęściej będziemy im mogli w taki sposób podziękować – zakończył Zapała.
Komentarze