Źle nie było
- Nie możemy być zadowoleni, bo przegraliśmy to spotkanie. Jednak uważam, że na tle Słowenii, bardzo dobrej drużyny, która jeszcze niedawno grała na igrzyskach olimpijskich i w elicie, zaprezentowaliśmy całkiem nieźle - mówił po porażce ze Słowenią Kamil Kosowski. Biało-czerwoni przegrali 1:2, ale nie można było odmówić im woli walki.
W każdym ze spotkań turnieju selekcjoner biało-czerwonych Jacek Płachta postawi na innego bramkarza. "Kosie" trafił się najwyżej sklasyfikowany rywal - Słowenia, która w rankingu opracowanym przez Międzynarodową Federację Hokeja na Lodzie zajmuje 14. miejsce.
-Przyznam szczerze, że chciałem bronić dzisiaj, bo doskonale pamiętam, że ostatni mecz, który rozegrałem z tym rywalem zakończył się naszym zwycięstwem. Wygraliśmy wówczas 2:1. Cóż, myślałem, że dzisiaj będzie podobnie - uśmiechnął się 28-letni golkiper.
Kosowski w całym spotkaniu pokazał się z bardzo dobrej strony. Obronił 30 z 32 strzałów (skuteczność 93,75), a przy straconych bramkach nie miał nic do powiedzenia. Po raz pierwszy wyciągnął gumę z siatki w 35. minucie, kiedy to został pokonany przez Roberta Koblara, który skutecznie dobił uderzenie Anžego Ropreta.
- Odbiłem krążek do boku, a napastnik rywali wykazał się świetnym wyczuciem czasu i najechał w odpowiednim momencie. Teraz mogę się zastanowić, czy mogłem w tej sytuacji zrobić coś jeszcze. Może gdybym rzucił się, jak bramkarz piłkarski, to zdołałbym sparować ten strzał - analizował na gorąco Kosowski.
Po raz drugi skapitulował w 48. minucie po uderzeniu David Rodmana, który zamarkował podanie i zaskoczył polskiego golkipera sprytnym uderzeniem między parkanami. Był to gol dający "Rysiom" zwycięstwo i trzy punkty.
Dzisiaj o godzinie 19:30 Polacy zmierzą się z Koreą Południową, w składzie której znajduje się czterech naturalizowanych zawodników.
Komentarze