Kolejny krok w przód
Rozmowa z Marcinem Koluszem, nowotarżaninem, kapitanem reprezentacji Polski o zakończonych Mistrzostwach Świata Dywizji IA w Krakowie, w którym biało-czerwoni zajęli trzecie miejsce.
Wynik przez was osiągnięty wywołuje mieszane odczucia. Z jednej strony mówi się o dużym sukcesie, ale z drugiej strony pozostaje niedosyt z zaprzepaszczonej szansy awansu po 13 latach do hokejowej elity, która szybko może się nie powtórzyć.
- Wydaje mi się, że trzeba cieszyć się z tego co osiągnęliśmy i z tego, że dokonaliśmy tego naprawdę w dobrym stylu. Priorytetem było utrzymanie. Cel udało się zrealizować z nawiązką. W żadnym meczu nikt nie może nam zarzucić braku zaangażowania i woli walki. Postawiliśmy kolejny krok w przód i potwierdziliśmy, że jako reprezentacja zmierzamy w dobrym kierunku. Oczywiście chciałoby się jeszcze więcej, ale jestem zdania, że na ten moment miejsce, które zajęliśmy jest odzwierciedleniem naszej pozycji w świecie.
W trakcie mistrzostw przeszliście metamorfozę. Zaczęło się bowiem nie najlepiej. Mecz otwarcia z Włochami nie nastrajał optymizmem...
- Zapłaciliśmy frycowe. Zawsze pierwsze spotkanie jest dużą niewiadomą. Tak samo było w tym przypadku. Udzieliła się nam presja. Chcieliśmy dobrze zacząć. Byliśmy mocno zmotywowani i skoncentrowani, ale na tafli niewiele nam wychodziło.
Z Japonią i Ukrainą też łatwo nie było. O zwycięstwa drżeć musieliście do ostatnich sekund obu tych spotkań...
- Generalnie każdy nasz mecz na tych mistrzostwach był bardzo podobny. Poza Kazachstanem wszystkie drużyny były o zbliżonych umiejętnościach. O zwycięstwach decydowały w głównej mierze cechy wolicjonalne. Wydaje mi się, że w meczach z Japonią i Ukrainą byliśmy mocniej zdeterminowani i to było kluczem do zwycięstw.
Mecz z Kazachstanem choć przegrany, w opiniach większości obserwatorów był jednym z najlepszych spotkań Polaków w ostatnich latach. Byliście o krok od sprawienia olbrzymiej niespodzianki...
- Na pewno było to bardzo dobre spotkanie w naszym wykonaniu. Indywidualnie może ustępowaliśmy Kazachom, ale nadrabialiśmy to zespołowością, dyscypliną taktyczną i konsekwencją w grze. To sprawiło, że mecz cały czas był na styku. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy osiągnąć jeszcze lepszy wynik w tym meczu. Na pewno wstydzić się po tym spotkaniu nie musieliśmy.
Bramka jaką zdobyłeś w tym spotkaniu, była jedną z najładniejszych bramek mistrzostw. Zachowasz ją sobie w pamięci?
- Zawsze fajnie zdobyć gola w takim meczu. Jedna bramka jednak nie czyni cię bohaterem. Jakbym mógł to na pewno zamieniłbym tą bramkę na zwycięstwo z Węgrami.
Po bardzo dobrym meczu z Kazachstanem apetyty na awans jeszcze się wyostrzyły. W końcu Węgrzy z Kazachami przegrali gładko 0:5. Wydawało się więc, że „Madziarzy" są jak najbardziej w waszym zasięgu. Tymczasem lód mocno zweryfikował te prognozy...
- Potwierdziła się reguła, że mecz meczowi nie równy. Do meczu z Węgrami przystępowaliśmy z dużą wiarą w siebie, swoje umiejętności i w to, że rozstrzygniemy go na swoją korzyść. Być może za bardzo chcieliśmy. Źle weszliśmy w to spotkanie. Pierwsza tercja była słaba w naszym wykonaniu. Nie byliśmy ruchliwi, daliśmy przeciwnikom narzucić jego styl gry. Dopiero w trzeciej tercji zaczęliśmy grać swoje, zdobyliśmy gola kontaktowego, ale zdecydowanie za późno.
13 tysięcy ludzi na trybunach nie usztywniło was? Chyba żaden z was wcześniej nie miał okazji zagrać przy tak licznej publiczności.
- Bardziej stawka meczu to sprawiła. Obecność takiej liczby kibiców wywoływała tylko pozytywne reakcje i nastroje.
Nie brakuje opinii, że to trzecie miejsce do maksimum jakie mogliście osiągnąć biorąc pod uwagę chociażby stan polskiego hokeja.
- Z jednej strony żal nie wykorzystanej szansy jaka się nadarzyła. Z drugiej strony wydaje mi się, że sportowo i finansowo na tę chwilę nie stać nas na to aby z powodzeniem rywalizować w elicie. Celem na najbliższe lata powinno być raz: umocnienie naszej pozycji w Dywizji I, dwa: zdecydowana poprawa sytemu szkolenia w pracy z młodzieżą. Jeżeli wszystko pójdzie w odpowiednim kierunku to za trzy, cztery lata będziemy mogli postawić sobie wyższe cele.
Kraków podołał trudom organizacji Mistrzostw Świata?
- Jak najbardziej. Spotkałem się tylko z pozytywnym odzewem. Nie brakowało opinii, że pod względem organizacyjnym były to mistrzostwa na poziomie elity.
I na koniec, gdzie Marcin Kolusz będzie grał w sezonie 2015/2016?
- Generalnie decyzję już podjąłem. Myślę, że w ciągu kilku najbliższych dni klub, na który się zdecydowałem wyda komunikat.
Rozmawiał Maciej Zubek
Komentarze