Rompkowski: Podjęliśmy ryzyko
Reprezentacja Polski w ostatnim meczu krakowskiego czempionatu przegrała z Węgrami 1:2 i uplasowała się ostatecznie na trzecim miejscu. – Przed turniejem każdy z nas wziąłby taką lokatę w ciemno – mówił tuż po końcowej syrenie Mateusz Rompkowski, lider polskiej defensywy.
Biało-czerwonym awans do elity dawało jedynie zwycięstwo odniesione po regulaminowym czasie gry. Wtedy zrównaliby się punktami z Madziarami, ale mieliby lepszy bilans bezpośrednich spotkań, który w tym wypadku jest czynnikiem decydującym. Węgrzy grali jednak bezbłędnie, a stosowany przez nich forechecking nie pozwalał „Orłom” rozwinąć skrzydeł.
Ekipa znad Balatonu od samego początku narzuciła Polakom swój styl gry i częściej niepokoiła Przemysława Odrobnego.
– Chcieliśmy zagrać defensywnie, uważnie bronić, a dopiero później atakować – zaznaczył Rompkowski. – Węgrzy w pierwszej tercji oddali więcej strzałów, dobrze weszli w mecz, a na dodatek dobrze nas blokowali, zamykając bandy i nie pozwalając nam wyjść z tercji. Później ciężko było ich przystopować.
Na początku trzeciej tercji Węgrzy wyszli na prowadzenie po skutecznej dobitce Jánosa Háriego. Podopieczni Jacka Płachty wyrównali na trzy minuty przed końcową syreną, ale na więcej nie było ich stać.
– Podjęliśmy ryzyko, ale nie udało się. Dostaliśmy gola do pustej bramki i przegraliśmy to spotkanie – ocenił 28-letni defensor. – Trzeba przyznać, że Węgrzy to mocny zespół. Mają doświadczonych graczy i ekipę od lat występująca w silnej lidze EBEL. My musimy sporo nadrobić, zwłaszcza jeśli chodzi o szkolenie młodzieży.
Komentarze