Radziszewski: Zabrakło nam czasu, by wyrównać
– To było jedno z naszych najlepszych spotkań. Na tle przeciwnika z górnej półki zaprezentowaliśmy się naprawdę bardzo dobrze – przyznał po wczorajszym meczu z Kazachstanem Rafał Radziszewski, bramkarz reprezentacji Polski. Biało-czerwoni przegrali z ekipą Andrieja Nazarowa 2:3.
„Radzik” wrócił do polskiej bramki po dwóch meczach przerwy. Golkiper Comarch Cracovii w inauguracyjnym spotkaniu z Włochami uderzył szarżującego Markusa Gandera i otrzymał za to zagranie karę meczu. W konfrontacjach z Japonią i Ukrainą między słupkami stanął Przemysław Odrobny, a w meczu z Kazachami trener Jacek Płachta ponownie postawił na Radziszewskiego.
I był to dobry wybór, bo 34-letni golkiper pokazał się z dobrej strony. Dzięki jego interwencjom, polski zespół przez całe spotkanie pozostawał w grze z silniejszym i bardziej doświadczonym rywalem. Biało-czerwoni po pierwszej tercji remisowali z Kazachstanem 0:0 i ten wynik był już małą niespodzianką.
– Nie mogliśmy sobie pozwolić na szybką stratę kilku bramek. Wiedzieliśmy, że Kazachowie wszystkie dotychczasowe spotkania wygrywali już w pierwszej tercji. Robili wynik, a później rozpoczynali zabawę z przeciwnikami – wyjaśniaRafał Radziszewski, który skapitulował w 30. minucie po potężnym uderzeniu Romana Sawczenki.
– Obrońcy Kazachstanu oddają niesamowite strzały. Na dodatek na bramkarzu pracuje zwykle dwóch napastników, więc ciężko zobaczyć krążek. Rozgrywane przez nich przewagi powodują niesamowite spustoszenie– przyznaje golkiper Comarch Cracovii.
Na trafienie Sawczenki odpowiedział Pociecha, ale to Kazachowie po 40 minutach prowadzili 2:1, bo na listę strzelców wpisał się Roman Starczenko. Biało-czerwoni zdołali jeszcze wyrównać po indywidualnym rajdzie Marcina Kolusza. Jednak ostatnie słowo w tym meczu należało do ekipy z kraju Stepów, a zasłużone gratulacje od swoich kolegów otrzymał Roman Starczenko.
– Decydujący gol padł w dość głupich okolicznościach. Krążek przez pół minuty był pod bandą. Nikt go nie wybił, nikt nie przytrzymał, sędzia też nie gwizdnął i guma trafiła ostatecznie do kazachskiego napastnika, który umieścił ją w siatce – ocenia Radziszewski.
I dodaje: – Później zabrakło nam czasu, by wyrównać. Mimo wszystko uważam, że rozegraliśmy dobre spotkanie. Była walka, ambicja i to jest najważniejsze. Tak będziemy chcieli zagrać w ostatnim meczu z Węgrami.
Stawka tego meczu jest ogromna. Jeśli biało-czerwoni pokonają Madziarów, to awansują do elity po raz pierwszy od 2001 roku.
– To będzie bardzo wyrównany mecz. Obie drużyny prezentują podobny poziom, więc wynik spotkania do samego końca będzie sprawą otwartą. Jestem przekonany, że każdy z nas zagra ambitnie i jak już wyjdzie na lód, to będzie chciał zrobić wszystko, by wygrać i awansować do elity – analizuje.
Na sobotnie spotkanie wszystkie bilety zostały już wyprzedane. W krakowskiej Tauron Arenie powinno zameldować się ponad 13 tysięcy kibiców.
Komentarze