Jacek Płachta: Gra w defensywie była kluczem do zwycięstwa
Reprezentacja Polski odniosła swoje pierwsze zwycięstwo w krakowskich Mistrzostwach Świata dywizji I grupy A. Podopieczni Jacka Płachty pokonali Japonię 2:0. W tym miejscu warto podkreślić, że biało-czerwoni wygrali z Azjatami po raz pierwszy od 10 lat.
– Przede wszystkim muszę podziękować chłopakom za walkę i za determinację. Kluczem do zwycięstwa okazała się nasza gra w defensywie. Broniliśmy się mądrze, a i Przemek Odrobny podtrzymał nas w ciężkich momentach – tymi słowami ocenę wczorajszego meczu rozpoczął Jacek Płachta.
Selekcjoner „Orłów” podkreślił, że jego zespół najsłabiej zaprezentował się w drugiej tercji. Popełnił kilka błędów, ale rywale nie zdołali ich wykorzystać. W trzeciej odsłonie zdobył dwie bramki i przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
– Na szczęście w odpowiednim momencie strzeliliśmy bramki. Wykorzystaliśmy naszą jedyną grę w przewadze, choć ten element w meczu z Włochami nie był naszą mocną stroną. Tym razem za pierwszym razem od razu posłaliśmy krążek w kierunku bramki i Tomek Malasiński znalazł się we właściwym miejscu – ocenił 46-letni szkoleniowiec.
Dla Jacka Płachty wczorajszy mecz był nowym doświadczeniem. – Nie wiedziałem, że przepisy zezwalają na to, że nie trzeba wpisywać do protokołu rezerwowego golkipera. Przez całą karierę zawodniczą i trenerską taka sytuacja nigdy się nie zdarzyła. Człowiek uczy się przez całe życie – przyznał z uśmiechem.
– Radziszewski nie odniósł kontuzji, więc nie mogliśmy wprowadzić do gry rezerwowego bramkarza. Podjęliśmy ryzykowną decyzję, ale jak widać – opłaciło się. Czekaliśmy na informacje z IIHF (Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie – przyp. Red.), czy któryś z zawodników będzie musiał przebrać się w bramkarski sprzęt. Nie byłoby to fair dla żadnego z nich, bo nie przyjechali na mistrzostwa po to, by udawać golkipera – wyjaśnił.
Jutro o 20:00 biało-czerwoni zmierzą się z Ukrainą, która wczoraj dopiero po dogrywce przegrała z Włochami.
Komentarze