Polska zremisowała z Ukrainą
Reprezentacja Polski zremisowała z Ukrainą w meczu towarzyskim rozegranym w kijowskim Pałacu Sportu. Do drugiego w historii zwycięstwa Polaków nad Ukrainą zabrakło 43 sekund.
"Biało-czerwoni" choć przez większą część spotkania głównie się bronili zupełnie zaskoczyli gospodarzy w pierwszej odsłonie. Pierwszego gola dla Polaków strzelił na 18 sekund przed zakończeniem pierwszej tercji Tomasz Kozłowski. Napastnik Zagłębia Sosnowiec po kontrze wyprowadzonej przez Polaków wjechał do ukraińskiej tercji obronnej i mocnym strzałem z nadgarstka trafił do bramki Ukraińców tuż obok zaskoczonego Konstantyna Symczuka. W bramce reprezentacji Polski stał dziś Przemysław Odrobny, który musiał wykazywać się swoimi umiejętnościami znacznie częściej, niż jego vis-a-vis. Odrobny był bez wątpienia bohaterem reprezentacji Polski.
Bramkarz Stoczniowca Gdańsk błysnął po raz pierwszy w 17. minucie, kiedy znakomitą interwencją zatrzymał strzał z bliska Romana Salnykowa. Pierwsza tercja meczu była dość chaotyczna, ale przebiegała raczej pod dyktando szybszych Ukraińców, również dlatego, że Polacy aż trzykrotnie musieli się bronić w osłabieniu. W niezbyt długich odstępach czasu na ławkę kar wędrowali kolejno Sebastian Łabuz, Krzysztof Zapała i Krzysztof Majkowski, ale to właśnie w osłabieniu Polacy stworzyli sobie najlepsze sytuacje. Najpierw po stracie Witalija Lutkewycza na linii niebieskiej "Biało-czerwonych" na bramkę rywali sam pognał Tomasz Proszkiewicz, ale przestrzelił, a później ten sam gracz wyprowadził kontrę po której podał ze skrzydła pod bramkę do klubowego partnera, Sławomira Krzaka, który jednak także nie zdołał zdobyć gola.
Ukraińcy mieli znacznie więcej dogodnych okazji, ale żadnej nie zamienili na bramki. Z bliska dwukrotnie strzelał Wadym Szachrajczuk, a także dwa razy w przewagach gospodarze mieli przed sobą już pustą bramkę, ale nie potrafili skierować do niej krążka. Drugą tercję znów lepiej zaczęli Ukraińcy. Ołeksandr Materuchin efektownie ośmieszył polską obronę, zjechał pod bramkę i strzelił, ale Odrobny był na posterunku. W odpowiedzi chwilę później Jarosław Rzeszutko znalazł się sam przed Symczukiem, ale nie zdołał wykorzystać znakomitej okazji do podwyższenia wyniku. Udało się to za to aktywnemu od początku meczu Jarosławowi Różańskiemu po akcji duetu sosnowieckiego Zagłębia. Marcin Jaros wyjechał zza bramki, Symczuk odbił jego strzał po lodzie, ale Różański dobił z bliska podwyższając na 2:0.
Materuchin miał jeszcze jedną doskonałą okazję, kiedy Odrobny za daleko wyjechał z bramki, ale żaden z Ukraińców nie zdołał oddać strzału. Gol dodał Polakom pewności w grze, ale spotkanie w kolejnych minutach nieco się zaostrzyło. Sędziowie musieli rozdzielać Zapałę i Konstantyna Kasianczuka, kiedy napastnik Podhala wystąpił w obronie Przemysława Odrobnego chroniącego krążek. Kiedy Tomasz Kozłowski wylądował na ławce kar za rzucenie na bandę Ukraińcy po raz piąty w spotkaniu mieli okazję do gry w przewadze. Najpierw bardzo groźnie strzelał Dmytro Jakuszyn, chwilę później znów blisko gola był najaktywniejszy dziś w ukraińskim zespole Oleksandr Materuchin, ale nie zdołał trafić do bramki. Wreszcie jednak kiedy kończyła się kara Kozłowskiego Materuchin spróbował jeszcze raz z nadgarstka i znalazł sposób na pokonanie Odrobnego.
Materuchin był niezwykle groźny także w trzeciej tercji, którą gospodarze rozpoczęli od szturmu na polską bramkę. Po wygranym przez Ukraińców wznowieniu w polskiej tercji obronnej najlepszy dziś gracz miejscowych uderzył błyskawicznie, ale Odrobny świetnie obronił. Później szczęścia próbowali Dmytro Cyrul i Lutkewycz, który strzelał z dystansu, a Odrobny w bramce przeżywał prawdziwe oblężenie. Wydawało się, że nic nie uratuje go gdy para Junosti Mińsk - Materuchin i Ołeh Tymczenko tak zakręciła całym polskim zespołem, że ten drugi był sam przed bramkarzem Stoczniowca, ale gola wyrównującego nadal nie było.
Ukraińcy jednak zupełnie zdominowali trzecią tercję. Kiedy Polacy zaczęli się odgryzać zespół prowadzony dziś przez Anatolija Stepaniszczewa i Aleksieja Szczeblanowa stworzył sobie kolejną znakomitą okazję. A właściwie zrobił to sam Roman Salnykow, który przeprowadził slalom między Polakami, ale z ostrego kąta trafił w kładącego się na lodzie Odrobnego. Podopieczni Wiktora Pysza sporą część trzeciej odsłony spędzili grając w osłabieniu. Dwa razy karę odsiadywał Krzysztof Majkowski, a później przedzierającego się przez polską tercję obronną Artiema Bondariewa sfaulował Sławomir Krzak.
Kiedy napastnik GKS-u Tychy usiadł na ławce kar Konstantyn Kasianczuk wyłożył krążek Wadymowi Szachrajczukowi, ale przy jego strzale z backhandu kapitalnym refleksem wykazał się Odrobny. Z każdą sekundą jednak obrona Polaków była coraz bardziej desperacka. Na 2:30 przed końcem ukraińscy trenerzy poprosili o czas. Kiedy doszło do wznowienia w polskiej tercji obronnej Symczuk zjechał z bramki. Ukraińcy bardzo desperacko dążyli do wyrównania, a Polacy nie potrafili wybić krążka z własnej tercji obronnej. Zemściło się to na 44 sekundy przed końcem trzeciej tercji, kiedy Ukraińcy wrzucili krążek pod bramkę, a w olbrzymim zamieszaniu Dmytro Cyrul wepchnął go za linię bramkową doprowadzając do wyrównania.
Jako, że bramka została przesunięta Polacy ruszyli do protestów. Kapitan naszej drużyny, Jarosław Różański próbował przekonać arbitra głównego, że gol nie powinien zostać uznany, ale sędzia wezwał arbitra bramkowego, a ten nie miał wątpliwości, że bramkę należy zaliczyć. Do końca spotkania żaden gol już nie padł. Po zakończeniu trzeciej tercji gracze obu drużyn nie wiedzieli, czy gra będzie kontynuowana w dogrywce lub rzutach karnych, ale po kilku minutach dyskusji okazało się, że to koniec meczu.
Reprezentacji Ukrainy w Kijowie nie prowadzi jej pierwszy trener, Michaił Zacharow, który jest obecnie z również trenowaną przez niego reprezentacją Białorusi na Słowacji. Dziś w ukraińskich mediach pojawiły się informacje, że nowym trenerem "Sbirnej" może zostać Mike Krushelnyski, który kandydował do tego stanowiska we wrześniu, kiedy przegrał konkurs z Zacharowem, ale przedstawiciele Federacji Hokeja Ukrainy twierdzą, że nie widzą problemu w prowadzeniu przez Zacharowa także reprezentacji Białorusi, choć godzą się na to tylko do Igrzysk Olimpijskich.
Reprezentacja Polski tylko raz w historii pokonała Ukrainę. Miało to miejsce w 2000 roku w Oświęcimiu. Jutro obie drużyny spotkają się w Kijowie po raz kolejny.
Ukraina - Polska 2:2 (0:1, 1:1, 1:0)
0:1 Kozłowski - Wojtarowicz 19:42
0:2 Różański - Jaros - Zapała 23:54
1:2 Materuchin - Blahoj - Tymczenko 36:55 PP
2:2 Cyrul - Tymczenko - Salnykow 59:17
Ukraina: Symczuk - Sriubko, Lutkewycz, Kasianczuk, Szachrajczuk, Michnow - Blahoj, Jakuszyn, Materuchin, Jakowenko, Tymczenko - Tołkunow, Pobiedonoscew, Bobkin, Cyrul, Nimenko - Nawarenko, Huńko, Salnykow, Bondariew, Diaczenko.
Polska: Odrobny - Dronia, Banaszczak, Jaros, Zapała, Różański - Łabuz, Majkowski, Wojtarowicz, Malasiński, Dziubiński - Dąbkowski, Rompkowski, Kozłowski, Krzak, Proszkiewicz - Danieluk, Rzeszutko, Urbanowicz.
Komentarze