I liga: Naprzód z awansem, Orlik z niedosytem (WIDEO)
Naprzód Janów został zwycięzcą pierwszoligowych zmagań. Do wywalczenia awansu do Polskiej Hokej Ligi potrzebował aż pięć meczów finałowych, w których stoczył wyrównane boje z Orlikiem Opole. W decydującym meczu ekipa Waldemara Klisiaka pokonała opolan 3:1.
Przypomnijmy, iż po trzech meczach finałowej rywalizacji na prowadzeniu, dość niespodziewanie, znajdowali się hokeiści Orlika, którzy potrzebowali jeszcze tylko jednego zwycięstwa, aby zagwarantować sobie zwycięstwo w pierwszej lidze i awans do PHL. Decydujące spotkania rozegrano jednak w Janowie, a gospodarze tych potyczek wykorzystali atut własnego lodowiska.
Czwarty mecz finałowy janowianie wygrali 6:4, aplikując Orlikowi aż cztery bramki w drugiej odsłonie środowego meczu. Zwycięzcę zmagań na zapleczu Polskiej Hokej Ligi wyłonić miał więc czwartkowy, piąty mecz finałowy.
- O wyniku tej rywalizacji decydowały detale. Wygrała ta drużyna, która miała więcej szczęścia - powiedział Jacek Szopiński, szkoleniowiec Orlika Opole. - Moim zdaniem wygrać ten mecz mogła zarówno jedna, jak i druga drużyna, w zależności od tego, której z nich uda się zdobyć bramkę jako pierwszej. Trzeba przyznać, że Naprzód dobrze grał w defensywie, wyprowadził kilka kontr i szczęśliwie objął prowadzenie.
Autorem pierwszego gola dla Naprzodu w czwartkowym wieczór został Łukasz Sękowski, który niedługo po tym trafieniu zakończył mecz ze względu na uraz barku.
- Ten gol był bardzo ważny. Chcieliśmy objąć prowadzenie już od początku i udało nam się to zrobić - powiedział Waldemar Klisiak, szkoleniowiec Naprzodu Janów. - W tym momencie absolutnie nie mogliśmy być jeszcze pewni zwycięstwa, ale mieliśmy pewien komfort. Po zdobyciu drugiej bramki było natomiast świetnie.
Cztery minuty po pierwszym golu janowianie podwyższyli swoje prowadzenie, lecz jeszcze w pierwszej odsłonie goście zdołali zdobyć bramkę kontaktową.
- Nie potrzebnie straciliśmy tego gola. Nie będę krytykował sędziego, ale faktem jest, że rywale zdobyli bramkę w momencie kiedy jeden z naszych zawodników przesiadywał na ławce kar, za przewinienie, którego nie było - powiedział trener Naprzodu.
- Zbliżyliśmy się na 2:1, ale niedługo później przydarzył się nam prosty błąd - dodał z kolei Jacek Szopiński. - Posiadaliśmy krążek i tak go rozegraliśmy, że "poszła" kontra i "dostaliśmy" gola na 1:3.
- Uspokoiło nas to znacznie - stwierdził Waldemar Klisiak. - Wówczas skupiliśmy się już na grze defensywnej. Wiem, że ten mecz nie wyglądał ładnie dla kibiców, którzy oczekiwali zapewne kolejnych goli, ale nie mogliśmy się już otworzyć, nie chcieliśmy, aby przeciwnik skarcił nas kontratakiem. Graliśmy ostrożnie.
Jak się okazało wynik końcowy został ustalony w 28. minucie, lecz od tego momentu, do końca meczu wciąż trwała szaleńcza walka.
- Goniliśmy wynik. Staraliśmy się, jak mogliśmy, ale zabrakło nam szczęścia, aby gdzieś strzelić bramkę i dostać wiatru w żagle - powiedział szkoleniowiec Orlika. - Każdy z naszych zawodników dał w tym meczu tyle, ile mógł, ale nie udało się zniwelować tej różnicy.
Defensywna gra Naprzodu pozwoliła "dowieźć" prowadzenie do ostatniej syreny, a później... zaczęła się feta, która z lodowiska przeniosła się na rynek. Kibice Naprzodu długo i głośno świętowali awans swojej drużyny do Polskiej Hokej Ligi.
Komentarze