I liga: Czy Naprzód wróci jeszcze do Janowa?
Już dziś i jutro na zapleczu Polskiej Hokej Ligi w drugim i trzecim meczu finału Orlik Opole podejmie Naprzód Janów. Teoretycznie może zdarzyć się tak, że w ten weekend poznamy zwycięzcę pierwszoligowych zmagań.
Rywalizacja finałowa wśród pierwszoligowców układa się dla Orlika wyśmienicie i nie mówimy w tym miejscu jedynie o środowym zwycięstwieopolan w pierwszym meczu w Janowie. Niemałe znaczenie ma równieżterminarz rozgrywek i fakt, iż zespół prowadzony przez JackaSzopińskiego dwa najbliższe spotkania rozegra przed własnąpublicznością.
- Jasne, że można powiedzieć, że mamy teraz dwa mecze u siebie ipowinniśmy wygrać te rozgrywki, ale nie jest to takie proste, jakbymogło się wydawać - powiedział szkoleniowiec Orlika. - Każdy mecz jestinny, ale walka w każdym z nich jest twarda i wyrównana. Dla mnie szansena zwycięstwo w tej rywalizacji wciąż są pięćdziesiąt napięćdziesiąt.
Dodajmy jednak, iż w obecnym sezonie Orlik Opole wygrał 18 z 24 meczówrozegranych na własnym lodowisku. Czy tak dobry bilans poprawi jeszcze wnadchodzących spotkaniach?
- Wszystko się może zdarzyć. Musimy być jednak gotowi na długąbatalię- dodaje Jacek Szopiński, szkoleniowiec opolan. -W tych meczachzmierzą się przecież dwie wyrównane drużyny. Nie spodziewam się, abyktórakolwiek z ekip odpuściła, więc zbliżające się potyczki będąwyglądały tak, jak ta pierwsza. Będą wyrównane i zacięte. Mamnatomiast wrażenie, że atut własnego lodowiska nie odgrywa już takznaczącej roli, jak choćby w sezonie zasadniczym. W play off gra idzie owszystko. Pokazaliśmy to w pierwszym meczu z Naprzodem, w obecnościprawie tysiąca osób na trybunach, ale to nie jedyny dowód. W PHLsytuacja była podobna. W ćwierćfinale Unia dwa razy wygrała w Krakowie,później dwa razy przegrała na własnym lodowisku, aby w decydującymmeczu wygrać jeszcze raz pod Wawelem.
Na przedłużenie rywalizacji, a co za tym idzie na powrót do Janowaliczą natomiast hokeiści Naprzodu, którzy nie wspominają już środowejporażki z Orlikiem.
- Wiadomo, że każdy chce wygrać pierwszy mecz, aby mieć ten komfortpsychiczny, ale gra się do trzech wygranych meczów. My do tamtegospotkania staramy się już nie wracać, ale dodam, że po jegozakończeniu u chłopców widać było tą sportową złość. Oni jużwtedy nie mogli doczekać się kolejnych meczów - powiedział WaldemarKlisiak, trener Naprzodu. - Środowa potyczka to były "pierwsze kotyza płoty". Myślę, że to się tak nie skończy. Wrócimy jeszcze doJanowa.
Komentarze