Krok po kroku
W cieniu walki o oczyszczenie struktur stowarzyszenia Stoczniowiec Gdańsk trwają jednocześnie starania o odbudowę pierwszej drużyny. Aktualnie zmierzają one w bardzo dobrym kierunku, nowe władze spółki zgłosiły drużynę do udziału w rozgrywkach pierwszej ligi w sezonie 2012/2013.
Pojawiły się również pierwsze nazwiska, drużynę w zbliżającym się sezonie poprowadzić ma Henryk Zabrocki. Trener bardzo dobrze znany oraz szanowany w środowisku hokejowym, ostatnio zajmował się szkoleniem młodych hokeistów. A w wolnych chwilach służył dobrą radą amatorskiej drużynie hokejowej GKH Gdynia.
W szeregach Stoczni wystąpić maja tacy zawodnicy jak Tomasz Ziółkowski, Mateusz Strużyk, czy Bartosz Maza. Wsparciem dla drużyny mają być również młodzi utalentowani Oskar Lehmann, Filip Pesta i inni. Wygląda na to że drużyna która jest konstruowana będzie miała jeden cel, jakim jest awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Jeżeli to się uda swój powrót do drużyny zapowiedzieli bardziej doświadczeni zawodnicy, którzy już nie raz nosili na piersi herb Stoczniowca.
W obecnej fazie najważniejsze jest pozyskanie sponsorów niestety może być to bardzo trudne ponieważ Gdański klub nie za dobrze kojarzy się potencjalnym inwestorom. Spowodowane jest to obecnością pewnych osób w zarządzie stowarzyszenia.
Jest bardzo duża szansa by do grodu Neptuna hokej powrócił, działania jakie poczyniły obecne władze spółki są bardzo budujące. Jeżeli to wszystko powiążemy z odpowiednim wynikiem w najbliższym glosowaniu na prezesa stowarzyszenia, jest szansa że Gdańsk nie tylko wróci na hokejową mapę Polski, ale pozostanie na niej na zawsze i będzie stawał się coraz silniejszym ośrodkiem.
W dniu 05.06.2012r (wtorek) o godzinie 17.30 w sali konferencyjnej Domu Sportowca w HSW „Olivia” odbędzie się Walne Zebranie Delegatów Klubu. Podczas tego spotkania wybrany zostanie Prezes klubu, zarząd klubu oraz komisja rewizyjna podczas obrad rozpatrzone będzie odwołanie od Uchwały Zarządu Klubu dotyczących wykluczenia z Klubu Panów Wojciecha Stachowiaka, Jacka Karwackiego i Andrzeja Rasmusa.
Komentarze