Pierwsza liga gra pomimo kłótni na górze
Najsłabsza do tej pory drużyna ligi zdobyła prawie dwucyfrową liczbę bramek, hokeiści drugiej i trzeciej ekipa tabeli podzieliły się punktami, a lider nie bez kłopotu pokonał młodzież ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego - tak wyglądał weekend na zapleczu Polskiej Hokej Ligi.
Najlepszy weekend w obecny sezonie zaliczyli hokeiści UKH Dębica. Prowadzona przez Arkadiusza Burnata drużyn zainkasowała komplet punktów w starciach z SMS-em I PZHL-em Sosnowiec i otarła się o pierwszą zdobycz dwucyfrową w debiutanckich rozgrywkach na zapleczu Polskiej Hokej Ligi.
- Uzyskane wyniki nas cieszą szczególnie, że opuściliśmy ostatnie miejsce w tabeli - stwierdził Arkadiusz Burnat, szkoleniowiec UKH. - Gwoli sprawiedliwości dodać trzeba, iż nasi rywale zagrali w osłabionym składzie.
W sobotę dębiczanie pokonali drużynę złożoną z młodszych roczników uczniów sosnowieckiej placówki oświatowej 9:2, zaś dzień później 6:1. Warto dodać, iż zespole UKH wystąpiło gościnnie kilku juniorów Unii Oświęcim.
- Zdecydowanie lepszy w naszym wykonaniu był pierwszy mecz, być może dlatego, że rozpoczęliśmy go na cztery ataki i trzy pary obrońców - dodał Arkadiusz Burnat. - Pracy oczywiście przed nami jeszcze wiele i nigdy nie można być do końca zadowolonym z postawy drużyny. Cieszy jednak to, że nasi hokeiści podjęli walkę i zrealizowali założenia taktyczne.
Komplet punktów UKH Dębica dębiczanom na awans z ostatniego na przedostatnie miejsce w tabeli.
Hitowo zapowiadały się tymczasem spotkania w Toruniu. Tamtejsza Nesta podejmowała bowiem Orlika Opole, więc na tafli lodowiska Tor-Tor mierzyły się druga i trzecia ekipa tabeli pierwszej ligi. Pod zakończeniu weekendowych meczów status ten został zachowany, gdyż każda z drużyn wygrała po jednym meczu.
W sobotę lepsi byli torunianie, którzy triumfowali 6:2, zaś w rewanżu trzy punkty zdobyli hokeiści Orlika. Opolanie ograli bowiem gospodarzy 4:2.
W trzeciej, ostatniej parze lider rozgrywek - Naprzód Janów - dwukrotnie pokonał SMS II PZHL Sosnowiec. Niemniej jednak z ograniem młodszych rywali miał pewne kłopoty.
- Nie było nam łatwo - stwierdził Waldemar Klisiak, szkoleniowiec janowian. - Muszę jednak pochwalić naszych chłopaków, że w ogóle chcieli zagrać, gdyż można powiedzieć, że mamy szpital w drużynie.
Pomimo wielu osłabień Naprzód pierwszy mecz zakończył zwycięstwem 5:2, drugi zaś jeszcze mniejszą różnicą bramek - 3:1.
- Zdaję sobie sprawę, że szczególnie sobotni mecz był kiepski w naszym wykonaniu - dodał Waldemar Klisiak. - Muszę usprawiedliwić jednak chłopaków, żeby kibice wiedzieli, że mieliśmy braki kadrowe. Niedzielny wyglądał już lepiej, między innymi dlatego, że mieliśmy dwa w miarę mocne ataki. Zawiodła jednak skuteczność. Po raz kolejny wyszła nasza indolencja strzelecka. Mieliśmy 50 celnych strzałów, a zdobyliśmy tylko trzy gole. Czasami nie trafialiśmy nawet na pustą bramkę. Graczem meczu zrobiliśmy natomiast bramkarza gości. Musiałem po meczu spojrzeć chłopakowi na plecy, czy czasem nie było na nich napisane Dominik Haszek.
Komentarze