Kluczowe dwa miesiące
- Myślę, że nie tylko dla mnie, ale wszystkich ludzi z zarządu, cała ta finałowa rywalizacja, a szczególnie ten ostatni, decydujący mecz, to było olbrzymie stresujące przeżycie. Nie udało się - rozmowa z Agatą Michalską, prezes klubu MMKS Podhale Nowy Targ o przegranym sezonie w I lidze i perspektywach na przyszłość.
Szok, niedowierzanie, zwątpienie, które z tych sformułowań pasuje najbardziej do faktu, że cel jaki postawiliście sobie przed sezonem, czyli powrót do ekstraklasy nie został zrealizowany?
-Na pewno nie da się przejść obok tego w sposób obojętny, udawać twardzielai mówić wokół, że nic się nie stało. Stało się, ale musimy z tym żyć i patrzeć przed siebie. Myślę, że nie tylko dla mnie, ale wszystkich ludzi z zarządu, cała ta finałowa rywalizacja, a szczególnie ten ostatni, decydujący mecz, to było olbrzymie stresujące przeżycie. Nie udało się. Przyszło poczuć nam gorycz porażki, ale ja też staram się patrzeć szerzej na ten cały sezon. Widziałam jak trenerzy z zawodnikami, wykonują kawał naprawdę dobrej, ciężkiej roboty na treningach. To dawało efekty w sezonie zasadniczym. Wydawało się, że wszystko dobrze funkcjonuje i zmierza w odpowiednim kierunku. Niestety w play-off czegoś zabrakło. Ja wiem, że najłatwiej zrzucić wszystko na presję, ale proszę mi wierzyć dla większości tych chłopaków to było ogromy stres. Nie podołali wyzwaniu. To, co oni teraz czują wiedzą tylko Ci, którzy kiedyś uprawiali sport i ponieśli porażkę. Rozmawialiśmy krótką chwilę zaraz po przegranym meczu i każdy z nich było totalnie załamany. Wierzę, że będzie to też dla nich lekcja, z której wyniosą odpowiednie wnioski co pozwoli stać się im przede wszystkim lepszymi sportowcami.
Trener Marek Ziętara cieszy się dalszym zaufaniem władz klubu?
- Oczywiście. Nie widzę podstaw, aby to zaufanie zatracił. To świetnej klasy fachowiec, stuprocentowy profesjonalista, który doskonale wie co robi, ma świetne podejście do zawodników. Zresztą doskonałym tego przykładem jest reakcja Edgara Adamovicsa. Łotysz, który trafił do nas w trakcie sezonu, przyszedł do mnie po tym decydującym meczu z Polonią i przyznał, że pracował już z wieloma trenerami w swojej karierze, ale to trener Ziętara jest tym, który zrobił na nim największe wrażenie. To też w jakimś stopniu oddaje poziom, jaki reprezentuje sobą nasz szkoleniowiec.
Będziecie go namawiać aby został w klubie na kolejny sezon?
-Na pewno, choć to za wcześnie. On chyba najbardziej ze wszystkich przeżył ten przegrany finał. Musi troszkę minąć czasu, aby odreagował i zapomniał. Ja ze swojej strony zrobię wszystko, aby został z nami. Zresztą do całego sztabu szkoleniowego nie mogę mieć żadnych pretensji. To był kolektyw, który świetnie się ze sobą rozumiał i napędzał nasz klub.
Po tym co się wydarzyło, Pani sama nie miała ochoty zrezygnować z pełnionej przez siebie funkcji?
- Skłamałabym, jeżeli zaprzeczyłabym temu, że przez te kilkanaście ostatnich godzin, przez głowę przewinęło mi się wiele myśli. Postąpiłabym jednak wbrew swoim przekonaniom, gdyby teraz zrezygnowała, powiedziała dziękuję i o wszystkim zapomniała, zostawiając innych ludzi z tymi wszystkim problemami jakie na nas spadły. Odejść wtedy kiedy jest źle to byłoby dla mnie coś niehonorowego. Nie zapominajmy jednak, że my jesteśmy stowarzyszeniem i to tak naprawdę moja i moich kolegów z zarządu przyszłość w tym klubie zależy od ich członków.
Jak brak awansu do ekstraklasy przełoży się teraz na dalsze funkcjonowanie klubu? Wiadomo, że warunkiem pozyskania możnego sponsora czy sponsorów jest gra w najwyższej lidze...
- Nie da się ukryć, że to w rozmowach z przedstawicielami większości firm był jeden z głównych warunków. Na chwilę obecną tak naprawdę nie wiem jak to wszystko się potoczy. Odebrałam wiele pozytywnych sygnałów, dodających otuchy w sens i powodzenie dalszej naszej pracy, mimo porażki jaką ponieśliśmy jako klub. Bezsprzecznie znaleźliśmy się znów w ciężkiej, kłopotliwej sytuacji, która wymaga od nas jeszcze większej pracy i determinacji niż do tej pory. Mam nadzieję, że te setki osób i firm, które bardzo nam pomagały w funkcjonowaniu klubu w tym sezonie i sprawiły, że kończymy go bez żadnego zadłużenia wynikającego z bieżącej działalności, a nawet redukcją zobowiązań ciążących z poprzednich lat, nie odwrócą się od nas. Niemniej nie ma co ukrywać, że gdyby udało się nam awansować byłoby nam wszystkim łatwiej. Teraz poniekąd jesteśmy skazani na dobrą wolę tych wszystkich ludzi.
Szansą dla Podhala jest powstanie w Polce ligi zawodowej...
- Mocno na to liczymy i kibicujemy tej inicjatywie. Wtedy jeżeli uda się nam pozyskać środki to wierzę, że w od nowego sezonu ekstraklasa wróci do Nowego Targu. Czekamy więc na decyzję władz Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. Czas jednak odgrywa bardzo ważną rolę, szczególnie w naszym wypadku. Dla nas kluczowe wydają się być najbliższe dwa miesiące. W nich powinno się wiele wyjaśnić.
Na ile możliwy jest czarny scenariusz dotyczący pierwszej drużyny, w którym załóżmy, że nie znajdą się środki na prowadzenie hokeja w Nowym Targu na poziomie seniorskim...
- Nie biorę tego pod uwagę. Pierwsza drużyna musi istnieć. Ci młodzi chłopcy, którzy zaczynają przygodę z hokejem w naszym klubie muszą widzieć sens pracy na treningach i uprawiania tej dyscypliny. Jeżeli nie ruszy liga zawodowa, albo ruszy, ale nie znajdziemy środków aby w niej grać, to zrobimy wszystko aby drużyna funkcjonowała w warunkach pierwszoligowych
Jak dziś wygląda sytuacja w klubie, jeżeli chodzi o sprawy czysto organizacyjne?
-Powiem tak, że daleko nam do ideału, ale w moim przekonaniu na przestrzeni tych kilku miesięcy odkąd przejęliśmy stery w klubie, zrobiliśmy krok siedmiomilowy. Uczyliśmy się na własnych błędach, których pewnie popełniliśmy wiele. Na dziś jesteśmy poukładani. Ja sama zdecydowanie lepiej rozumiem biznes sportowy, którym wcześniej się nie zajmowałam. Jest nam na pewno łatwiej. Z drugiej strony jest olbrzymia potrzeba rozszerzenia zarządu. Piątka ludzi to za mało, aby ogarnąć cały szereg spraw. Przede wszystkim bardzo potrzebujemy w naszym gronie prawnika. Jego brak ogromnie nam doskwierał w wielu momentach tego sezonu.
Najcięższy zarzut jaki można usłyszeć wobec was, czyli obecnego zarządu MMKS Podhala to taki, że pochłonięci sprawami pierwszej drużyny, zapomnieliście o pozostałych grupach w klubie, czego m.in. konsekwencją była likwidacja Centralnej Ligi Juniorów...
-Każdy kto stawia tego typu zarzuty, tak naprawdę nie zna tego co dzieje się wewnątrz klubu. Co tyczy się CLJ to jedynym powodem likwidacji tej grupy był fakt, zmiany przepisów. Chcę podkreślić, że to był absolutnie, jedyny powód. Od początku sezonu wiedzieliśmy, że będzie bardzo trudno o tą konkretnie kategorię. Stan osobowy w niej był niemal na styk. W momencie kiedy PZHL wycofał 92 rocznik, w dodatku znacząco ograniczono możliwość wykorzystania młodszych zawodników, praktycznie niemożliwym stało się skompletowanie składu do rozgrywek CLJ. Absurdem było też to, że zostaliśmy przez PZHL obciążeni karą za wycofanie drużyny z rozgrywek, bowiem tak naprawdę nie było to nasze widzimisie, a tylko i wyłącznie konsekwencja zmian dokonanych przez władze związku, co tak naprawdę w trakcie trwania sezonu nie miało prawa mieć miejsce.
CLJ będzie reaktywowana od sezonu 2013/2014?
- Oczywiście, choć tak naprawdę znów będziemy uzależnieni od stanu osobowego jakim będziemy dysponować. My tak naprawdę jesteśmy wciąż na etapie budowy odpowiedniego systemu selekcji w tych najmłodszych grupach wiekowych w czym bardzo pomaga nam Walenty Ziętara, człowiek autorytet, doskonale orientujący się w takich tematach i posiadający olbrzymie doświadczenie nabyte w innych krajach. Na to potrzeba kilku lat spokojnej, cierpliwej i uważnej pracy. Zdaję sobie sprawę, że za chwilę pojawi się problem ze stanem osobowym w kategoriach żaka czy żaka młodszego. My jednak już na to w żaden sposób nie możemy wpłynąć. Niestety to jest konsekwencja zaniedbań z kilku wcześniejszych lat.
Komentarze