I liga: Gdzie się podziała forma lidera?
W niedzielnym spotkaniu Legia Mazowsze Warszawa nie sprawiła niespodzianki i nie urwała punktu liderowi. Od sensacji dzielił ich mały włos. Ale porażka z faworytem rozgrywek 4:6 ujmy im nie przynosi. Mimo zwycięstwa Unici nie zachwycili, rozgrywając przeciętne spotkania w ten weekend.
Jak podkreślał trener Andrzej Tkacz liczą się punkty, a nie efektowność. My dodajemy - zwycięzców się ponoć nie ocenia.
Legia do dzisiejszego spotkania przystąpiła bez swojego kapitana Gabriela Połącarza, który po wczorajszym spotkaniu ma wybity bark – przez prawie cztery tygodnie musze nosić rękę na temblaku, czyli nie pomogę w tym sezonie już chłopakom –powiedział ze smutkiem w głosie zawodnik, który podziwiał swoich kolegów z wysokości trybun.
Zawodnicy Unii przystąpili do meczu z dużym animuszem, ale strzały Tomasza Połączarza i Marka Modrzejewskiego broni Michał Strąk. Goście na prowadzanie wychodzą w 8 minucie spotkania, za sprawą swojej drugiej formacji. Odwrócony tyłem do bramki Marek Modrzejewski zagrywa doPetera Valusiaka, który z bliska pokonuje bramkarza Legii. Ten sam zawodnik strzela drugą bramkę, która nie zostaje uznana gdyż zdobyta została nieprawidłowo. Leżący na lodzie Czech nie mogąc dobić krążka kijem zrobił to dłonią, czym próbował przechytrzyć sędziego głównego spotkania Włodzimierza Zarodkiewicza, ale arbiter był dobrze ustawiony i widział dokładnie całe zdarzenie. Niecała minutę później gospodarze doprowadzają do wyrównania. Strzał Rafała Stajaka rykoszetem odbija się od jednego z zawodników Unii i trafia na kij Marcina Pawłowskiego, który ku rozpaczy Sebastiana Stańczyka pakuje gumę do bramki. Jeszcze nie ucichły echa radości po zdobyciu wyrównującej bramki, a goście ponownie wychodzą na prowadzenie, za sprawą niezawodnego dzisiejszego dnia drugiego ataku. W końcówce Unia, zdecydowanie zaatakowała, spychając gospodarzy do głębokiej defensywy, ale wynik nie uległ już zmianie.
Początek kolejnej tercji ponownie narażał do gości. W 22 minucie ponownir Tomasz Połącarz oddaje potężny strzał na bramkę, niestety guma ląduje na spojeniu słupka z poprzeczką. Jednak zawodnicy Unii sygnalizują, że krążek odbił się od wewnętrznej części spojenia. Sędzia główny spotkania po analizie video, nie potwierdza ich przypuszczeń i jednoznacznym gestem pokazuję, że bramki nie ma. Unia nie poprzestała na tym i wzięła się ostro do pracy. Co rusz to kotłowałosię pod bramką Legii, ale dowodzona przez Michała Strąka obrona spisywała się bez zarzutu. Unia biła głową w przysłowiowy mur, a gospodarze groźnie kontratakowali. I właśnie jeden z takich „wypadów” mały włos nie zakończyła się bramką. Grzegorz Rostkowski podaje dokładnie do Rafała Stajaka, który stojąc metr od bramki Sebastiana Stańczyka trafia prosto w niego. Zawodnicy jednak sygnalizowali, że krążek, który znajdował sie pod pakanem bramkarza gości przekroczył linię bramkową. Ale ku ich rozpaczy sędzia był innego zdania. To była akcja, z której powinna paść bramka, ale młodym zawodnikom Legii zabrakło zimnej krwi.Ale „co się odwlecze to nie uciecze” tak mówi jedno z Polskich przysłów. Krążek po wygranym wznowieniu trafia do Kamila Nowińskiego, który podaje dokładnie do Cezarego Fisza i w 32 minucie mamy remis! Niestety po raz kolejny Unia szybko odpowiada. Już w 37 minucie bardzo efektownym strzałem w okienko popisuje się Martin Buček i ponownie oświęcimianie odskakuje na jedną bramkę. W 38 minucie doszło do ostrego starcia przy bandzie Ondrieja Lycki z jednym z zawodników Unii. Pierwotnie zawodnik Legii otrzymał 2 minuty za atak łokciem, ale po kilkunastu sekundach, gdy na twarzy zawodnika pojawiała się krew sędzia główny zawodów nałożyła na Legionistę obligatoryjną karę 5+20 kwalifikując to jako niepsportowe zachowanie.
Osłabiona obrona gospodarzy zaczęła grać bardzo nerwowo. Co szybko wykorzystali zawodnicy Unii i w 43 minucie za sprawą Łukasza Sękowskiego odskakują na dwie bramki. Od tego momentu sprawy w swoje ręce wziął nowy kapitan drużyny – Rafał Stajak, który w 47 minucie zmniejsza dystans do jednej bramki. Ale trener gości Andrzej Tkacz tego dnia mógł także liczyć na swojego kapitana. Bardzo aktywny w dzisiejszym meczu Maciej Szewczyk wyprowadza kontrę, dokładnie zagrywa do Marka Modrzejewskiego, który pewnym strzałem umieszcza krążek w bramce. Nowy kapitan postanowił jednak nie dać za wygraną i po raz kolejny niweluje przewagę gości do jednego trafienia. Od tego momentu zawodnikom Unii zaczęły puszczać nerwy. Co rusz to któryś był odsyłany na ławkę kar. A szczytem głupoty i braku profesjonalizmu było zachowanie Jakuba Kubraka. Który na zaczepki kibiców postanowił wymierzać sam sprawiedliwość. Robił to w tak widowiskowy sposób, że nie dało się tego nie zauważyć i zauważył to sędzia główny spotkania Włodzimierz Zarobkiewicz.Trudno powiedzieć czy zawodnik nosił się z zamiarem trafienia jednego z wychylających się kibiców czy tylko ich nastraszenia, ale uderzył od góry kijem w pleksę. Takiego zachowania nie tłumaczy nic, nawet zaczepki kibiców, nie usprawiedliwiają takiego postępowania. Po zamieszaniu, które wystąpiło zawodnicy wrócili, do gry ale atmosfera była wybuchowa. Wynik był na styku, azawodnikom Unii nie podobały się decyzję podejmowane prze trójkę sędziowską. Sytuacje nieco uspokoił Maciej Szewczyk, który, po wymanewrowaniu obrońców Legii strzałem w samo okienko bramki,pieczętuje zwycięstwo Unii.Ale zawodnikom obu drużyn, udało się jeszcze uaktywnić kibiców, zwłaszcza duetowi Tomasz Pawłowski - Michał Gryc. Ta para tuż przed zakończeniem spotkania stoczyła bokserski pojedynek. Kibice mieli chwilę radości, ale inne zdanie na ten temat miał sędzia główny spotkania, gdyż ukarał obydwu zawodników karami meczu.
Gdzie ta forma lidera?To pytanie najczęściej towarzyszyło sympatykom hokeja w Warszawie, którzy zastanawiali się czy Legia zagrała tak dobre zawody i postawiła trudne warunki Unii, czy Lider jest taki słaby. Można powiedzieć, że każda z tych tez jest prawdziwa. Zawodnicy Legii zagrali w ten weekend naprawdę dobre zawody, wspięli się na wyżyny swoich możliwości, dlatego wszyscy zasłużyli na słowa pochwały. Na szczególne wyróżnienie zasłużył natomiast bramkarz Legii Michał Strąk – tym dwumeczem pokazał, że drzemie w nim spory potencjał.Natomiast zawodnikom Unii należy się nagana zapostawę i zachowanie -panowie fotel lidera zobowiązuje. To ostatni dzwonek na szlifowanie formy przed decydującym starciem, a konkurenci nie śpią. Trudno mi się zgodzić z trenerem Andrzejem Tkaczem, że trzeba wygrać wojnę, a nie tylko jednąbitwę. Podkreślał, że ciężko jest mu zmotywować zawodników na takie mecze. W dzisiejszym meczu goście przyjechali do stolicy w roli lidera, faworyta rozgrywek ale także w roli srogiego nauczyciela (11:2 oraz 12:3 to wyniki z poprzedniej rundy). A w ostatecznym rozrachunku, okazali się drużyną bez klasy i charakteru. Unici nie pokazali nic, czym mogli by przekonać „obserwatorów” tego dwu meczu, że walczą o awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Legia toczyła wyrównany bój z zawodnikami Unii, czym pokazali, że nawet w tej klasie rozgrywkowej meczy na stojąco się nie wygrywa.
Andrzej Tkacz (trener Unii)
Tak jak przypuszczałem dzisiaj Legia postawiał nam bardzo trudne warunki. W mojej drużynie nie grają żadni wirtuozi, bo jak by nimi byli nie grali by w Unii Oświęcim tylko gdzieś indziej. Moi zawodnicy zapomnieli zupełnie co to jest gra zespołowa, każdy grał sobie, a gdy dołożymy do tego kiepskie sędziowanie w dzisiejszym meczu, to nie dało się normalnie grać. Na razie nie robimy tragedii ze słabej gry, drużyna jest w dużym dołku, ale play-offy zaczynają się za 3 tygodnie i przyjedziemy tu z zupełnie innym nastawieniem i zagramy w innym stylu. Nie wiem z kim zagramy czy z Legią czy z Orlikiem ale wiem na pewno że nie będziemy mieli żadnego kłopotu z wygraniem tych spotkań. .
Stanisław Małkow (trener Legii)
Spodziewałem się że, będziemy toczyć wyrównaną walkę z drużyną Unii. Młodzi chłopcy, których trenuję mają dużo ambicji i to dzisiaj pokazali. Tak jak podkreślam to cały czas oni systematycznie ćwiczą i robią postępy i wiedzą o tym, że aby grać w PLH to muszą w tych sprawdzianach z liderem I Ligii,pokazywać swoje umiejętności w 100%. Jest to dla nich szansa aby się pokazać i tak ich mobilizowałem nastawiając ich na wykorzystanie swojej szansy. Zawodnicy wiedzą, że lepiej przegrać z mocnym, po wyrównanej walce czasami kosztem kontuzji, ale z podniesionym czołem. Za tydzień gramy z kolejnym faworytem i zapewne przed własną publicznością łatwo skóry nie sprzedamy i będziemy walczyć na tyle ile starczy nam sił. W decydujących meczach zabrakło doświadczenia i spokoju w wykończeniu akcji.
Legia Mazowsze Warszawa - Unia Oświęcim 4:6 (1:2, 1:1, 2:3)
0:108:17Valušiak Petr ( Modrzejewski Marek - Szewczyk Maciej )
1:113:40Pawłowski Marcin ( Stajak Rafał - Solon Rafał )
1:214:44Valušiak Petr ( Modrzejewski Marek )
2:232:11Fisz Cezary ( Nowiński Kamil - Rostkowski Tomasz )
2:337:35Buček Martin ( Połącarz Tomasz )
2:443:31Sękowski Łukasz ( Połącarz Tomasz - Krzemień Przemysław )
3:447:20Stajak Rafał ( Wardecki Mateusz - Pawłowski Marcin )
3:551:04Modrzejewski Marek ( Szewczyk Maciej )
4:551:22Stajak Rafał
4:657:59Szewczyk Maciej
Unia Oświęcim: Stańczyk ((Kurzak nie grał) – Krzemień, Twardy; Zubek, Horný, Buček – T. Połącarz, Bernaś; Modrzejewski, Szewczyk, Valušiak - Obstarczyk, Kubrak; Gryc, Adamus, Sękowski.
Trener: Andrzej Tkacz
Legia Mazowsze Warszawa: Strąk (Iwaszkiewicz nie grał) –Wardecki, Nowiński; Solon, Stajak, Wąsiński - T. Pawłowski, Lycka; Grunwald, G.Rostkowski, Jabłoński - Mielech, M. Pawłowski; Nowak, T. Rostkowski, Fisz, oraz Stępski
Strzały: 29 - 56
Kary:
Legia:76 w tym 5+20 min (kara meczu) dla Ondrieja Lycki za niesportowe zachowanie
10 minut dla Mateusza Wardeckiego za niesportowe zachowanie
5+20 min (kara meczu) dla Tomasza Pawlowskiego za niesportowe zachowanie –
zbyteczną ostrość w grze.
Unia:71 w tym 10 minut dla Jakuba Kubraka za niesportowe zachowanie
10 minut dla Petera Valusiaka za niesportowe zachowanie
5+20 min (kara meczu) dla Michała Gryca za niesportowe zachowanie – zbyteczną
ostrość w grze
Sędziowali: W. Zarodkiewicz jak główny oraz R. Gawron oraz K. Millati jako liniowi
Komentarze