Zmarł Gino Odjick. Był ochroniarzem gwiazd NHL
Klub Vancouver Canucks poinformował w nocy o śmierci Gino Odjicka, hokeisty, który w trakcie swoich dwunastu sezonów w NHL osiem spędził z Canucksami i dwa z the Habs. Mający rdzenne pochodzenie enforcer miał zaledwie 52 lata. Poza kanadyjskimi klubami Odjick grał również w Philadelphia Flyers i New York Islanders. Zjednał sobie sympatię kibiców bezkompromisowym stylem gry i genem społecznika, za którym podążał poza lodem.
Serwis cbc.ca przypomina, że zawodnik dziewięć lat temu ogłosił, iż cierpi na śmiertelną chorobę serca, amyloidozę. Po diagnozie dawano mu kilka tygodni życia, ale tak, jak wielki „Gino, Gino” jak skandowali jego imię kibice w trakcie meczów, był niepokorny na tafli, tak w życiu też postanowił wziąć się za bary ze swoją przypadłością i finalnie, poddając się różnym eksperymentalnym terapiom, przeżył z nią prawie dekadę.
Po tym, gdy otrzymał diagnozę napisał list otwarty do kibiców, w którym podziękował im za wieloletnie wsparcie i odniósł się do swojego rdzennego pochodzenia podkreślając, że jego własna kariera pokazała podobnym do niego dzieciakom, że jest dla nich miejsce w profesjonalnym hokeju. Jego numer na koszulce, „29”, to numer, pod którym funkcjonował jego ojciec w jednej z niesławnych kanadyjskich szkół dla rdzennych dzieci. Po zakończeniu sportowej kariery w 2002 roku, Odjick bardzo aktywnie działał w rdzennych społecznościach.
Marcia McNaughton, jego wieloletnia przyjaciółka, wspomina, że zawsze, gdy Gino przebywał w vancouverskim szpitalu, pod jego oknami zbierali się kibice śpiewający jego imię i wspierający go w walce z chorobą. Przyznaje, że jego śmierć była niespodziewana, ponieważ nic nie wskazywało na to, by jego stan w ostatnim czasie się pogorszył.
- Mieliśmy się spotkać w środę na meczu Canucksów - mówi cytowana przez dziennik The Vancouver Sun. - Mam złamane serce, jak chyba wszyscy w Kolumbii Brytyjskiej, jak każdy kibic naszej drużyny. Ważne, by ludzie zapamiętali Gino nie tylko jako świetnego zawodnika, ale też ciepłego, przemiłego i pomocnego innym człowieka.
- Gino był ulubieńcem kibiców od momentu, gdy tylko pojawił się w naszej organizacji. Wkładał w nią całe swoje serce i duszę, zarówno na lodzie jak i poza nim - powiedział Francesco Aquilini, dyrektor Canucksów w oficjalnym oświadczeniu.
- Twardziel na lodzie, ale poza nim jeden z najmilszych ludzi, z jakimi kiedykolwiek grałem - napisał w mediach społecznościowych Stan Smyl, klubowy kolega Odjicka.
Komentarze
Lista komentarzy
szop
świetny zawodnik i taki sam jak widac czlowiek R.I.P.