Tyski wulkan emocji. Trójkolorowi zminimalizowali stratę do lidera (WIDEO)
Hitowe starcie pomiędzy liderem a wiceliderem nie zawiodło, a ostateczne rozstrzygnięcie zwiastuje masę emocji na finiszu sezonu zasadniczego. GKS Tychy pokonał JKH GKS Jastrzębie 7:3. Wysoki poziom spotkania zapewniły nie tylko liczne bramki, ale też pięściarski pojedynek stoczony pomiędzy Jeanem Dupuyem a Jakubem Michałowskim.
Dzisiejsze starcie GKS-u Tychy z JKH GKS Jastrzębie było anonsowane jako hit kolejki. I nic dziwnego – w końcu do końca sezonu zasadniczego zostało już naprawdę niewiele, a punktowa różnica dzieląca obydwa zespoły wynosiła zaledwie cztery „oczka”. Tyszanie nie mieli najlepszych humorów po ostatniej porażce z Unią Oświęcim i dziś mieli coś do udowodnienia swym kibicom.
Już pierwsze minuty spotkania dawały wszelkie znaki, że czeka nas dziś pojedynek najwyższych lotów. Przed świetną okazją do otwarcia wyniku stanął Arkadiusz Kostek, lecz strzałem ze slotu nie zdołał pokonać Johna Murraya. Bezlitośnie skorzystał na tym Jean Dupuy, który popędził na bramkę Nechvátala, pewnie pakując krążek do bramki. Radość gospodarzy nie trwała jednak nawet minuty, bowiem przerwał ją Dominik Jarosz, natychmiast wyrównując. Na kolejny cios także nie musieliśmy zbyt długo czekać, gdyż prowadzenie trójkolorowym przywrócił Christian Mroczkowski, a odbity przed samą bramką krążek zmylił kompletnie golkipera JKH. Mimo mocnego początku, tempo meczu nieco spadło, a przyjezdni musieli wybronić dwie następujące po sobie kary.
Poziom emocji na najwyższy poziom wywindowała druga odsłona meczu. Brycen Martin na samym początku huknął nie do obrony, zdobywając swą pierwszą bramkę w Polsce. Hokeiści znad czeskiej granicy złapali kontakt dzięki Kamilowi Wróblowi, lecz zmarnowali tę szansę, trwoniąc ją w zaledwie 13 sekund. Najpierw Michael Cichy zwieńczył koronkową akcję, finalizując wreszcie liczebną przewagę. Następnie sposób na słabo dysponowanego Nechvátala znalazł Bartłomiej Jeziorski. Róbert Kaláber mógł zareagować tylko w jeden sposób. Wziął czas dla swojego zespołu i posłał do boju Davida Marka, a więc bramkarza… którego dni w drużynie są już policzone, odejdzie on bowiem wraz z końcem stycznia. Ten spisywał się jednak na tyle dobrze, że żaden z tyszan nie był w stanie go pokonać do końca tercji. Również ataki jego kolegów z zespołu nie przyniosły bramkowego efektu.
Ostatnie 20 minut także nie rozczarowało. Ponownie tercja została rozpoczęta od mocnego uderzenia, kiedy to Jakub Witecki wpisał się na listę strzelców. Māris Jass interweniował na tyle niefortunnie, że przeszkodził Markowi w skutecznej obronie, a dodatkowo czeski golkiper nabawił się urazu dłoni i powrócił na ławkę. Bramka Arkadiusza Kostka wlała jeszcze powiew optymizmu w serca jastrzębian, zostali oni jednak brutalnie sprowadzeni na ziemię po niewykorzystanej sytuacji Romana Ráca, kiedy to po raz drugi z kontry skarcił ich Dupuy. W ostatnich kilkudziesięciu sekundach na tafli było jednak tak gorąco, że omal nie stopił się lód. Wpierw Konsta Mesikämmen ruszył na Ráca z nietrudnymi do rozszyfrowania zamiarami, lecz blisko 10 centymetrów niższy Słowak przytomnie ocenił swoje szanse, unikając pojedynku. W znacznie bardziej bojowym nastroju był Jakub Michałowski, który nie wahał się zrzucić rękawic w starciu z Jeanem Dupuyem i to właśnie jastrzębianin obalił swojego przeciwnika.
Dla hokeistów JKH było to jednak marne pocieszenie wobec fatalnej gry w dzisiejszym meczu. To dla nich kolejna po przegranej ze „Stalowymi Piernikami” bolesna porażka w tym roku. Na lodzie raził ich brak defensywnej dyscypliny, skutkujący licznymi wykluczeniami, słabo zaznaczyli także swoją obecność w ataku. Tyszanie nie rozegrali może bezbłędnych zawodów, ale zaprezentowana jakość pozwoliła im na efektowne zwycięstwo. Dzisiejszy pojedynek dał im realną nadzieję na wdrapanie się na szczyt, a rozgrywki do samego końca będą niezwykle emocjonujące.
W najbliższą niedzielę przed obydwoma ekipami niezwykle ciężkie pojedynki. Tyszan czeka wyjazd na ciężki teren w Katowicach, jastrzębianie podejmą natomiast u siebie Unię Oświęcim, co będzie stanowiło zapowiedź nadchodzącego wielkimi krokami finału Pucharu Polski.
GKS Tychy – JKH GKS Jastrzębie 7:3 (2:1, 3:1, 2:1)
1:0 – Jean Dupuy – Jarosław Rzeszutko, Mateusz Gościński (3:43),
1:1 – Dominik Jarosz – Kamil Wróbel (4:25),
2:1 – Christian Mroczkowski – Michael Cichy, Alexander Szczechura (6:35),
3:1 – Brycen Martin – Michael Cichy, Alexander Szczechura (21:37),
3:2 –Radosław Nalewajka– Kamil Wróbel,Ēriks Ševčenko (27:04),
4:2 – Michael Cichy – Alexander Szczechura, Christian Mroczkowski (28:12, 5/4),
5:2 – Bartłomiej Jeziorski – Filip Komorski (28:25),
6:2 – Jakub Witecki – Radosław Galant, Szymon Marzec (42:05),
6:3 – Arkadiusz Kostek – Marek Hovorka (48:18),
7:3 – Jean Dupuy – Christian Mroczkowski, Alexander Szczechura (55:51, 5/4).
Sędziowali: Michał Baca, Bartosz Kaczmarek (główni) – Grzegorz Cudek, Rafał Noworyta (liniowi).
Minuty karne: 45-57.
Strzały: 42-37(14-13, 14-13, 14-11).
Widzów: mecz rozgrywany bez udziału publiczności.
GKS Tychy: Murray – Pociecha, Biro; Jeziorski, Komorski, Wronka (2) – Novajovský, Ciura (2); Witecki, Galant, Marzec – Martin, Seed; A. Szczechura, Cichy (2), Mroczkowski – Bizacki, Mesikämmen (4); Dupuy (35), Rzeszutko, Gościński.
Trener: Krzysztof Majkowski.
JKH GKS Jastrzębie: Nechvátal (od 28:26 do 42:05 Marek) – Bryk (4), Górny; Sawicki (2), Rác (4), Kasperlík (4) – Klimíček, Kostek; Urbanowicz, Hovorka, Phillips – Jass (2), Horzelski; Wałęga, Sołtys, Paś (2) – Michałowski (37), Ševčenko; R. Nalewajka, Jarosz, Wróbel.
Trener: Róbert Kaláber.
Komentarze