Samolej: Obecne władze PZHL muszą ustąpić
Gabriel Samolej, były zawodnik, trener, a dziś ekspert hokejowy ocenia występ reprezentacji Polski na Mistrzostwach Świata Dywizji IB w Estonii, gdzie biało-czerwoni zajęli drugie miejsce i tym mym nie uzyskali awansu do Dywizji I A.
Jest pan zawiedziony brakiem awansu do Dywizji IA? Czy może taki scenariusz zakładał pan przed rozpoczęciem mistrzostw?
– Oczywiście, że jestem zawiedziony. Jak każdy kibic polskiego hokeja. Nie, nie brałem pod uwagę tego, że nie awansujemy. Może nie w stu, ale w 90 procentach byłem przekonany, że wrócimy na zaplecze elity. Po raz kolejny musimy jednak przełknąć gorycz porażki.
O niepowodzeniu zadecydował przegrany po dogrywce mecz z Rumunią. Za czasów, kiedy pan był w reprezentacji byłoby to nie do uwierzenia…
– Zgadza się. Rumunia wtedy raczkowała w hokeju. Wtedy każdy wygrywał z nią jak chciał. To jednak pokazuje jak świat nam ucieka.
Co było powodem porażki z Rumunami?
– Indywidualne błędy, nieskuteczność i duża nerwowość. Kolejny raz czegoś nam zabrakło. Rumunia nie grała nic wielkiego w trakcie tego turnieju. Unikała jednak prostych błędów, była cierpliwa i konsekwentna. Wydaje mi się też, że nie wyciągnęliśmy wniosków po przegranej z tym zespołem kilka miesięcy wcześniej w turnieju rangi EIHC. To był sygnał ostrzegawczy.
Po meczu z Rumunami najwięcej mówiło się o fatalnym błędzie Przemysława Odrobnego, którego konsekwencja było stracony gol na 1:2. Pan – jak były bramkarz – stanie w jego obronie?
– Tak. Oczywiście Przemek popełnił błąd i sam sobie z tego zdawał sprawę. Miał po prostu pecha. Nie zgodzę się jednak, że ta jena sytuacja zaważyła na końcowym wyniku. To byłoby zbyt duże uproszczenie. Tak naprawdę do tego momentu powinniśmy prowadzić różnicą kilku bramek i dzisiaj byśmy się tylko śmiali z tego błędu. Pamiętajmy, że hokej to jest sport drużynowy, w którym wygrywa i przegrywa zespół, a nie jednostki.
Na Mistrzostwach Świata Dywizji IB brakowało w naszej reprezentacji kilku ważnych zawodników, którzy z różnych powodów odmówili udziału w turnieju. Uważa pan że to mogło zważyć na końcowym wyniku?
– Oczywiście. My nie mamy w Polsce na tylu zawodników na poziomie reprezentacji by móc sobie pozwolić na taką sytuację. Jestem przekonany, że gdyby trenerzy mieli do dyspozycji wszystkich najlepszych polskich zawodników, dzisiaj cieszylibyśmy się z awansu. Niestety stało się inaczej i tylko możemy na tym ubolewać.
Brak awansu może pociągnąć za sobą jakieś konsekwencje?
– Konsekwencje? Ja liczę, że to wreszcie to otworzy oczy niektórym. Z drugiej jednak strony jak widzę takie pomysły jak liga open, to boję się tego, że będzie tylko gorzej. Nie rozumiem powodów, aby otworzyć polską ligę dla emerytów z Czech, Słowacji czy Rosji. To ma podnieść atrakcyjność ligi? Szczerze wątpię, a jeżeli nawet tak by się stało to jednak konsekwencje jakie z tego powodu poniesie polski hokej reprezentacyjny są zdecydowanie za duże.
Jaka jest więc recepta na uzdrowienie polskiego hokeja?
– Nic się nie zmieni, jeżeli nie nastąpią zmiany na samej górze. Obecne władze PZHL muszą ustąpić. To jedyne rozwiązanie. Innego nie ma. Żadne półśrodki nie pomogą. Na czele polskiego hokeja muszą stanąć ludzie, którym po prostu ta dyscyplina leży na sercu.
A co z trio Tomek Valtonen – Marek Ziętara – Jacek Szopiński. Powinni zostać z reprezentacją?
– Jak najbardziej. Trudno mieć do nich jakie zarzuty, czy obarczać ich winą za brak awansu. Wszyscy wiemy w jakiej atmosferze przyszło im pracować. Mieli taką reprezentacje, a nie inną. Starali się to poukładać jak najlepiej. Po za tym reprezentacji potrzeba stabilizacji. Nie można co rok zmieniać trenera. To niczemu dobremu nie służy.
Rozmawiał: Maciej Zubek
Komentarze