„Rozmowa Tygodnia”. Aron Chmielewski: Trzy mistrzostwa z rzędu? Rewelacyjne uczucie
Kolejnym gościem „Rozmowy Tygodnia” był jeden z najbardziej doświadczonych polskich hokeistów zawodnik HC Oceláři Trzyniec i trzykrotny złoty medalista czeskiej ekstraligi Aron Chmielewski. Skrzydłowy popularnych “Stalowników” opowiedział nam trochę o obecnej sytuacji w klubie, podzielił się z nami również spostrzeżeniami na temat między innymi rozgrywek Hokejowej Ligi Mistrzów.
HOKEJ.NET: – Aron, to już Twój dziewiąty sezon w ekipie z Trzyńca,. Jak Ci się żyje i gra w Czechach?
Aron Chmielewski, skrzydłowy HC Oceláři Trzyniec: – Tak jak wspomniałeś jest to już mój dziewiąty sezon w Trzyńcu. Mamy tutaj w Czechach dom i żyje nam się tu naprawdę dobrze. Miasto jest położone przy granicy z Polską. Dzięki temu mamy bardzo blisko do domu, być może nie do mojego rodzinnego Gdańska, ale niedaleko do ojczyzny, którą często odwiedzamy. Można powiedzieć, że to idealne miejsce dla Polaka do gry w hokeja. Do tego wszystkiego dochodzi to, że poziom w czeskiej lidze jest bardzo wysoki, dzięki czemu mogę się rozwijać. To wszystko wpływa na to, że czuje się tu wyśmienicie.
Zespół HC Oceláři Trzyniec po zdobyciu złotego hat tricka (trzy mistrzostwa kraju z rzędu - przyp. red.) jest w trochę gorszej dyspozycji. Z czego wynikały te słabsze występy w tym sezonie?
– Czynników mających wpływ na nasze słabsze występy było parę. Jednym z nich jest na pewno to, iż gra w obronnej tercji nie do końca funkcjonuje idealnie, natomiast to jest pochodna zmiany całego sztabu szkoleniowego w tym sezonie i my, jako zawodnicy, musimy się nauczyć nowych schematów i nowej taktyki. Niektóre nawyki zostały po ostatnim szkoleniowcu, teraz musimy je zmienić, by lepiej zgrać się z nowym systemem gry. Ciężko jest taką pracę wykonać w tydzień lub dwa, zdecydowanie jest to proces długofalowy. Mimo to uważam, że pomimo iż nasz start w tym sezonie nie był najlepszy w naszym wykonaniu, to teraz gra zmierza już w dobrą stronę i z meczu na mecz wygląda to coraz lepiej.
No właśnie, zdobycie trzech z rzędu mistrzostw Czech nie zdarza się zbyt często. Jesteście dopiero drugim klubem w historii czeskiej ekstraligi, któremu się to udało. Jakie to uczucie być w tej drużynie, która tak wiele osiągnęła?
– To na pewno jest rewelacyjne uczucie. Zawsze chciałem być częścią drużyny ,która gra o najwyższe trofea. Teraz udało nam się po raz kolejny udowodnić, że jesteśmy najlepszym zespołem w Czechach. Wygrać trzy razy z rzędu tak ciężką i wyrównaną ligę to jest coś wyjątkowego. Każdy z nas ciężko pracuje podczas treningów, a do tego mamy świetną drużynę. Zaplecze treningowe jest na najwyższym poziomie, klub o nas dba, a my możemy odwdzięczyć się za to na lodzie.
Od jakiegoś czasu, również dzięki Tobie zmienia się opinia, że miejsce na obcokrajowca w składzie “wydane” na Polaka jest miejscem straconym. Jaka jest Twoja opinia?
– Oby się to zmieniało. Szczerze powiedziawszy pracowałem na to bardzo długo, by ten polski zawodnik był trochę inaczej postrzegany w Czechach. Teraz doszedł do czeskiej ligi Paweł Zygmunt, który robi dobre liczby w Litvinovie, do drzwi naszej drużyny puka Alan Łyszczarczyk. Myślę, że już ta opinia o Polakach w Czechach, znacząco się zmieniła. Chociaż szkoda, że to są na razie jednostki. Mamy dużo do zrobienia w maju, by patrzyło się na nas przez pryzmat kadry i tego, gdzie jesteśmy obecnie. Na tych mistrzostwach chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Być może powalczymy o awans i myślę, że to też wpłynie pozytywnie na obraz polskiego hokeisty za granicą oraz na ogólny wizerunek polskiego hokeja na świecie.
W Czechach robi się również głośno o młodych Polakach między innymi o Jakubie Ślusarczyku i Krzysztofie Maciasiu, którzy występują w juniorskim zespole z Ostrawy. Uważasz, że kierunek czeski to dobry kierunek dla młodego adepta hokeja z Polski?
– Tak oczywiście. Uważam to za bardzo dobry kierunek, owszem niejedyny, ale przede wszystkim jest to blisko kraju. Są też inne możliwości na przykład Szwecja czy też Niemcy. Szczerze powiedziawszy gdziekolwiek za granicą, byleby uciec od tej przysłowiowej “juniorki w Polsce”, ponieważ moim zdaniem na obecną chwilę nie jesteśmy w stanie wychować zawodnika, który będzie w stu procentach przygotowany na to, aby grać chociażby w polskiej ekstralidze. Jestem na to żywym dowodem, bo lata juniorskie spędziłem na niemieckich taflach i to był kluczowy moment w mojej karierze. Uważam, że w ten sposób młodzi hokeiści powinni szukać tego przejścia, by przygotować się do seniorskiego hokeja poza granicami naszego kraju, bo niestety u nas w Polsce to trochę jeszcze kuleje.
Wspomniałeś o tym polskim juniorskim hokeju, ostatnio w Bytomiu odbywały się mistrzostwa świat do lat 20. Śledziłeś ten turniej i masz swoje zdanie o nim?
– Zerkałem na te mistrzostwa. Nie oglądałem na żywo, ale śledziłem wyniki. Nie pocieszył mnie ten występ kadry, liczyłem na coś więcej. Zapowiedzi tego turnieju mówiły o walce o awans, a niestety potoczyło to się tak, że walczyliśmy o utrzymanie, i to nie na zapleczu Elity, ale trzeciej światowej ligi juniorów. Szkoda, ale jak wspomniałem wcześniej - ten polski juniorski hokej "kuleje" i to jest duży problem, bo nie umiemy przygotować zawodników do grania na seniorskim poziomie. Wyróżniającą postacią na tych mistrzostwach był Krzysztof Maciaś, który na co dzień szkolony jest w Czechach i to chyba najlepiej obrazuje to, gdzie obecnie jesteśmy na tle innych zagranicznych klubów.
Wróćmy teraz do Ciebie. W miarę upływu kolejnych sezonach udało Ci się wspiąć w hierarchii ekipy z Trzyńca i jesteś teraz podstawowym zawodnikiem “Stalowników”. Jakie rady mógłbyś dać chociażby Alanowi Łyszczarczykowi, który teraz walczy o miejsce w składzie Oceláři?
– Tak naprawdę on siedzi obok mnie w szatni i często rozmawiamy. Ale Alan to twardy gość i ma bardzo dobrze poukładane w głowie, jeśli chodzi o hokej i o emocje. Zdarzyło mi się przysłowiowo “walić głową w mur”, ale jeśli chodzi o rady, to na pewno podpowiadam mu, żeby się nie poddawał i szedł do przodu, chociaż czasami wydaje się, że ten mur jest ciężki do pokonania, ale da się go przeskoczyć.
Od wielu lat udzielasz się w polskim środowisku hokejowym, organizatorzy meczów charytatywnych zawsze mogą na Ciebie liczyć. Dodatkowo organizujesz "Campy Chmielewskiego" dla najmłodszych. Jak dużą rolę odgrywają dla Ciebie takie inicjatywy?
– Takie inicjatywy mają dla mnie ogromne znaczenie. Jeśli tylko mam czas, staram się brać w nich udział i być w miejscu, w którym mogę pomóc tym najbardziej potrzebującym .
A propos campu który organizuje, to sam w takich obozach nie mogłem brać udziału przez względy finansowe rodziców i dlatego w dorosłym życiu zrodził się pomysł stworzenia "Campu Chmielewskiego", aby wzbudzić w młodych adeptach hokeja miłość i zapał do tej pięknej dyscypliny sportu, jaką jest hokej na lodzie. Dzięki naszym sponsorom jesteśmy w stanie mieć przystępne ceny za pobyt na naszym obozie, jak również przy współpracy z trenerami z różnych klubów hokejowych w Polsce staramy znaleźć się talenty, którym względy finansowe nie pozwalają brać udziału w takich campach.
Powróćmy teraz do miasta z którego pochodzisz, czyli do Gdańska. Jak rozmawiałem z Michałem Narogiem, to powiedział, że gdyby tak zebrać wszystkich wychowanków gdańskiego hokeja, to wyszłaby z tego niezła paczka. Czy uważasz, że jest szansa, by uratować jeszcze hokej w Gdańsku?
– Myślę, że łatwo nie będzie. Byli ludzie, którzy chcieli to uratować, ale bardzo szybko pokrzyżowano im plany. Jak widać coś, co mogło funkcjonować bardzo dobrze, łatwo się zniszczyło. Szkoda, bo ubolewam nad tym. Tak jak powiedziałeś - mamy w Gdańsku świetne szkolenie, mnóstwo hokeistów, którzy grają w lidze i w kadrze, czy za granicą. Podobnie jest zresztą z innymi miastami, takimi jak np. Nowy Targ czy Krynica. Te kluby też na ten moment upadają, są troszkę na kolanach, a też mają świetne szkolenie młodzieży.
Nie grasz już w Polsce, ale pojawia się takie luźniejsze pytanie o ulubione obiekty na które lubisz wracać, no i też o czeskie obiekty na których najbardziej lubisz rywalizować?
– W Polsce jeżdżę do Jastrzębia czy też do Tychów, ponieważ mam tam najbliżej. W Oświęcimiu byłem kilka razy. Staram się odwiedzać polskie tafle, jak mam tylko możliwość. W Czechach chyba najbardziej lubię grać mecze wyjazdowe w Pradze, bo to fajna nowoczesna arena, piękne miasto do tego, a hala zawsze jest prawie pełna. Co do miejsca z fajną atmosferą, to na pewno wskazałbym jeszcze na Brno i Vitkovice w Ostrawie. Jest trochę tych godnych wyróżnienia aren hokejowych w Czechach.
Kompletnie z innej beczki teraz. Polskie kluby w tym sezonie zaprezentowały się z dobrej strony w rozgrywkach Hokejowej Ligi Mistrzów i fani gromadzili się tłumnie na tych meczach. W Czechach jest to dalej traktowane troszkę po “macoszemu”. Z czego to może wynikać?
– Przede wszystkim wydaje mi się, że nie ma tam przełożenia finansowego na ten turniej. Nie jest on jeszcze przygotowany, tak jak powinien. Gramy w Lidze Mistrzów i zawsze chcemy pokazać się z najlepszej strony, raz udało nam się dojść do półfinału. Nie podchodzimy do tego, jak do czegoś, czego nie chcemy, ale czasami też mentalnie czegoś brakuje. Niektóre kluby biorą to jako sparingi, inne zaś nie rozgrywają tyle sparingów, by grać w Lidze Mistrzów i traktują to jako przygotowanie do sezonu. Jeszcze te rozgrywki nie są tak prestiżowe, jak być powinny.
W ostatnich sezonach nie wiedzie Wam się najlepiej w tych rozgrywkach CHL i zdarzało się Wam odpaść z grupy. Jaki jest przepis na to, żeby te słabe występy w HLM przekładać potem na tak wysoką formę w lidze?
– Dobrze się przygotowujemy. Te mecze rozgrywane są często przed sezonem, z nich można się wiele nauczyć i wyciągnąć wnioski, a potem przenieść to na dobre mecze w ekstralidze. Chociaż w tym roku nie mieliśmy zbyt udanego startu w ekstraligowej kampanii.
No i na zakończenie zapytam jeszcze o cele zespołu z Trzyńca na ten sezon.
– Nie możemy mieć innego celu niż potwierdzenia tego, że jesteśmy najlepsi. Gramy o mistrza, gramy o tytuł.
Rozmawiał: Kamil Przegendza
Komentarze
Lista komentarzy
J_Ruutu
"mamy w Gdańsku świetne szkolenie" - to już raczej nieaktualne.