Rocki o spadku do dywizji IIA: Nad psychiką pracuje się najmniej, tego nam chyba zabrakło
Reprezentanci Polski do lat 18 nie będą dobrze wspominać minionych Mistrzostw Świata Dywizji IB U18, po których to spadli na czwarty poziom rozgrywkowy. – Ciało zrobi tak, jak powie głowa. Tego niestety nikt nie uczy i to tego mentalu chyba właśnie nam zabrakło – przyznał Kacper Rocki.
HOKEJ.NET: – Wygraliście z Austrią, co było pewnym zaskoczeniem. Co było kluczem do zwycięstwa w tym meczu?
Kacper Rocki, obrońca reprezentacji Polski U18: – Nie brałbym naszego zwycięstwa nad Austrią jako zaskoczenie, a jako rezultat, którego w pełni się spodziewaliśmy i z wytrwałością dążyliśmy, aby taki właśnie rezultat osiągnąć. Zdecydowanie Austriacy byli stawiani w roli faworytów na tym turnieju - co zresztą udowodnili, awansując do wyższej grupy - jednak potrafiliśmy wspólnie postawić im się i mecz zakończył się po naszej myśli. Kluczem do zwycięstwa niewątpliwie była gra w nierównych składach i jej skuteczność, czyli prawie 40% w przewagach i 75% w osłabieniach. To właśnie ten element zapewnił nam triumf w tym meczu.
Dzień później zagraliście z gospodarzami turnieju. Widzieliście, że Słoweńcy nie odpuszczą wam na krok?
– To było wręcz pewne, szczególnie, że grali na swoim terenie. Słowenia razem z Austrią do końca turnieju walczyła o awans, dlatego bardzo potrzebowała tych punktów z naszego pojedynku. W tym spotkaniu daliśmy z siebie wszystko, ale zabrakło trochę skupienia i wytrwałości w spełnianiu naszej taktyki.
Czuliście, że większość rywali na tych mistrzostwach byli technicznie lepsi od was?
– Właśnie według większości byliśmy słabiej jeżdżącą, wolniejszą czy mniej techniczną drużyną od naszych rywali. Jednak po przeanalizowaniu spotkań w naszym wykonaniu, te różnice wcale nie wynikały z ogólnych umiejętności indywidualnych poszczególnych zawodników, a niewystarczającej konsekwencji i odpowiedzialności w trzymaniu się założeń taktycznych oraz systemu gry narzuconego przez sztab szkoleniowy. I to właśnie ten aspekt wykorzystywały drużyny przeciwne.
Tu też pojawiają się komentarze dotyczące nieudolnej pracy trenerów, którzy w naszej opinii, czyli drużyny, dali z siebie więcej niż wszystko, abyśmy solidnie wyglądali i grali poważny, nowoczesny hokej. Zarywali noce, aby przygotować nam materiał wideo pod każdego przeciwnika i każde spotkanie. Może nie powinno się gdybać, lecz gdybyśmy faktycznie grali to, co mówił nam trener, to wynik bez dwóch zdań byłby inny.
Najbardziej bolą chyba przegrane z Włochami i Estonią. Nie mieliście może jakiejś blokady w głowie i gdzie można upatrywać przyczyn tych porażek?
– Oczywiście każda porażka boli, ale faktycznie mecz z Włochami był o dalszą grę o medale, natomiast razem z Estończykami walczyliśmy o utrzymanie się. Sukces w sporcie można podzielić na pięć elementów: przygotowanie fizyczne, technikę, taktykę, styl życia oraz psychikę. I to właśnie nad tym ostatnim pracuje się najmniej, a jest równie istotny co pozostałe. Ciało zrobi tak, jak powie głowa. Tego niestety nikt nie uczy i to tego mentalu chyba właśnie nam zabrakło, gdyż resztę mieliśmy zapewnioną. Możliwe, że to właśnie przez to nie wytrzymaliśmy taktycznie tych ważnych momentów.
Były to też pierwsze Mistrzostwa pod batutą Gusowa. Jak ocenił byś z nim współpracę?
– Współpracę z trenerem Gusowem oceniam na bardzo duży plus. Jak już wspomniałem, cały sztab włożył znaczącą ilość energii w nasz rozwój oraz przygotowanie, więc pod ich adresem nikt nie powinien mieć absolutnie żadnych zarzutów. Na każdym kroku motywowali nas i podtrzymywali na duchu. Również nasz serwisant oraz niezastąpieni fizjoterapeuci zadbali o każdy szczegół - dlatego należy im się ogromny szacunek i słowa podziękowania.
Rozmawiał: Mikołaj Hoder
Komentarze
Lista komentarzy
Uruk_Hai
Tylko niepoprawni optymiści marzyli o awansie. Realiści nie zostali zaskoczeni. Trener Gusow to solidny trener ale powiedzmy sobie otwarcie. Hokej białoruski to nie poziom szwedzki, fiński nie mówiąc już o kanadyjski czy amerykańskim. Ile lat trzeba aby właściciele klubów oraz władze PZHL to zrozumiały? Przybył T. Valtonen. Zrobił kapitalną robotę i w reprezentacji i Podhalu. A przecież ( przy wielkim szacunku dla niego) nie jest "as" szkoleniowy z Finlandii. Trenerzy w Polsce tacy jak Sarnik byli wyszkoleni zostali według metod treningowych oraz systemu gry o jakim czołówka światowa zapomniała w latach 80-ch. Czas to zrozumieć. Estończycy ternowani przez Finów już powoli zaczną nas bić. A my? A my będziemy szkolić jak? W siatkówce jesteśmy potęgą ale nasze najlepsze kluby mają najlepszych szkoleniowców z zzagranicy!!! Nie prowadzą ich byli polscy siatkarze chociaż wielu z nich było mistrzami świata! Polski Hokeju obudź się !!