Rekord Pietrowa nadal nietykalny
Kiedy Dany Heatley kończył mistrzostwa świata 2008 z dorobkiem 20 punktów, uznano to za wspaniałe osiągnięcie. Kanadyjczykowi daleko jednak do rekordu Rosjanina Władimira Pietrowa, który w 1973 roku zdobył na MŚ aż 34 punkty (18 goli i 16 asyst). Czy ktoś kiedyś będzie w stanie go przebić?
Mistrzostwa świata elity w 2008 roku bezapelacyjnie należały do zawodnika Ottawa Senators (obecnie występuje w San Jose Sharks). 27-letni Heatley został pierwszym w historii hokeistą, którego dwukrotnie uznano za najbardziej wartościowego zawodnika (MVP) turnieju o mistrzostwo świata (po raz pierwszy wyróżniono go w 2004 roku w Pradze). Na turnieju w Quebec City i Halifax, Kanadyjczyk strzelił w sumie 12 bramek i dołożył do tego 8 asyst. Jest to najlepszy rezultat od 1990 roku, a więc od momentu, gdy na MŚ taką samą liczbę punktów zgromadził Steve Yzerman.
Rekord w dalszym ciągu należy jednak do napastnika ZSRR, Władimira Pietrowa, który nie był przecież ani znakomitym łyżwiarzem, ani wybitnym technikiem. Jego największymi atutami były znakomite warunki fizyczne, piekielnie mocny strzał oraz gra we wznowieniach. W ciągu 37 lat, jakie minęły od jego wiekopomnego czynu, przez mistrzostwa świata przewinęło się wielu wybitnych hokeistów. Żaden nie był jednak w stanie poprawić osiągnięcia Rosjanina.
Wyczyn Pietrowa to w dużej mierze zasługa jego wielkich partnerów z ataku: Borysa Michajłowa i Walerego Charłamowa. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych i bramkostrzelnych formacji w historii tej dyscypliny zmontował legendarny Anatolij Tarasow. To trio grało ze sobą przez wiele lat, znakomicie się rozumiało i uzupełniało. Każdy z nich zdobył dla narodowej reprezentacji ponad 150 punktów. W drużynie ZSRR, formacja Michajłow-Pietrow-Charłamow strzeliła w sumie 539 goli (tylko na MŚ w 1973 roku, zdobyli ich 86).
Znakomite statystyki mają związek z hierarchią, jaka panowała wówczas w światowym hokeju. Kilka reprezentacji zdecydowanie odstawało wtedy od „reszty świata”. Wystarczy wspomnieć, że podczas MŚ 1973, Rosjanie dwukrotnie zniszczyli ekipę RFN (17:1 i 18:2). Ich ofiarą była reż reprezentacja Polski, która uległa Związkowi Radzieckiemu aż 0:20.
W tej chwili, o taką skuteczność jest zdecydowanie trudniej. Poziom najważniejszych międzynarodowych rozgrywek bardzo się bowiem wyrównał. Wyniki podobne do tego, który padł w tegorocznym pojedynku Kanada-Norwegia (12:1) są w elicie wielką rzadkością. Bicie indywidualnych rekordów utrudniają też zmieniające się z każdym turniejem składy. Graczy takich jak Petteri Nummelin, którzy na MŚ przyjeżdżają regularnie jest bardzo niewielu.
W ostatnich dziesięciu edycjach MŚ, aby zdobyć tytuł najskuteczniejszego zawodnika, wystarczało raptem kilkanaście punktów.
W 2009 roku w Szwajcarii, najskuteczniejszym zawodnikiem był Kanadyjczyk Martin St. Louis (15 punktów za 4 gole i 11 asyst), który o jeden punkt wyprzedził najbardziej wartościowego zawodnika tamtych mistrzostw, Ilję Kowalczyka (5G+ 9A).
Rok wcześniej w Kanadzie, rywali zdeklasował wspomniany juz Heatley (drugi w klasyfikacji Ryan Getzlaf zdobył „jedynie” 14 punktów). Podczas MŚ elity w Moskwie (2007), w na czele klasyfikacji kanadyjskiej uplasował się Szwed, Johan Davidsson (7G+ 7A). W Rydze najwięcej punktów zdobył debiutujący w drużynie seniorów Sidney Crosby (8G+ 8A). W 2005 roku w Austrii prym wiedli Kanadyjczycy – tym najskuteczniejszym był Joe Thornton (6g+ 10A), który o jeden punkt wyprzedził Ricka Nasha (9G + 6A). Najskuteczniejszy graczem MŚ 2004 był Dany Heatley (8G+ 3A).
Z kolei w latach 2002-03 roku najlepiej punktującymi hokeistami MŚ byli Słowacy. W 2002 roku klasyfikację wygrał Miroslav Satan (13 punktów), a rok później w Finlandii – ex aequo Zigmunt Palffy oraz Jozef Stumpel (obaj po 15 punktów). W 2001 roku najskuteczniejszy był Fin Juha Ylonen (5G+ 9A). W 2000 roku w Rosji, do wygrania tej klasyfikacji wystarczyło 12 punktów (tyle właśnie uzbierał Miroslav Satan).
Na dwa spotkania przed końcem 74. mistrzostw świata, liderem jest Ilja Kowalczuk (2G+ 9A).
Wygląda więc na to, że punktowy rekord Władimira Pietrowa jeszcze długo pozostanie "nietykalny".
Komentarze