NHL: Kuczerow najlepszy w XXI wieku. Lightning zagrają o rekord (WIDEO)
Nikita Kuczerow z trudem, ale trafił tej nocy do pustej bramki Toronto Maple Leafs i dzięki temu został najlepiej punktującym w jednym sezonie zawodnikiem NHL w XXI wieku. A Tampa Bay Lightning w ostatnim meczu sezonu zasadniczego zagrają o wyrównanie rekordu zwycięstw w jednych rozgrywkach.
Pewny już dawno zwycięstwa w sezonie zasadniczym zespół Lightning grał w nocy polskiego czasu na wyjeździe w hitowym meczu z Toronto Maple Leafs. Mecz zaczął się świetnie dla gości, bo w 5. minucie wynik otworzył z kontry Mitch Marner, ale na końcu cieszyli się przyjezdni. Steven Stamkos wyrównał w drugiej tercji w nieoczekiwanych okolicznościach. Zespół "Błyskawicy" wyprowadził bowiem swoją akcję w osłabieniu, a jego kapitan pokonał Frederika Andersena w sytuacji "sam na sam".
Wynik 1:1 utrzymał się długo, ale w trzeciej tercji to goście z Tampy przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. A zwycięskie trafienie było dziełem Alexa Killorna. W 55. minucie w tercji ataku podał do Stamkosa i natychmiast dostał podanie zwrotne, by celnym strzałem pokonać Andersena. Później gospodarze wycofali Duńczyka z bramki i wtedy wynik ustalił na 3:1 dla Lightning najskuteczniejszy gracz NHL Nikita Kuczerow. Rosjanin trafił do pustej bramki, choć z trudem, bo krążek odbił się jeszcze od obu słupków. Tym samym Kuczerow zdobył 40. gola w tym sezonie i 126. punkt. Jest teraz samodzielnie najlepiej punktującym w jednym sezonie graczem najlepszej ligi świata w XXI wieku. Poprawił wynik Joe Thorntona, który w rozgrywkach 2005-06 dla Boston Bruins i San Jose Sharks uzbierał 125 "oczek". Co ciekawe, do wczoraj obaj mieli identyczny wynik - 39 goli i 86 asyst. Ostatnim zawodnikiem, który w jednym sezonie NHL zdobył więcej punktów od Kuczerowa był 20 lat temu Jaromír Jágr. Reprezentujący wówczas barwy Pittsburgh Penguins Czech uzbierał 127 punktów.
Kuczerow być może będzie jeszcze mógł wynik Jágra wyrównać, jeśli trener nie da mu wolnego w ostatnim meczu sezonu zasadniczego w sobotę przeciwko Boston Bruins. W tym spotkaniu na szczycie konferencji wschodniej ekipa Jona Coopera spróbuje z kolei wyrównać rekord liczby zwycięstw w jednym sezonie zasadniczym, który od 23 lat należy do Detroit Red Wings. "Czerwone Skrzydła" wygrały w sezonie 1995-96 aż 62 spotkania. Zespół z Tampy ma teraz 61 zwycięstw. A łącznie zdobył 126 punktów i kolejne w tabeli NHL zespoły wyprzedza o 19. Właśnie od 1996 roku nikt nie miał takiej przewagi nad resztą stawki.
To wszystko sprawia, że drużyna z Florydy jest uważana za zdecydowanego faworyta do zdobycia Pucharu Stanleya, ale ma też największe obciążenie psychiczne. - Zdajemy sobie sprawę, że presja jest na nas - mówi kapitan Steven Stamkos, który kilkanaście dni temu pytany o Puchar Stanleya powiedział: "czuję, że to jest nasz czas". - Ale musimy wychodzić na lód i sprawiać, że zamiast nas będzie przemawiała nasza gra. Chcemy zdobyć mistrzostwo, ale wiemy, że wygranie tytułu na tym poziomie i w tej lidze to najtrudniejsza rzecz do osiągnięcia w hokeju.
Toronto Maple Leafs wczoraj zagrali bez Nazema Kadriego i Jake'a Muzzina, którzy na wszelki wypadek dostali wolne z powodu lekkich problemów zdrowotnych. Ich 99 punktów daje im trzecie miejsce w dywizji atlantyckiej. Wiadomo, że w pierwszej rundzie play-offów zmierzą się z Boston Bruins, którym ulegli na tym etapie rywalizacji przed rokiem. Pytany czy mecz z Lightning wskazuje na to, że już są gotowi, Mitch Marner udzielił odpowiedzi sugerującej, że jeszcze nie do końca. - Myślę, że graliśmy dobrze. Nie zrobiliśmy zbyt wielu błędów, ale musimy w ogóle przestać robić błędy - powiedział. - Przeciwnicy strzelają nam po nich gole, więc mamy trochę do "posprzątania".
Toronto Maple Leafs - Tampa Bay Lightning 1:3 (1:0, 0:1, 0:2)
1:0 Marner - Hyman 04:41
1:1 Stamkos - McDonagh 25:37 (w osłabieniu)
1:2 Killorn - Stamkos - Siergaczow 54:12
1:3 Kuczerow - McDonagh 59:05 (pusta bramka)
Strzały: 30-29.
Minuty kar: 2-4.
Widzów: 19 400.
New York Islanders utrzymali dające przewagę własnej tafli w pierwszej rundzie play-offów drugie miejsce w dywizji metropolitalnej po zwycięstwie 2:1 w rzutach karnych nad Florida Panthers. Jako jedyny w decydującej rozgrywce trafił Brock Nelson. To jego pierwszy wykorzystany rzut karny w NHL. Wcześniej nie udało mu się trafić w żadnej z pięciu prób. Islanders wygrali najwięcej w historii NHL, bo 79 serii karnych, a Panthers najwięcej (91) przegrali. Nelson trafił wczoraj dla "Wyspiarzy" także z gry, a stojący między słupkami Thomas Greiss obronił 29 uderzeń plus dodatkowo wszystkie cztery karne. Niemiec był w bramce swojego zespołu w każdym z pięciu wygranych przez niego po rzutach karnych meczów tego sezonu. Islanders na jeden mecz przed końcem sezonu zasadniczego mają na koncie 101 punktów, czyli o dwa więcej niż trzeci w dywizji Pittsburgh Penguins. Zespoły z drugiego i trzeciego miejsca w dywizji w pierwszej rundzie play-offów mierzą się ze sobą. Panthers już wcześniej stracili szanse na awans do rozgrywek o Puchar Stanleya.
Penguins jeszcze mają szansę na zajęcie drugiego miejsca w dywizji metropolitalnej i przewagę swojej tafli w pierwszej rundzie play-offów, ale wczoraj przede wszystkim zapewnili sobie do nich awans. Drużyna Mike'a Sullivana pokonała 4:1 wyeliminowanych już z walki o awans Detroit Red Wings. Phil Kessel strzelił dwa gole, w tym zwycięskiego i zaliczył asystę, Sidney Crosby raz trafił i dwukrotnie asystował, a na liście strzelców pojawiło się także nazwisko Jake'a Guentzela. Kessel ma już 10 zwycięskich goli w tym sezonie i jest to najlepszy wynik w całej NHL. 33 strzały rywali obronił z kolei Matt Murray. Po czteromeczowej przerwie spowodowanej kontuzją do składu "Pingwinów" wrócił Kris Letang i od razu spędził na lodzie najwięcej ze wszystkich graczy obu zespołów, bo prawie 26 minut. Zespół z Pittsburgha awansował do play-offów po raz 13. z rzędu. To najdłuższa trwająca seria ze wszystkich drużyn NHL i najdłuższa w historii klubu.
Zwycięstwo w dywizji metropolitalnej zapewnił sobie zespół Washington Capitals. Obrońcy Pucharu Stanleya pokonali wczoraj Montréal Canadiens 2:1. Zwycięstwo dał im w drugiej tercji Nic Dowd, a wcześniej do siatki trafił także Lars Eller. Pierwszą gwiazdą meczu wybrano jednak bramkarza "Stołecznych" Bradena Holtby'ego, który obronił 33 strzały. Capitals wygrali 5 z ostatnich 6 meczów i mają 104 punkty. Już po raz czwarty z rzędu zwyciężyli w dywizji metropolitalnej. Z kolei porażka Canadiens bardzo poważnie ograniczyła ich szanse na awans do play-offów. Drużyna Claude'a Juliena jest z 94 punktami trzecia w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji wschodniej. Drudzy Columbus Blue Jackets zdobyli tyle samo punktów, ale rozegrali o jeden mecz mniej. Sytuacja w tabeli jest taka, że jeśli dziś "Kurtki" pokonają New York Rangers to zajmą ostatnie premiowane awansem miejsce na Wschodzie i sobotni mecz Canadiens z Toronto Maple Leafs nie będzie miał już żadnego znaczenia.
Po 10 latach do play-offów NHL wracają Carolina Hurricanes. Zwycięstwo "Huraganów" 3:1 nad wyeliminowanymi już wcześniej New Jersey Devils w połączeniu z porażką Canadiens sprawiło, że przerwana zostani najdłuższa trwająca seria bez udziału w rozgrywkach postsezonowych NHL. Warren Foegele, Justin Faulk i Nino Niederreiter zdobyli dla drużyny z Raleigh bramki, a Petr Mrázek obronił 36 strzałów, w tym wszystkie 16 w trzeciej tercji. Hurricanes mają 97 punktów i zdobyli pierwszą "dziką kartę" w konferencji wschodniej. Przed ostatnim meczem sezonu zasadniczego nie stracili jeszcze matematycznych szans na zajęcie nawet trzeciego miejsca w dywizji metropolitalnej, ale z drugiej strony mogą też spaść na drugą pozycję w tabeli "dzikiej karty". Od zajętego miejsca będzie zależało to, z kim zmierzą się w pierwszej rundzie play-offów. A awans do nich dał im trener Rod Brind'Amour, który jako jedyny pamięta ostatni występ drużyny w tych rozgrywkach w 2009 roku. Wtedy był jednak zawodnikiem.
Radosny hokej, zwłaszcza w pierwszej tercji, obejrzeli kibice w St. Louis, gdzie miejscowi Blues pokonali Philadelphia Flyers 7:3. W pierwszych 20 minutach padło aż osiem goli, a gospodarze wygrali tę tercję 5:3. Ba, drużyna z St. Louis miała na koncie pięć trafień już w 10. minucie! To rekord w historii klubu. Alexander Steen strzelił dla zwycięzców dwa gole i raz asystował, po bramce i asyście zaliczyli: Iwan Barbaszew, David Perron i Brayden Schenn, trafiali także Patrick Maroon i Ryan O'Reilly, a trzykrotnie asystował Alex Pietrangelo. Oba zespoły strzeliły po jednym golu z powietrza. Dla Blues trafił w ten sposób Barbaszew, a dla Flyers James van Riemsdyk. W składzie drużyny z St. Louis po raz pierwszy w tym sezonie zabrakło kontuzjowanego Coltona Parayki. 97 punktów daje temu zespołowi trzecie miejsce w dywizji centralnej. Z drugimi Winnipeg Jets przegrywa on przy równym dorobku punktowym mniejszą liczbą zwycięstw w regulaminowym czasie i po dogrywkach, a do prowadzących Nashville Predators traci jedno "oczko". Flyers już wcześniej stracili szanse na play-offy.
Piękny strzał Iwana Barbaszewa z powietrza
Predators awansowali na pierwsze miejsce w dywizji dzięki zwycięstwu 3:2 nad grającymi już tylko o prestiż Vancouver Canucks. Ryan Johansen uderzeniem z backhandu po rykoszecie zdobył zwycięskiego gola w drugim meczu z rzędu, a wcześniej Nick Bonino trafił do siatki i zaliczył asystę przy bramce Coltona Sissonsa. "Drapieżnicy" po pierwszej tercji przegrywali 0:2, ale zdołali odwrócić losy rywalizacji. Bramkarz "Drapieżników" Pekka Rinne miał dużego pecha w pierwszej tercji, gdy po strzale Tannera Pearsona krążek odbił się od poprzeczki, a następnie od jego pleców i wpadł do bramki. Predators do wygrania dywizji potrzebują zwycięstwa w jutrzejszym meczu z wyeliminowanym już z rywalizacji o play-offy najsłabszym jej zespołem Chicago Blackhawks. Byłoby to ich drugie z rzędu i drugie w historii zwycięstwo w dywizji.
Szczęśliwy gol Tannera Pearsona
Boston Bruins w swoim przedostatnim meczu sezonu zasadniczego pokonali wyeliminowanych już z walki o play-offy Minnesota Wild 3:0. Jaroslav Halák obronił wszystkie 26 strzałów i po raz 47. w NHL zachował "czyste konto". Zwycięską bramkę zdobył Joakim Nordström, Zach Senyshyn w swoim debiucie w NHL wpisał się na listę strzelców, a gola strzelił także David Pastrňák. Na trzecią tercję w drużynie z Bostonu nie wyjechał kontuzjowany obrońca Kevan Miller. Bruins mają 107 punktów, co jest drugim najlepszym wynikiem w konferencji wschodniej, ale oznacza także drugie miejsce w dywizji atlantyckiej, bo wygrali ją najlepsi w całej lidze Tampa Bay Lightning. Oba zespoły jutro zmierzą się w ostatnim meczu sezonu zasadniczego. A w pierwszej rundzie play-offów "Niedźwiedzie" zagrają z Toronto Maple Leafs mając przewagę własnego lodu.
Ostatnie miejsce w play-offach z konferencji zachodniej obsadził zespół Colorado Avalanche, który po dogrywce pokonał Winnipeg Jets 3:2. Już remis w regulaminowych 60 minutach zapewnił zespołowi z Denver "dziką kartę" do play-offów. Nie było o niego jednak łatwo, bo podopieczni Jareda Bednara przegrywali po pierwszej tercji 0:2, a w ostatnich 86 sekundach trzeciej odsłony musieli bronić osłabienia po karze za nadmierną liczbę graczy na lodzie. Zwycięstwo dał im Erik Johnson, dla którego było to pierwsze trafienie na wagę wygranej w NHL w tym sezonie. Poprzednie zaliczył 2 stycznia ubiegłego roku, także w meczu z Jets. Gole dla zwycięzców strzelili też: Tyson Barrie i Carl Söderberg, a Philipp Grubauer obronił 34 strzały. Niemiecki bramkarz w ciągu ostatniego miesiąca bronił ze skutecznością 95,5 % i to jemu w dużej mierze "Lawina" zawdzięcza awans do play-offów. Jej 90 punktów oznacza drugie miejsce w klasyfikacji "dzikiej karty", ale ciągle jeszcze z matematycznymi szansami na zajęcie pozycji pierwszej. Tymczasem Jets mają 97 "oczek" i stracili prowadzenie w dywizji centralnej. Przed ostatnim meczem sezonu zasadniczego tracą jeden punkt do prowadzących Nashville Predators.
San Jose Sharks pokonali wyeliminowanych już wcześniej Edmonton Oilers 3:2. Zwycięskiego gola strzelił Gustav Nyquist po asyście Brenta Burnsa. Ten ostatni także trafił do siatki, podobnie jak Marcus Sörensen. 26 strzałów obronił z kolei bramkarz "Rekinów" Aaron Dell. Sörensenowi asystował Joe Thornton, który ma już 1 064 asysty w NHL i samodzielnie zajął ósme miejsce w klasyfikacji wszech czasów, wyprzedzając Steve'a Yzermana. Zespół z San Jose przegrał aż 9 z ostatnich 11 meczów. 99 punktów daje mu drugie miejsce w dywizji Pacyfiku. W pierwszej rundzie play-offów zmierzy się z Vegas Golden Knights.
A "Złoci Rycerze" mieli wczoraj słodko-gorzki wieczór. Co prawda przegrali 1:4 z Arizona Coyotes, ale za to do ich bramki wrócił po kontuzji Marc-André Fleury. Fleury nie grał w ostatnich dziewięciu spotkaniach z powodu urazu "dolnej części ciała", ale na play-offy powinien być gotowy. Wczoraj obronił 37 strzałów. Derek Stepan pokonał go dwa razy, a Conor Garland i Richard Pánik po razie. Drużyna z Las Vegas ma 93 punkty i jest trzecia w dywizji Pacyfiku. Coyotes mogli mieć wczoraj jeszcze bardziej mieszane uczucia, bo w trakcie meczu dowiedzieli się, że Colorado Avalanche wygrali swoje spotkanie, a to oznaczało, że "Kojoty" straciły już szansę na awans do play-offów, więc ich zwycięstwo na nic się zdało. Drużyna z Glendale już po raz siódmy z rzędu nie awansowała do rozgrywek o Puchar Stanleya. Jest to aktualnie druga najdłuższa taka passa w NHL. Dłużej w play-offach nie było tylko Buffalo Sabres.
A Sabres wczoraj w meczu drużyn, które już wcześniej straciły szanse na awans do play-offów pokonali Ottawa Senators 5:2.
Drużyny pewne awansu do play-offów:
Konferencja wschodnia: Tampa Bay Lightning, Boston Bruins, Washington Capitals, New York Islanders, Toronto Maple Leafs, Pittsburgh Penguins, Carolina Hurricanes.
Konferencja zachodnia: Calgary Flames, San Jose Sharks, Nashville Predators, Winnipeg Jets, St. Louis Blues, Vegas Golden Knights, Dallas Stars, Colorado Avalanche.
Komentarze