NHL: "Kaczory" potężne na starcie sezonu (WIDEO)
Dokładnie 25 lat minęło wczoraj od debiutu drużyny Mighty Ducks of Anaheim w NHL. Z okazji rocznicy tego wydarzenia rywalem "Kaczorów" (już nie "Potężnych" z nazwy) znów byli Detroit Red Wings, stroje znów były podobne, ale wynik tym razem znacznie lepszy.
8 października 1993 roku historia kalifornijskiej drużyny w NHL rozpoczęła się od przegranego z kretesem 2:7 meczu z Detroit Red Wings. Dla uczczenia tej rocznicy władze ligi w terminarzu znów umieściły mecz Ducks z "Czerwonymi Skrzydłami" 8 października, a klub przygotował stroje retro z legendarnym logiem z tamtego czasu, wypromowanym wcześniej przez film "Potężne Kaczory". To było więc w Anaheim święto nie tylko dlatego, że Amerykanie obchodzili wczoraj Dzień Kolumba na pamiątkę odkrycia kontynentu. Tym razem gospodarzom poszło znacznie lepiej niż ćwierć wieku temu i tej nocy pokonała Red Wings po rzutach karnych 3:2.
W tamtym meczu jednego z goli dla pokonanej drużyny strzelił kapitan Troy Loney. Wczoraj o wyniku rozstrzygnął wykonujący swój pierwszy rzut karny w NHL 21-letni napastnik o tym samym imieniu, Troy Terry. Ale to, że trener Randy Carlyle wybrał go do strzelania karnego w drugiej rundzie nie było przypadkiem. Terry na ubiegłorocznych Mistrzostwach Świata juniorów zasłynął najpierw wykorzystując wszystkie 3 karne, które musiał strzelać w półfinale z Rosją, co dało reprezentacji USA awans do finału, a później także strzałem z karnego rozstrzygając finał z Kanadą. - Wybranie go było dość proste, bo znałem jego historię. Wiedziałem, że potrafił wykorzystywać karne w sytuacjach pod dużą presją, więc był drugi na naszej liście - skomentował później Carlyle.
Żaden inny gracz tej nocy z karnego nie trafił, a zawodnicy Red Wings dwukrotnie nie zdołali nawet zmusić bramkarza rywali Johna Gibsona do interwencji. Zanim doszło do decydującej rozgrywki ekipa z Detroit jednak dwukrotnie prowadziła. Zaczęła się od gola Tylera Bertuzziego, którego wuj Todd grał w NHL zarówno w Red Wings, jak i Ducks. Bramkę poprzedziła seria pięknych zagrań. Najpierw Frans Nielsen stojąc tyłem do bramki podał z backhandu między nogami do Michaela Rasmussena, ten przedłużył równie efektownym backhandem, a Bertuzzi przed swoim strzałem ładnie obrócił się z krążkiem. Wyrównał strzałem z nadgarstka w 31. minucie Hampus Lindholm, jednak niespełna 3 minuty później Darren Helm znów dał prowadzenie gościom. W trzeciej tercji Jakob Silfverberg ponownie doprowadził do remisu i - jak się później okazało - dogrywki.
Kibice w Anaheim mogli się wczoraj cieszyć nie tylko z klubowego jubileuszu, ale także z trzeciego zwycięstwa ich ulubieńców w trzecim meczu tego sezonu. A początek rozgrywek miał być dla drużyny trudny z powodu kontuzji czołowych graczy. Wczoraj do nieobecnych już wcześniej z powodu urazów Coreya Perry'ego Ryana Keslera, Ondřeja Kaše i Patricka Eavesa dołączył zmagający się z urazem "dolnej części ciała" kapitan Ryan Getzlaf, którego miejsce w składzie zajął 18-letni debiutant Isac Lundeström. "Kaczory" zagrały w ogóle z sześcioma tegorocznymi debiutantami w zespole, podobnie zresztą jak Red Wings, którzy jednak pierwsze 3 mecze w sezonie przegrali.
- To jest dla nich chrzest bojowy. Są rzuceni na głęboką wodę, bo grają w sytuacjach, w których grali już w niższych ligach, ale to jest NHL - najlepszy hokej na świecie. Na razie pokazują, że są w stanie przetrwać, więc czapki z głów przed tymi młodymi chłopakami - skomentował po meczu trener Carlyle.
Anaheim Ducks - Detroit Red Wings 3:2 (0:1, 1:1, 1:0, 0:0, 1:0)
0:1 Bertuzzi - Rasmussen - Nielsen 11:06
1:1 Lindholm - Cogliano - Sherwood 30:57
1:2 Helm - DeKeyser - Howard 34:56
2:2 Silfverberg - Henrique - Comtois 48:29
3:2 Terry (decydujący rzut karny)
Strzały: 27-21.
Minuty kar: 4-6.
Widzów: 17 436.
Wczorajszym wczesnym popołudniem miejscowego czasu Patrice Bergeron pokazał, że po jego problemach zdrowotnych nie ma już śladu. Zawodnik, który latem przeszedł operację pachwiny, a w okresie przygotowawczym z powodu urazu pleców nie mógł trenować na 100 % popisał się hat trickiem, a do tego zaliczył asystę i wraz z Davidem Pastrňákiem, który strzelił dwa gole i miał dwie asysty poprowadził Bruins do zwycięstwa 6:3 nad Ottawa Senators. Dla Bergerona był to czwarty mecz z trzema golami w najlepszej lidze świata. Pierwszą bramkę dla Bruins strzelił wczoraj Chris Wagner pozyskany latem jako "wolny agent", a po 3 asysty uzyskali Brad Marchand i Charlie McAvoy.
Po raz drugi pod wodzą Barry'ego Trotza mecz ligowy wygrali New York Islanders. Tym razem "Wyspiarze" pokonali 4:0 San Jose Sharks. Najlepszy na lodzie był debiutujący w ich barwach Robin Lehner, który obronił wszystkie 35 strzałów. Szwed w lipcu podpisał z Islanders kontrakt jako wolny zawodnik, a wczorajsze "czyste konto" było jego 9. w NHL. Wcześniej dwukrotnie nie dał się w meczu pokonać jako bramkarz Ottawa Senators, a 6 razy grając w Buffalo Sabres. Bramkę i asystę zaliczył Casey Cizikas, a na listę strzelców wpisali się także: Anders Lee, Scott Mayfield i znany raczej z twardej gry Matt Martin. Sharks zagrali bez zmagającego się z kontuzją kolana Joe Thorntona.
Drugi mecz w tym sezonie wygrał także najsłabszy zespół poprzednich rozgrywek. Buffalo Sabres wygrali 4:2 z Vegas Golden Knights. Dwoma golami poprowadził ich do zwycięstwa Jack Eichel, a swoje bramki zdobyli także: Marco Scandella i Jason Pominville. 35 strzałów finalistów poprzednich play-offów obronił z kolei Carter Hutton. Golden Knights we wczorajszym meczu tylko trzykrotnie odbierali rywalom krążek. W ubiegłym sezonie pod względem odbiorów byli drugim najlepszym zespołem w lidze. Sabres zaliczyli jednak wczoraj zaledwie 2 odbiory, ale nie przeszkodziło im to w odniesieniu zwycięstwa. "Szable" poprzedni sezon zaczęły od 5 porażek. 2 z pierwszych 3 spotkań rozgrywek wygrały po raz pierwszy od skróconego przez lokaut sezonu 2012-13.
Komentarze