„Młodzi za granicą” (4): Stanisław Drozd-Niekurzak
W czwartym odcinku serii „Młodzi za granicą” przybliżymy sylwetkę młodego, perspektywicznego napastnika, który swoje pierwsze kroki hokejowe stawiał w Gdańsku. Przed państwem, Stanisław Drozd-Niekurzak!
HOKEJ.NET: – Opowiedz nam proszę, jak zaczęła się twoja przygoda z hokejem?
Stanisław Drozd-Niekurzak, napastnik Partille HK: – Kiedy miałem bodajże trzy lata oglądałem z rodziną mecz mojego kuzyna, Mikołaja Łopuskiego i tak mi się spodobała ta dyscyplina, że rodzice zaprowadzili mnie na Halę Olivia, abym spróbował jazdy na łyżwach i tak zostało do dziś.
Czy to on był twoim wzorem do naśladowania?
– Oczywiście, od niego dostałem mój pierwszy kij hokejowy i zawsze starałem się go naśladować i słuchać jego rad.
Pod okiem jakiego trenera najbardziej rozwinąłeś skrzydła?
– Ciężko wymienić jednego trenera i nie chciałbym żadnego pominąć, ponieważ z wieloma szkoleniowcami miałem okazję pracować. Od każdego miałem okazję nauczyć się czegoś innego.
Jak oceniasz czas spędzony w Stoczniowcu Gdańsk?
– Bardzo dobrze wspominam tamte czasy, ponieważ to tam zaczęła się moja przygoda z hokejem. Tam też miałem okazję debiutować w ekstraklasie, co od dziecka było moim marzeniem.
Nie martwi cię właśnie obecna sytuacja, w której znajduje się gdański hokej?
– Bardzo mnie martwi, tym bardziej, że nie zanosi się, aby coś się w najbliższym czasie zmieniło, a przecież Gdańsk był kiedyś bardzo mocnym zespołem i wychował wielu dobrych zawodników.
Po juniorskiej przygodzie z Gdańskiem postanowiłeś przenieść się do Niemczech, gdzie występowałeś w ES Weißwasser. Skąd taka decyzja? Czy była to chęć rozwoju?
– Od zawsze chciałem spróbować swoich sił w zagranicznej lidze, a akurat ES Weißwasser szukało zawodników, więc była to idealna okazja do wyjazdu. Wielu zawodników wcześniej wybierało ten kierunek i uznałem, że Niemcy będą dobrym miejscem do rozwoju i sprawdzenia swoich umiejętności.
Jak oceniasz czas tam spędzony?
– Bardzo dobrze, była to nie tylko szansa do rozwoju hokejowego, ale także „szkoła życia”, bo w wieku 16 lat byłem w obcym państwie i daleko od domu. Wiele wyniosłem z gry w tym klubie i zdobyłem kontakty, które mogą zaowocować w przyszłości.
Jesteś zadowolony z dorobku punktowego? Wszakże w 30 spotkaniach zdobyłeś 22 punkty.
– Nie do końca, liczyłem na więcej, lecz nie wyszło. Była to dla mnie motywacja do cięższej pracy przed kolejnym sezonem.
Wówczas dostałeś także powołanie do kadry Polski U18. Udało wam się wówczas wyjść z grupy i awansować do Dywizji IB. Jak wspominasz tamte Mistrzostwa?
– Zgadza się, były to bardzo udane mistrzostwa, byliśmy faworytami i zrobiliśmy to, co do nas należało. Dostałem szansę od trenerów jako jeden z zaledwie kilku zawodników z rocznika 2002, co podziałało na mnie bardzo motywująco. Reprezentowanie przez zawodnika swojej ojczyzny na arenie międzynarodowej to niesamowite przeżycie.
Później przenosiny do Szwecji. Jaki był powód tej decyzji?
– Chciałem spróbować czegoś innego. Wszyscy wiedzą, że Szwecja jest doskonałym miejscem do rozwoju. Uznałem więc, że skoro mam okazję zobaczyć jak to wyglada w kraju, w którym wszyscy żyją hokejem, to nie mogę tego zmarnować.
Jak porównałbyś do siebie niemiecki hokej i szwedzki?
– Z tego, co zauważyłem, to w Szwecji więcej grało się krążkiem, zawodnicy byli bardziej techniczni, lepiej jeździli. Zresztą Szwedzi słyną ze świetnej techniki. W Niemczech gra była natomiast bardziej fizyczna i większą uwagę przywiązywali do taktyki. Pamiętam jak trafiłem do juniorskiej drużyny Augsburga i dostałem od trenera książkę z różnymi schematami. Każde wznowienie miało kilka wariantów rozegrania w zależności od miejsca „bulika”.
Po rocznej przygodzie w Szwecji wróciłeś na chwilę do Niemczech rozgrywając tam zaledwie jeden mecz. Wynikało to z faktu, iż rozgrywki zostały przerwane przez pandemię?
– Wyjechałem jeszcze przed oficjalnym przerwaniem rozgrywek, ponieważ mecze na kilka tygodni do przodu były już odwoływane i każdy wiedział, że przerwanie sezonu to była tylko kwestia czasu. Poza tym wtedy Stoczniowiec grał w ekstraklasie, więc uznałem, że lepszy dla mnie będzie powrót i gra w Gdańsku.
Rozumiem, że chciałeś w ten sposób utrzymać rytm meczowy?
– Zgadza się, to było dla mnie najważniejsze, nie chciałem tracić sezonu.
W minionym sezonie ponownie przywdziałeś barwy Partille HK. Dobre występy w juniorskich drużynach pozwoliły ci nawet zadebiutować w pierwszej drużynie. Myślisz, że może być to dla ciebie przełomowy sezon?
– Miałem podpisany kontrakt z pierwszą drużyną i z nimi trenowałem. Miałem tylko od czasu do czasu pomagać drużynie J20, a wyszło tak, że rozegrałem równą ilość spotkań w juniorach jak i seniorach. Ciężko stwierdzić czy przełomowy, miałem grać w tym sezonie w juniorskiej ekstraklasie norweskiej, lecz kwestie poza sportowe mi to uniemożliwiły i trafiłem do Szwecji. Zaraz po Mistrzostwach Świata U20 miałem szansę wrócić do ekstraklasy juniorskiej w Niemczech, lecz niestety znowu sprawy nie związanie z hokejem mi to uniemożliwiły, przez co zagrałem cały sezon w Partille. Nie wszystko ułożyło się po mojej myśli.
Jakie masz plany na przyszłość? Zostajesz w Szwecji czy obierasz inny kierunek?
– Na ten moment nie wiem gdzie zagram, lecz nie planuję zostać w Szwecji, chociaż wszystko może się zmienić. Życie bywa przewrotne.
Rozmawiał: Mikołaj Hoder
Komentarze