Mateusz Bryk: W najważniejszych momentach sezonu, będziemy skuteczniejsi
W 38. kolejce kolejny raz byliśmy świadkami niezwykle emocjonujących Derbów Śląska. Zawodnicy obu drużyn dopisali napisali następny rozdział katowicko-tyskiej rywalizacji, w którym nie brakowało twardej walki, pięknych bramek oraz zwrotów akcji. O losach spotkania rozstrzygnęła dogrywka, w której złotą bramkę zdobyli katowiczanie. Po zakończonym spotkaniu porozmawialiśmy z Mateuszem Brykiem, jednym aktorów tego widowiska.
W niedzielne popołudnie obie drużyny już po raz piąty stanęły naprzeciw siebie. W obecnym sezonie mistrzowie Polski pozostają z silnym ligowym patentem na drużynę Pekki Tirkkonena, bowiem wszystkie derbowe pojedynki padły łupem GieKSy.
Losy spotkania otwierającego piątą rundę zmagań wiodły się dla tyszan ze zmiennym szczęściem. Goście świetnie weszli w mecz za sprawą trafienia Pawło Padakina z 4. minuty, jednak później zmuszeni byli odrabiać dwubramkową stratę, którą na 80 sekund przed końcem trzeciej tercji zniwelował Filip Komorski. Czego zdaniem Mateusza Bryka zabrakło, aby jego drużyna zdołała przełamać GKS Katowice?
– Jak we wszystkich meczach przeciwko katowiczanom, decydowały detale. Ponownie nie mogliśmy wystąpić w pełnym zestawieniu i zdecydowały drobne rzeczy. Myślę jednak, że w tych najważniejszych momentach sezonu, grając pod presją, będziemy skuteczniejsi – zaznaczył doświadczony obrońca.
– Sądzę, że każdy z meczów na szczycie tabeli będzie miał taki play-offowy charakter. Dla nas był on dobrym przetarciem, ale myślę, że również było to dobre widowisko dla kibiców. Nie było jednostronnej rywalizacji, wynik pozostawał cały czas otwartą kwestią, więc nikt nie miał prawa się nudzić. Popracowaliśmy dzisiaj ciężko. Szkoda, że wyjeżdżamy z Katowic tylko z jednym punktem. Ale nie spuszczamy głów, udało nam się odrobić w końcu dwie bramki, szczególnie na tak ciężkim terenie – dodał
O losach spotkania rozstrzygnęły okresy gier w formacjach specjalnych. Katowiczanie zdołali aż trzykrotnie wykorzystać przewagę liczebną na lodzie. Goście, choć dwukrotnie mieli swoją sposobność ku temu, nie zdobyli żadnej bramki w „power playu”. Czy niewykorzystane przewagi w tak wyrównanym spotkaniu budzą niedosyt?
– Oczywiście, że tak. Ta gra w przewagach pozostaje cały czas naszą bolączką, szczególnie od czasu gdy musimy sobie radzić bez Alana. Nie chce mówić, że o wszystkim decyduje obecność jednego zawodnika, ale konieczność zmian z pewnością nie służy wypracowywaniu dobrej gry w przewagach. Nasz trener oczywiście czuwa nad tym cały czas, dostosowując kształt formacji do możliwości kadrowych, jednak cały czas ten aspekt u nas troszkę kuleje – analizował Mateusz Bryk.
– Więc w dalszym ciągu musimy nad tym pracować. Myślę, że nie możemy koncentrować się za wszelką cenę na zdobyciu bramki, ale na tym aby swobodnie pograć. Mamy w swojej kadrze wielu dobrych hokeistów, więc w głównej mierze jest to coś, co leży w naszych głowach – dodał.
Dla tyszan, każdy mecz w piątej rundzie, może okazać się tym przysłowiowym „za sześć punktów”, w kontekście walki o drugą lokatę z Re-Plast Unią Oświęcim. Miejsce to jest o tyle cenne, że niezależnie od układu play-offowej drabinki gwarantuje atut własnego lodowiska w półfinałowej rywalizacji. Choć niedzielna porażka spowodowała, że oświęcimianie zdołali dopisać kolejne oczko do swojej przewagi, to Mateusz Bryk zadeklarował, że wraz z kolegami nie zamierza odpuścić rywalizacji o drugie miejsce.
– Mamy jeszcze bezpośredni mecz między sobą. Być może Unia też zgubi gdzieś punkty. Grają też z Katowicami, grają z Jastrzębiem, więc w tej kwestii może wydarzyć się dużo. Te punkty mogą uciec zarówno im, jak i nam, więc jakby wszystko jest przed nami. Teraz musimy odpocząć i zregenerować głowy i ciała a potem ruszyć do ciężkiej pracy – zakończył 34-letni zawodnik.
Komentarze