Jeronau oszukany przez klub szuka sprawiedliwości w sądzie
Defensor GKS-u Tychy, Alaksandr Jeronau wciąż nie doczekał się należnych mu pieniędzy za grę w zespole, w którym rozpoczynał rozgrywki 2018/19. Białoruski defensor padł ofiarą podstępu uknutego przez władze HK Homel.
Znamy to aż za dobrze
Nieco ponad rok trwała druga przygoda Jeronaua z klubem z Homla. Przyszedł tam z Niomana Grodno w początkach grudnia 2017, a na kilka dni przed Wigilią Bożego Narodzenia w ubiegłym roku podpisał swój kontrakt w GKS-ie Tychy.
Sytuacja w jego białoruskim klubie była bardzo podobna do tego, co w tym samym czasie działo się u nas w Orliku Opole, czy też Polonii Bytom. Kto żyw uciekał w pośpiechu, szukając innego pracodawcy. Udało się to najskuteczniejszemu wtedy hokeiści HK Homel, Alaksandrowi Żidkichowi, Jehorowi Stiepanauowi oraz obrońcom Alaksandrowi Syrejowi i Jeronauowi, który trafił pod skrzydła swojego rodaka, Andreja Husaua w tyskim GKS-ie.
Dla zobrazowania stanu finansów w HK Homel w tamtym momencie wystarczy przytoczyć dwa fakty. Zespół uczestniczył w ćwierćfinale Pucharu Kontynentalnego, a na turniej rozgrywany we francuskim Lyonie udał się autokarem, przemierzając w ten sposób ponad 2,5 tysiąca kilometrów w jedną stronę. Nawiasem mówiąc na półfinał do Belfastu, gdzie spotkali się z GKS-em Katowice udało im się polecieć samolotem, ale tylko dzięki pieniądzom ze sprzedaży czterech najlepszych zawodników.
Drugi fakt to już groteska w najczystszym wydaniu. Ze współpracy z klubem podczas trwania sezonu zrezygnowała grupa cheerleaderek „Lodowe Rysie”, będąca stałym punktem programu podczas meczów HK Homel od wielu lat. Oto fragment oświadczenia zamieszonego na ich profilu w mediach społecznościowych:
„Przez ostatnich pięć lat prezentowałyśmy się w tych samych kostiumach i butach. Te rzeczy zużyły się już całkowicie, a używane były przez więcej niż jedno pokolenie Lodowych Rysiów. Nie mamy po prostu w czym występować. Trampki są już dziurawe, podobnie zresztą jak kostiumy. Każdego roku obiecywano nam, że uszyte zostaną nowe stroje i klub zakupi 10 par obuwia dla nas. Niestety jak widać, budżet nie pozwolił na takie wydatki.”
A miało być jak w raju
Jeronau opowiada na łamach belarushockey.com, że kiedy spotkał się z prezesem klubu Witalem Usowiczem w celu omówienia kontraktu na grę w sezonie 2018/19, to usłyszał piękne wizje, plany i pomysł, który brzmiał całkiem sensownie. Włodarz HK Homel podkreślał, że interesuje go dotarcie do finałowego turnieju Pucharu Kontynentalnego, ba nawet jego zdobycie. Między innymi w tym celu miał ściągnąć pięciu klasowych rosyjskich hokeistów. Gwarantował finansową stabilność i obiecywał wypłaty wynagrodzenia oraz premii do 10. dnia każdego miesiąca, tak jak to zapisane zostało w kontrakcie. Sam wyszedł z propozycję wpisania w umowę wszelkich szczegółów dotyczących premii, żeby później nikt nie czuł się oszukany.
Jeronau na tyle uwierzył słowom Usowicza, że chwycił za telefon i zadzwonił do Żidkicha, będącego akurat bez kontraktu, a chcącego wrócić do Homla gdzie już wcześniej grał, traktując to miasto jak swój drugi dom. 35-latek zapalił się słysząc taki pomysł i szybko zjawił się w klubie, żeby rozmawiać z prezesem. Doszło do podpisania kontraktu, a obaj zawodnicy jeszcze raz podczas obozu przedsezonowego usłyszeli z ust prezesa jak to wszystko jest już zaplanowane, w tym między innymi lot prosto do Francji na turniej ćwierćfinałowy Pucharu Kontynentalnego.
Plany to jedno, a życie drugie
Niestety szumne plany szybko zweryfikowało życie. Pierwszy „dzwon” nastąpił 25 lipca, kiedy zespół miał wyjechać na lód, a okazało się, że nie zostanie wpuszczony na taflę z uwagi na zadłużenie z tytułu wynajmu hali. Dalej to już prawdziwy efekt domina. Ani obcokrajowców, ani lotu do Francji. Okazało się, że klubu na nic nie stać i z dnia na dzień jest tylko gorzej.
- Wynagrodzenia nie dostawałem w pełnej wysokości, tak jak to było ustalone, tylko w stawce minimalnej, nie wspominając już o premiach – wyznał Jeronau. – Przed startem w Pucharze Kontynentalnym klub zalegał mi z pełnymi trzema wypłatami, a później doszły do tego dwie następne, no i premie za trzy miesiące.
Zawodnik powiedział, że po zakończeniu rywalizacji w Pucharze Białorusi imienia Rusłana Saleja spotkał się z nimi przedstawiciel firmy „Drużba” Serhiej Iwanowicz Dulup. Doszły go słuchy odnośnie sytuacji w HK Homel, ale był tym szczerze zdziwiony, ponieważ wszelkie zobowiązania sponsorskie zostały wypełnione. Co zatem stało się z pieniędzmi?
Chcą rozmawiać, tylko o czym?
W ostatnich dniach prawnik klubu wysłała zaproszenia do zawodników, aby stawili się w siedzibie w celu rozwiązania sporu na drodze polubownej. Jeronau jednak nie wybiera się tam. Wszystko przez to, że poddaje w wątpliwość uczciwe działanie drugiej strony.
Kiedy zapadła decyzja o odejściu defensora z klubu, doszło do spotkania w gabinecie Usowicza podczas, którego obecna była również pani prawnik i zastępca dyrektora. Zawodnik usłyszał, że „w papierach musi się wszystko zgadzać”, dlatego też miał podpisać przedstawiony mu dokument, ale nie dostał wtedy zaległych pieniędzy. Poproszono go, żeby okazał trochę cierpliwości, obiecując, że wszelkie zaległości zostaną wypłacone do końca czerwca bieżącego roku.
Jeronau zgodził się na takie rozwiązanie. Mówi, że pomimo wszystko ufał tym ludziom, z którymi podczas swoich dwóch pobytów w HK Homel przepracował wspólnie pięć lat. Ponadto w sytuacji, gdy został bez pieniędzy bardziej zależało mu na tym, żeby jak najszybciej znaleźć sobie nowy klub i zarabiać, niż skupiać się na „papierologii”.
Nagle podczas rozmowy pani prawnik położyła na stole do podpisu dokument mówiący o braku zobowiązań HK Homel względem zawodnika. Jeronau zaskoczony zapytał „co to ma być?” Odpowiedź ze strony pani mecenas była krótka „albo to podpiszesz, albo cię nie puścimy, dla nas najważniejsza jest reputacja klubu, a o swoje pieniądze nie musisz się martwić, gdyż w całości je dostaniesz”.
Na koniec Usowicz życzył hokeiście powodzenia w dalszej karierze i jeszcze raz zapewnił o pokryciu zgodnie z ustną umową wszystkich zaległości. Tego samego dnia manewr został powtórzony jeszcze trzy razy z pozostałymi zawodnikami, którzy chcieli opuścić HK Homel.
Miesiące mijały, zapłaty nie było. Ostateczny termin uregulowania zadłużenia zbliżał się wielkimi krokami, ale na koncie Jeronaua nie było należnych pieniędzy.
- Na początku czerwca Usowicz przestał już zupełnie odbierać telefon – opowiada zawodnik GKS-u. – Pod koniec miesiąca pojechałem do Homla. Wszedłem do biura pani prawnik klubu i zapytałem kiedy otrzymam swoje pieniądze? Spojrzała na mnie wielce zdziwiona i odpowiedziała, że z tego co słyszała od dyrektora to ja darowałem klubowi wszelkie zobowiązania. Nie mogłem w to uwierzyć. Jak to? Dlaczego? Wtedy wszystko stało się jasne. Nie mam zamiaru więcej rozmawiać z tymi ludźmi!
Komentarze