Gruszka: Chcę pokazać się z jak najlepszej strony
Dariusz Gruszka po odejściu z TatrySki Podhala Nowy Targ nie narzekał na brak ofert. Ostatecznie zdecydował się dołączyć do Unii Oświęcim, z którą chce grać o jak najwyższe cele. – Magnesem była walka o półfinał play-off, jak i odległość od rodzinnego domu. Mam żonę i małe dziecko, więc ten aspekt był dla mnie bardzo ważny – podkreślił 29-letni skrzydłowy.
HOKEJ.NET: – Wydawało się, że sezon 2018/2019 spędzisz w barwach TatrySki Podhala Nowy Targ. Tymczasem tuż przed inauguracją, trener Tomek Valtonen zdecydował się na małą rewolucję.
Dariusz Gruszka, nowy napastnik Unii Oświęcim: – Po wtorkowym treningu otrzymaliśmy informację, że w drużynie nie ma już dla nas miejsca i otrzymujemy wolną rękę w poszukiwaniu sobie nowych klubów. To dotyczyło mnie, Mateusza Wojdyły, Rafała Podlipniego, a także dwóch testowanych graczy: Lukasa Znoski i Miksa Lipsbergsa.
Na łamach „Sportowego Podhala” pojawiła się informacja, że wieczorem miałeś jeszcze porozmawiać z prezesem Marcinem Jurcem.
– Do tego nie doszło, bo decyzja trenera Valtonena była ostateczna. Według pierwotnych założeń, byłem zawodnikiem przewidzianym do gry w pierwszej bądź w drugiej formacji. Widocznie nie w pełni wpisywałem się w koncepcję szkoleniowca.
Jednak już na drugi dzień w drużynie pojawił się fiński napastnik Eetu Koski...
– To już inna sprawa. Każdy, bliżej związany z hokejem, zdaje sobie sprawę z tego, że budżety hokejowych klubów nie są z gumy. Żeby zakontraktować obcokrajowca, trzeba komuś podziękować. Padło na mnie, ale nie zamierzam się z tego powodu załamywać.
Telefony szybko się rozdzwoniły?
– Oj tak. Powiem szczerze, że już kilka godzin po ogłoszeniu tej informacji w mediach odbyłem rozmowy z przedstawicielami czterech polskich klubów. Akurat tak się złożyło, że dłużej zastanawiałem się nad dwoma ofertami.
To były propozycje z Unii i Zagłębia?
– Właściwie to z Unii i Orlika. Obie były podobne pod względem finansowym i miały swoje plusy. Trenerem opolskiego klubu jest Jacek Szopiński, z którym znam się bardzo dobrze i mocno namawiał mnie do tego, żebym dołączył do jego drużyny.
Jeśli chodzi o Unię, to magnesem była walka o półfinał play-off, jak i odległość od rodzinnego domu. Mam żonę i małe dziecko, więc ten aspekt był dla mnie bardzo ważny. Ostatecznie zdecydowałem się na klub z Oświęcimia.
Myślisz, że zajęcie przez Twój nowy zespół miejsca w czwórce jest realne? Jest w sumie sześć ekip, które mają podobny cel.
– Owszem, może Unia zgubiła trzy punkty na starcie rozgrywek, ale to nie koniec świata. Dodam tylko, że Cracovia przegrała z beniaminkiem z Torunia po rzutach karnych.
Im większa rywalizacja, tym liga będzie ciekawsza. Oczywiście GKS Tychy i Tauron KH GKS Katowice są obecnie poza zasięgiem, ale z Podhalem, Jastrzębiem, Cracovią można spokojnie powalczyć. Jestem optymistą w tej kwestii. Swoją grą chcę pomóc Unii osiągnąć jak najwyższe cele.
Mówi się, że w końcowym rozrachunku niezwykle ważne mogą okazać się zwycięstwa na własnym lodzie.
– To prawda. W tym roku liga na pewno bardziej wyrównana niż przed rokiem. Nie ma już zespołu, który odstawałby poziomem. Punkty można zgubić w Toruniu, który w swoim składzie ma 8 obcokrajowców i zagranicznego bramkarza. Poza tym zawsze ciężko grało się w Gdańsku, bo długa podróż czasem potrafi zrobić swoje. W Bytomiu i Opolu też nie będzie łatwych spotkań, dlatego wygrywanie na własnym lodzie jest priorytetem. Ale wierzę, że z Unią będziemy dobrze prezentować się na wyjazdach.
Trener Unii Jiří Šejba na razie ustawił Cię w drugiej formacji u boku Andreja Themára i Petera Tabačka.
– Chcę pokazać się w tej formacji z jak najlepszej strony. Jednego i drugiego dobrze znam, więc mam nadzieję, że szybko złapiemy wspólny język i „chemię” na lodzie, a nasza gra będzie cieszyć kibiców.
W Unii Oświęcim będziesz występował z numerem 79. Wiesz, kto był ostatnim „posiadaczem” tej liczby?
– Wiem. Oczywiście Jarek Różański.
Brawo.
– Znamy się już szmat czasu i często ze sobą rozmawiamy. O tej kwestii też konwersowaliśmy.
Przywiązujesz uwagę do tego, z jakim numerem grasz na plecach? Pytam dlatego, że dla niektórych zawodników noszony numer jest świętością.
– Nie jestem radykalny w tej kwestii. W Sanoku w każdym sezonie grałem z innym numerem. Na moich plecach widniały następujące liczby: 93, 84 i 31, z kolei w Podhalu miałem bluzy z numerami: 47, 77 i 71. Dopiero od czasów gry w Krynicy mocniej przywiązałem się do „79”. Rok temu po powrocie z Katowic wziąłem „41”, bo „79” była już zajęta przez Janka Wolskiego.
Jutro zadebiutujesz w barwach Unii w spotkaniu z MH Automatyką Gdańsk.
– Zespoły prowadzone przez Marka Ziętarę imponują konsekwencją taktyczną i zadziornością. Nie widziałem jeszcze gdańszczan na żywo, ale na pewno nie przyjadą tutaj jak na ścięcie. Niemniej liczę na to, że wygramy za trzy punkty i podskoczymy troszkę w tabeli.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Komentarze