GieKSa po raz trzeci wygrywa z Automatyką
Hokeiści MH Automatyki ulegli we własnej hali 1:5 zespołowi TAURON-U KH GKS Katowice 1:5. Ostatnie dwie bramki przyjezdni zdobyli, gdy gdańszczanie wycofali bramkarza. Pięknie wykonanym rzutem karnym popisał się zaś Bartosz Fraszko, a Kamil Kosowski obronił 34 z 35 uderzeń na swoją bramkę.
Niedzielny mecz był pierwszym, który został rozegrany o nietypowej porze, bo już o 13:15. Miało to oczywiście związek z transmisją telewizyjną przeprowadzaną przez TVP Sport. Spotkanie od gry w liczebnej przewadze mieli okazję rozpocząć gospodarze, po faulu Oskara Krawczyka, ale nie udało im się zagrozić bramce strzeżonej przez Kosowskiego.
Z każdą kolejną minutą do głosu zaczęli dochodzić przyjezdni. W 10. minucie udało im się otworzyć wynik. Podczas gry w przewadze, Jesse Rohtla wyłożył krążek do najeżdżającego Dušana Devečki, a ten „huknął” nie do obrony w krótki róg. Niedługo potem karę otrzymał Dawid Majoch, a krążek w osłabieniu przejął Bartosz Fraszko. Młody napastnik wyszedł sam na sam z Haradzieckim i został sfaulowany. Sędzia Meszyński podyktował rzut karny, który z zimną krwią Fraszko wykorzystał i posłał krążek pomiędzy parkanami bramkarza. Szybko odpowiedzieć mógł Marzec, ale kiedy stanął oko w oko z Kosowskim, nie zdołał go pokonać.
Na początku drugiej odsłony przed wielką szansą gry 5 na 3 stanęli gdańszczanie. Założenie zamka przyszło z wielkim trudem, ale ostatecznie udało się gospodarzom strzelić kontaktową bramkę. Yannick Mund strzelił na bramkę, Kosowski nie zdołał zamrozić krążka i Vítek umieścił go w siatce. Chwilę później mógł być już remis, ale bezpański krążek przeleciał tuż obok słupka.
Gdańszczanie próbowali pójść za ciosem i wyrównać stan pojedynku. Szansę miał Maciejewski, ale jego silny strzał na raty wybronił „Kosa”. W 34. minucie gdańszczanie zdołali trafić do siatki, a uczynił to Szczerbakow, ale bramka nie została uznana. Sędzia Meszyński momentalnie pokazał, że Ukrainiec zagrał wysokim kijem i była to słuszna decyzja, wszak kij został uniesiony znacznie powyżej poprzeczki.
Przyjezdni jeszcze przed końcem drugiej odsłony znów popełnili kilka błędów, czego efektem było 47 sekund gry 3 na 5. Formacje do gry w przewadze, w gdańskiej ekipie tego dnia, nie funkcjonowały dobrze i „GieKSa” zdołała się wybronić. Wszyscy kibice myśleli, że druga odsłona zakończy się wynikiem 1:2, kiedy to Andrej Themár nagrał do wjeżdżającego przed bramkę Jakuba Grofa. Czech zdołał pokonać Haradzieckiego równo ze syreną. Sędzia Meszyński sprawdził na wideo, czy krążek wpadł do bramki zanim na zegarze skończył się czas i po chwili wskazał na środek lodu.
Od początku trzeciej tercji, widać było podcięte skrzydła u gdańszczan. To katowiczanie mieli kolejne okazje do strzelenia bramki. Znakomitą akcję zmarnował Themár, który będąc sam na sam, pomylił się i nie podwyższył wyniku.
W 45. minucie doszło do groźnego zdarzenia, kiedy to Patryk Wronka z całym impetem wpadł w bandę. „Goldi” przez dobrą chwilę nie podnosił się z lodu, ale na szczęście opuścił go o własnych siłach. Reprezentant Polski kilka minut później stanął oko w oko z Haradzieckim, jednak krążek odbił się od „raka” i otarłszy się o słupek, nie wpadł do siatki.
W końcówce mecz wyraźnie się zaostrzył, co chwilę dochodziło do spięć między zawodnikami. Po ostrym, ale czystym wejściu Wanackiego, na lód padł Szczerbakow i początkowo wyglądało to na groźną kontuzję. Na lodzie pojawiły się nawet nosze. Ukrainiec jednak dograł mecz do końca.
Trener Kawalou, na niespełna trzy minuty przed końcem, postawił wszystko na jedną kartę i wycofał z bramki Haradzieckiego. Gdańszczanie jednak momentalnie stracili krążek. Maciejewski podał na kij Rohtli, a ten sam przejechał całe lodowisko i trafił do pustej bramki. Chwilę później wynik strzałem „do pustaka” ustalił Majoch.
Po spotkaniu na mocny ból kręgosłupa i głowy narzekał Patryk Wronka, a był to efekt zderzenia z bandą. Reprezentant Polski jutro uda się na badania w Katowicach. Natomiast po brutalnym ataku Mateusza Adamusa, w meczu z Anteo Naprzodem Janów, ze złamaniem nosa w czterech miejscach grał Jakub Grof.
Już we wtorek kolejna seria spotkań. Automatyka, która spadła na 7. miejsce w tabeli udaje się do Nowego Targu na mecz z TatrySKI Podhalem. Katowiczanie zaś jadą do Opola na mecz z rozpędzonym PGE Orlikiem.
Dwugłos trenerski:
Piotr Sarnik (II trener, TAURON KH GKS): Wiedzieliśmy, że będzie to trudny mecz i rzeczywiście taki był. Znaliśmy siłę Gdańska, który zwłaszcza we własnej hali jest mocny i podchodziliśmy do tego meczu z respektem. Mecz był wyrównany, oba zespoły miały dużo szans, my mieliśmy lepszą skuteczność i pomógł nam Kamil Kosowski. Dziękuję chłopakom za walkę.
Robert Błażowski (II trener, MH Automatyka): Nie zgodzę się z trenerem Sarnikiem. Było widać, że Katowice mają przewagę, nie był to aż tak wyrównany mecz. Kluczowym momentem dla nas była druga tercja. Powinniśmy byli strzelić na 2:2 w podwójnej przewadze, a potem jeszcze ze syreną dostaliśmy bramkę „do szatni”. To mocno nas połamało i ciężko było to odrobić w trzeciej tercji. Nie można wygrać spotkania, gdy strzela się jedną bramkę i to z tak klasowym zespołem jakim są Katowice.
MH Automatyka Gdańsk – TAURON KH GKS Katowice 1:5 (0:2, 1:1, 0:2)
0:1 Dušan Devečka – Jesse Rohtla, Andrej Themár (09:20, 5/4)
0:2 Bartosz Fraszko (11:20, rzut karny)
1:2 Josef Vítek – Yannick Mund (21:26, 5/3)
1:3 Jakub Grof – Andrej Themár , Patryk Wronka (39:59)
1:4 Jesse Rohtla (57:21, do pustej bramki)
1:5 Dawid Majoch (58:31, do pustej bramki)
Sędziowali: Paweł Meszyński (główny) – Daniel Lipiński, Wiktor Zień (liniowi)
Strzały: 35 - 36.
Minuty karne: 10 – 14.
Widzów: 1500.
MH Automatyka: Haradziecki (Witkowski n/g) - Bilčík , Maciejewski; Steber, Polodna, Vítek – Lehmann, Mund; Skutchan, Stasiewicz, Samusienka – Dolny, Wysocki; Szczerbakow, Pesta, Marzec oraz Kantor; Różycki, Rompkowski, Wrycza.
Trener: Andrej Kawalou.
TAURON KH: Kosowski (Studziński n/g) – Wanacki, Čakajík ; Strzyżowski, Rohtla, Themár - Devečka , Martinka; Wronka, Fraszko, Malasiński – Nowak, Grof; Majoch, Sawicki, Dalidowicz oraz Krawczyk; Nahunko, Mi. Rybak, Ma. Rybak.
Trener: Tom Coolen.
Komentarze