GET-Ligaen: Trudny kompromis.Nie będzie prywatnej ligi
GET-Ligaen wkracza w swoją dziewiątą już dekadę działalności. Rozgrywki pozostają w cieniu największych europejskich lig, ale zdarza się, że na trybunach potrafi zjawić się nawet 10 tysięcy kibiców. Ekstraklasa norweska przeżywała burzliwe lato podszyte aferami i problemami finansowymi, a nawet pojawił się pomysł, aby odłączyć ją od krajowej federacji.
Długa tradycja
12 września ruszy 81. sezon norweskiej ekstraklasy. Ta kampania potrwa do 7 marca. Do rywalizacji przystąpi dziesięć zespołów, które skupione są w południowej części kraju. Jedynie Narvik Hockey to klub z dalekiej północy krainy fiordów.
Rozgrywki GET-Ligaen to ubogi krewny szwedzkiej SHL i fińskiej Liigi. Oba sąsiadujące z Norwegią kraje mają o wiele bardziej renomowane ligi. O ich sile przede wszystkim decyduje ilość zawodników, którzy trafiają stamtąd za Ocean do NHL.
Obecnie tylko jeden Norweg jeździ po taflach najlepszej ligi świata. To oczywiście Mats Zuccarello, który czeka na swój debiut w Minnesota Wild. 31-latek z Oslo to prawdziwa ikona hokeja w krainie fiordów. To właśnie o nim głównie rozpisują się gazety podając informacje dotyczące gry kijem i krążkiem.
Wychowanek Hasle/Løren opuścił ojczyznę w 2008 roku. Karierę juniorską oraz wszystkie 98 spotkań sezonów zasadniczych w seniorskiej ekstraklasie rozegrał w barwach klubu Frisk Asker.
17 lat czekania
Gdy Frisk po raz ostatni zdobywał tytuł mistrzowski, Zuccarello miał 15 lat i dopiero zaczynał swoją przygodę z klubem z Asker. Trzy ostatnie edycje w wykonaniu tej drużyny przekonały, że pomarańczowo-czarni znów przeżywają wspaniały okres w swojej działalności. Sezon 2016/17 zakończyli w ligowym finale. Był to szósty z rzędu i ostatni jak na razie triumf Stavanger Oilers.
W kampanii 2017/18 Frisk Asker znalazł się w najlepszej czwórce ligi. W tegorocznym finale po 17 latach znów hokeiści z drapieżnikiem na bluzach wdrapali się na szczyt po pokonaniu 4-2 w serii Storhamar IL Hamar.
Najskuteczniejszym zawodnikiem mistrzowskiej ekipy okazał się Kanadyjczyk Kyle Bonis, który z 49 „oczkami” na koncie zajął dopiero 10. miejsce w ogólnej klasyfikacji ligowej. 30-latek niedługo potem pożegnał się z GET-Ligaen, a nowego pracodawcę znalazł za naszą południową granicą w słowackim Zwoleniu. Będzie to drugi sezon byłego zawodnika AHL na europejskich taflach.
Jego wynik punktowy nie był niczym nadzwyczajnym porównując z dorobkiem Szweda Rasmusa Ahlholma z Vålerengi Oslo, który zdobył aż 81 „oczek”. Prawoskrzydłowy, który w przeszłości występował w juniorskich zespołach Djurgården Sztokholm spędził w Norwegii cztery ostatnie sezony, z czego trzy w Vålerendze. Póki co, nie wiadomo gdzie będzie kontynuował karierę, ale etap związany z Oslo jest już za nim.
W atmosferze konfliktu
Półtora miesiąca temu wybuchła w norweskim hokeju afera z udziałem czołowych klubów, które stanęły w opozycji do krajowej federacji. Podłożem były oczywiście pieniądze, a stroną atakującą w tym konflikcie okazała się narodowa centrala.
Norges Ishockeyforbund postanowił walczyć o swoje i zażądał więcej gotówki z tytuły transmisji ligowych. Stacja TV2 zawarła z klubami nową sześcioletnią umowę, na mocy której do ich kasy wpływać będzie aż 70% środków wynikających z kontraktu z telewizją. Federacja otrzyma zaledwie marne 30%. Centrala hokejowa chce równego podziału środków. Z klubami działacze NI rozmawiali za pośrednictwem organizacji Norsk topphockey, reprezentującej najlepsze kluby w kraju.
Zespoły uczestniczące w rozgrywkach ligowych mają podpisane dwie umowy. Jedna dotyczy transmisji meczowych i zawarta została z TV2, a druga to umowa ze sponsorem tytularnym ekstraklasy, czyli z koncernem telekomunikacyjnym GET. Ten kontrakt wchodzi właśnie w swój finałowy rok. Związek hokejowy musi zadowolić się jedynie porozumieniem z Norsk Tipping, odpowiedzialnym za zakłady sportowe. Jak mówi sekretarz generalny NI, Ottar Eide wartość tej umowy spada z roku na rok.
Zdenerwowany żądaniami związku Tore Christiansen, prezes i właściciel Stavanger Oilers, zespołu który w ostatniej dekadzie siedmiokrotnie zdobywał tytuły mistrzowskie w Norwegii, myślał nawet o założeniu prywatnych rozgrywek, toczących się w oderwaniu od krajowej centrali.
Ostatecznie strony konfliktu porozumiały się, choć nie ujawniono na jakich warunkach. Przyjęto tymczasowe rozwiązanie, które obowiązywać będzie do końca następnego sezonu.
Nie wszyscy żyją stabilnie
Trudna sytuacja finansowa dopadła finalistę rozgrywek 2017/18. Zespół pochodzący z olimpijskiego Lillehammer pomimo sukcesu sportowego oraz dobrej frekwencji na trybunach zakończył rok 2018 z blisko dwumilionową stratą. To w przeliczeniu na złotówki około 860 tysięcy PLN.
W ciągu jednego roku klub wydał na wynagrodzenia ponad dwa miliony koron norweskich więcej niż w 2017. Zarząd klubu postanowił wyjaśnić tę sytuację, która była niezrozumiała dla opinii publicznej, patrząc na bardzo udany sezon oraz zainteresowanie kibiców. Wprowadzono liczne cięcia, aby jak najszybciej wyprostować klubowe finanse.
Wiosną 2018 Lillehammer IK pojechał na finał mistrzostw Norwegii do Hamar. Z tego tytułu do klubu wpłynął okrągły milion koron norweskich. Ale była to kwota, z której trzeba było wypłacić graczom premie, a także dodatkowe wynagrodzenia, gdyż ze względu na przedłużające się rozgrywki zawodnicy pracowali o pół miesiąca dłużej niż wynikało to z zawartych przez nich kontraktów.
Jesienią tego samego roku Lillehammer IK spotkał się u siebie ze Storhamar IL, co było pierwszym spotkaniem finalistów ostatniej edycji od czasu pamiętnej serii o złote medale GET-Ligaen. Na trybunach zasiadło 10 tysięcy widzów, co zagwarantowało niesamowite wpływy. Klub zarobił milion koron.
Zawezwane do złożenia wyjaśnień władze Lillehammer IK tłumaczyły, że 2018 rok klub skończył z należnościami długoterminowymi na poziomie 6,3 miliona koron, a w kwocie tej znalazły się również podatki lokalne i ekwiwalenty urlopowe. Na wynik 1,9 miliona koron straty znaczący wpływ miały podwyżki wynagrodzeń w drugiej części 2018 roku, które wyniosły 632 tysiące koron. W 2018 klub wydał na pensje 9,4 miliona koron, przy czym w 2017 roku było to 7,5 miliona. Rada Nadzorcza ostrzegła zarząd w czerwcu 2018, że koszty działalności są zbyt wysokie. Kilka miesięcy później klubowym włodarzom ponownie przekazano tę samą informację.
W ekipie z Lillehammer nie tylko wynik za ubiegły rok wskazuje wartość minusową. To samo dotyczy kapitału własnego klubu, który wynosi minus 1,6 miliona koron. Zarząd otrzymał ultimatum wyjścia na plus w ciągu kolejnych trzech lat.
Od razu wprowadzono plan naprawczy, który pozwoli zaoszczędzić na dzień dobry 70 tysięcy koron, a następnie doprowadzono do kolejnych cięć na kwotę 300 tysięcy.
Kursy na nowy sezon GET-Ligaen można śledzić na portalu bettingselskaper.com
Komentarze