Dokąd zmierzasz hokejowa Czechosłowacjo? Cz.1
Mamy rok 2017. Od hokejowych mistrzostw świata w Czechach mijają już dwa lata, do tych na Słowacji pozostają dwa. Czechosłowacja rozpadła się 24 lata temu. Powstały dwa państwa, które praktycznie zawsze były wymienianie wśród kandydatów do strefy medalowej. Prezentujące dobry hokej i siejące strach u wyżej notowanych rywali. Posiadające grono zawodników w NHL, którzy byli ważnymi ogniwami swoich zespołów. Teraz obie reprezentacje przeżywają spory kryzys. Czy go zażegnają?
Nazwiska elektryzują kibiców, którzy przychodzą na trybuny, żeby zobaczyć swoich idoli, których numery noszą na kibicowskich koszulkach. To wszystko wydaję się być takie naturalne dla nas, że wręcz nie do uwierzenia, że obecnie w NHL zawodnicy z tych krajów zdobywają o połowę mniej punktów, ich liczba spadła o pięćdziesięciu graczy, a w obecnym sezonie zagrali podobną liczbę meczy co podczas lokautu w 2012/2013 roku.
Jakby tego było mało, Słowacy w tym roku z trudem utrzymali się w elicie(!!!), a Czesi ostatni medal ze światowego czempionatu przywieźli w 2012 roku. Zapraszam do krótkich rozważań odnośnie tego, ile czasu już minęło od momentu, kiedy jednym tchem wymienialiśmy takie nazwiska jak Bondra, Šatan, Jágr, Prospal, Eliáš i Hejduk oraz dokąd to wszystko może zmierzać.
Pod lupę najpierw weźmy Czechów.
Jako dzieciak wychowany na sporcie nie sposób odciąć się od tego, co było kiedyś. Każdy z nas pewnie fascynował się każdą olimpiadą czy mistrzostwami świata. W związku z tym przewijał się też hokej. Cykliczne relacje z tych głównych turniejów w telewizji publicznej, wspominania osób starszych o potędze Czechosłowackiego hokeja czy też zawodnikach „wchłanianych przez możniejszego sąsiada ze wschodu”. Jednak każda ta opowieść miała zawsze wspólny mianownik. Kiedy u nas wszyscy żyli sukcesami lub ich brakiem piłkarzy nożnych, wchodzących na wielką scenę siatkarzy i piłkarzy ręcznych za naszą południową granicą jak od wielu lat wszyscy czekali na wyniki hokeistów. Trudno oceniać szkolenie młodzieży w tych krajach z przysłowiowego „tylnego siedzenia” , ale można zauważyć pewną regularność w ostatnich latach poprzez przegląd tego, jak prezentowała się ich kadra narodowa.
Jeśli chodzi o drużynę seniorów może wyniki nie są jakieś przerażające, ale na pewno są mocno poniżej oczekiwań kibiców. Dwa przegrane małe finały oraz trzy medale przywiezione w ciągu 8 lat. Wiadomo, że do tego „tortu” jest zawsze wielu chętnych, jednak mimo wszystko jestem zdania, że potencjał w tej kadrze jest (a może był) zawsze dużo większy. Patrząc na wyniki U20 i U18… człowiek nie wie, co powiedzieć. Ostatnia gra o stawkę obu roczników to jeden finał w 2014 roku. A tak? Regularne zbieranie „w czapę” od swoich kolegów z innych reprezentacji. Świetlana przyszłość czeskiego hokeja chyba przemija.
Czemu tak się dzieje i gdzie szukać punktów zaczepienia? W liczbach. Dane pochodzą od 2000 do 2017 roku (analizowane okresy to sezon zasadniczy).
Jeśli zobaczymy jaki wpływ mają Czesi na ligę NHL to możemy otrzymać kilka odpowiedzi. Pierwszy z brzegu, a zarazem jeden z najważniejszych - liczba graczy występujących w lidze zza oceanu.
Źródło: Opracowanie własne
Jak widzimy liczba ta regularnie spada w ostatnich latach i od 2010 roku oscyluje w okolicach 40 zawodników. Część z was powie „zaraz, zaraz! Ale przecież w 2008 roku wystartował KHL i pewnie tam grają teraz!”. No właśnie, grają czy nie grają? Wystarczy prześledzić tylko tych kilka sezonów, żeby zobaczyć, że jedyne nazwiska, które regularnie pojawiają się jako „siła” ligi to Jan Kovář, Roman Červenka, Lukáš Kašpar i Petr Koukal + załóżmy jedno objawienie sezonu. To daje nam liczbę pięciu graczy w różnych okresach. Czyli nie wpływa znacząco na wynik końcowy. Faktem jest, że coś złego dzieje się w czeskich hokeju i są oni coraz mniej rozchwytywani poza granicami kraju. Najlepiej o tym może świadczyć wycofanie finalisty z sezonu 2013/2014, którym był oczywiście Lev Praga. Wszystkiemu winien brak sponsora (wiadomo, sztuczny twór w stołecznym mieście, teoretycznie „bez kibiców”, ale w kraju zakochanym w hokej takie rzeczy…?). Po małej dygresji powróćmy do NHL.
Może jest ich niewiele, ale pewnie dużo grają! Na pewno?
Źródło: Opracowanie własne
W tym sezonie regularnym Czesi rozegrali dokładnie 1612 meczów. Blisko o 2000 mniej niż 10 lat temu. Wiadomo, że wzrastająca konkurencja na każdej pozycji, lepszy scouting wyznaczający nowe kierunki pozyskiwania graczy (Dania, Szwajcaria), wzrost znaczenie zaplecza AHL mają wpływ na to wszystko. Ale mimo wszystko liczby są bezwzględne.
No dobra… jest to logiczne, że skoro jest ich mniej to też liczba rozegranych meczy musi spadać, ale przecież dalej mają klasowych graczy! Pastrňák w tym roku! Voráček też dużo punktuje w każdym sezonie! Hudler miał cudowny okres nie tak dawno! Jágr przecież też nie odcina kuponów, rok temu był najlepszym Czechem w NHL! No i co? Przecież mają dalej nazwiska! Muszą przynosić im bramki i asysty! Hm… Liczby dalej swoje.
Źródło: Opracowanie własne
Ponad 1000 punktów mniej. W tym roku Czesi w sezonie zasadniczym punktowali tyle co w lokaucie. Oj kochani sąsiedzi nie wygląda to dla was za dobrze. Praktycznie każdy wskaźnik statystyczny, który weźmiemy pod uwagę daję ten sam wniosek – Czesi regularnie są wypierani z NHL i mają tam coraz mniej do powiedzenia.
Może brzmi to jak jakaś straszna wizja wróżąca kres tej wspaniałej dyscyplinie w Czechach, ale jeśli nie nastąpi jakiś drastyczny wstrząs może czekać ich podobny los jak… Słowaków. Nie wiem jak Ty czytelniku, ale ja nie jestem w stanie sobie wyobrazić tej kadry grającej o utrzymanie albo bezpieczne lokaty w turnieju. Po prostu mi to nie pasuje. Może to moje prywatne zdanie i się mylę, ale po prostu nie mieści mi się to w głowie. To działa trochę na takiej zasadzie, że jak mówisz piłka nożna (w wydaniu Europejskim) myślisz Niemcy, biegi narciarskie Norwegia, koszykówka Hiszpania/Litwa (która też przeżywa regres), tak samo ja mówiąc hokej najpierw myślę Czechy! Dlatego strasznie mi żal, że to wszystko zmierza w tę stronę. To nie jest tak, że młodych zawodników nie ma… Oni są, tyle że Ci zawodnicy nie zaliczają takiego wejścia w ligę „z buta” jak chociażby Patrick Laine, Sebastian Aho, Daniel Larkin i Filip Forsberg. Poza młodym Pastrňákiem, który ma za sobą cudowny sezon ciężko znaleźć punkt zaczepienia. Hertl trapiony jest przez kontuzje, Palát nie jest aż tak wiodącą postacią w Tampie. Zacha, Sedlák, Faksa? No też nie robią jakiegoś wyniku ponad stan. I tu należy wrócić do wyników osiąganych przez U20 i U18. Na tę chwilę Czesi jako naród stanowią szóstą siłę w NHL. Wiadomo, że Kanada i USA są poza zasięgiem, ale dzisiaj w tej stawce naszych sąsiadów wyprzedzają Szwedzi, Rosjanie i Finowie, którzy jeszcze 10 lat temu gonili właśnie… Czechów. Może za 10 lat znowu nastąpi gwałtowny progres i sytuacja ponownie się odwróci? Wierzą w to jednak chyba najwięksi optymiści. Jednak czy można już powoli wysnuwać wnioski, że koniunktura na hokej się przejada? Wydaję mi się, że to temat na całkiem osobną dyskusję. Moim zdaniem poziom hokeja w samych Czechach może nie spadł, a nawet się podniósł w rodzimej lidze. Grają tam duże nazwiska, ciekawi zawodnicy, kibice przychodzą, księgowa notuje przychody. Wyniki na arenie międzynarodowej? Tu jest haczyk. Co prawda Sparta w tym roku zagrała w finale reaktywowanej Ligi Mistrzów, ale brak czeskiej drużyny w KHL to na dzień dzisiejszy poważny problem. Chociażby jednej w celu rywalizacji z dużo lepszymi zespołami dającej możliwość powiedzenia „sprawdzam” w jakim miejscu jesteśmy. Ale takiej poukładanej, normalnej, a nie kleconej na kolanie jak Slovan Bratysława. W konfrontacji z ligami szwedzkimi i fińskimi też wyglądają blado. Podsumowując rozważania, czeski hokej zalicza regres, bez dwóch zdań. Może nie widać tego na swoim podwórku (póki co), ale świat zdecydowanie zaczyna im odjeżdżać. Jeśli ktoś nie ocknie się w porę i nie złapie go mogą popaść w marazm oraz przeciętność, a wszystkie wspaniałe chwile pozostaną cudownym wspomnieniem o dawnej potędze. Aż strach pomyśleć, gdzie jesteśmy my z naszą ukochaną polską kadrą i ligą, jeśli Słowakom (opis będzie w cz. 2) świat już dawno odjechał…
Komentarze