Ćwikła: Za dużo było tych emocji
Hokeiści Marmy Ciarko STS-u Sanok w ostatnim meczu sezonu zasadniczego przegrali na własnym lodzie z GKS-em Tychy 4:6. Z tym rywalem zmierzą się też w ćwierćfinale play-off. – Tychy to świetnie zorganizowana drużyna, z bardzo dobrymi zawodnikami, liczną reprezentacją w kadrze. Poza tym to zdobywca tegorocznego Pucharu Polski, ale na tyle, na ile nas będzie stać, na pewno będziemy walczyć do końca – zaznaczył Marcin Ćwikła, drugi trener STS-u.
HOKEJ.NET: – Te ostatnie mecze w sezonie zasadniczym zawsze są pełne emocji. Z czego to wynika?
Marcin Ćwikła, drugi trener Marma Ciarko STS-u Sanok: – Jesteśmy w play-offach, więc przed nami najważniejsza część sezonu i myślę, że z tego.
Dziś o wyniku spotkania zadecydowała chyba pierwsza tercja.
– Tak, może właśnie za dużo było tych emocji, bo czasami potrzeba chłodnych głów i zimnej krwi, żeby wyczekać i poszukać swoich okazji. Chłopcy może za bardzo chcieli, a skończyło się 4:1 dla rywali.
Był taki moment, że graliście 5 na 3, mieliście pięciominutową przewagę i to chyba jest wasz mankament od początku sezonu, że rzadko zamieniacie te przewagi na konkretne dla was korzyści.
– Zawsze tak jest, że jak wypadnie jeden, czy dwóch, to jest z tym problem. Chłopcy trochę przeciągnęli zmianę, bo zdaję się, że przez trzy minuty grali 5 na 4, to za długo, ale czy to znów był taki mankament? Trudno powiedzieć, będziemy to analizować po sezonie. Ja bym powiedział, że mankamentem jest mała ilość strzałów na bramkę.
W przerwie meczu rozmawiałem z kibicami i mówili, że sporo gracie w trybie indywidualnym…
– Trudno mi to ocenić tak prosto z boksu. Na pewno na początku widać było podejście emocjonalne do tego spotkania i może wtedy faktycznie ktoś próbował wziąć ciężar meczu bardziej na siebie, ale to trzeba obejrzeć na materiale wideo. Coś jest na rzeczy z tymi początkami, wcześniej Kraków i stracone szybko dwie bramki, dziś ta pierwsza tercja… no nie można tak zaczynać, zwłaszcza spotkań w play-offach. Trzeba wytrzymać i czekać na swoje sytuacje, grać razem, dobrze w obronie i myślę, że będzie dobrze.
W play-offach zmierzycie się z GKS-em Tychy. Jak do tego podchodzicie, gdy już wiecie z kim gracie?
– Tychy to świetnie zorganizowana drużyna, z bardzo dobrymi zawodnikami, liczną reprezentacją w kadrze. Poza tym to zdobywca tegorocznego Pucharu Polski, ale na tyle, na ile nas będzie stać, na pewno będziemy walczyć do końca.
Może trener pokusiłby się o ocenę sezonu zasadniczego. Początek dla Sanoka był bardzo trudny, czy brałby pan wówczas w ciemno tę pozycję w tabeli i te zdobyte punkty?
– Ciężko powiedzieć. Na pewno niektóre mecze mogliśmy lepiej zagrać… Trudno jest przeanalizować cały sezon w jedną minutę. Cztery spotkania na początku sezonu były bardzo dobre, potem nastąpił dołek, ale trzeba pamiętać, że cały czas borykaliśmy się ze jakimiś stratami w drużynie – jak nie kontuzje to choroby. Czasami trenowaliśmy w czternastu. Nie możemy dobierać juniorów, bo to są młodzi chłopcy, którzy chodzą jeszcze do szkoły, z której ciężko jest kogoś wyrywać, zwłaszcza jeżeli ten ktoś ma w tym roku maturę. Staraliśmy się jednak radzić sobie z tymi problemami i myślę, że na końcu, gdy jest dwudziestu chłopaków i wszyscy są zdrowi, bo to jest najważniejsze, to zdecydowanie spróbujemy powalczyć.
Rozmawiał i notował BF
Komentarze